16 lipca 2017, niedziela
Słonecznie, ale chłodno, w dolinach ok. 17, w górach ok 7 stopni
Schaufelspitze (3333 m n.p.m.) i Stubaier Gletscher,
czyli wysokie góry dla każdego
Zazwyczaj staramy się być dobrze przygotowani do wyjazdu – mamy ustalone trasy, wbite w pamięć mapki. Tym razem jesteśmy w proszku. Byliśmy tak zabiegani przed wakacjami, że nie starczyło czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Przy porannej kawie, zarzuceni mapami i przewodnikami, próbujemy nadrobić zaległości. Gdzie by tu dzisiaj pójść? Nie jest już wcześnie, a jednocześnie chcielibyśmy zaaklimatyzować się trochę do wysokości. Po kolejnych łykach kawy nadchodzi olśnienie. Mieszkamy w dolinie Stubai? Rozwiązania najprostsze zazwyczaj są najlepsze. W rezultacie mamy to, na co nam zależało. Łatwą wycieczkę aklimatyzacyjną na znacznej wysokości, z pięknymi widokami.
Wejście na Schaufelspitze (3333 m n.p.m.) z podjazdem kolejką Stubaier Gletscherbachn
Chcielibyście pojechać w rodziną w Alpy, zobaczyć z bliska lodowiec i nie wiecie, od czego zacząć? Jaka trasa będzie łatwa, bezpieczna i przyjazna dla rodzin? Już podpowiadamy! Wybierzcie się do miejscowości Mutterbergalm w dolinie Stubai. Stąd wyrusza kolejka gondolowa, która wywozi turystów na punkt widokowy położony na wysokości ponad 3200 m n.p.m. Nawet jeśli ktoś nie lubi chodzić po górach, już samo zobaczenie setek alpejskich szczytów z majaczącymi na południu Dolomitami będzie nie lada przeżyciem! Dodatkową atrakcją (nawet dla rodziców z kilkuletnimi dziećmi!) jest możliwość odbycia spaceru po lodowcu wzdłuż ostatniego, trzeciego odcinka kolejki. Wycieczka jest zupełnie bezpieczna, szlak (tzw. Gletscher Pfad) jest oznaczony, bezpieczny i nieznacznie nachylony, wyposażenie lodowcowe nie jest potrzebne, przydatne mogą okazać się jedynie kijki, no i oczywiście porządne buty za kostkę. Możliwość odbycia alpejskiej przygody dla każdego (ok. 50 min w górę, 40 min w dół).
My dzisiaj też urządzamy sobie taką atrakcję. Przy dolnej stacji kolejki kupujemy Stubai Card – kosztuje 64 euro, ale umożliwia tygodniowe (5 z 7 dni) korzystanie kolejek linowych w dolinie sztubajskiej. Gondole są ogromne i komfortowe. Jak ktoś zasmakuje narciarstwa zjazdowego w Alpach, trudno mu będzie chyba wrócić na nasze stoki… Wjeżdżamy w górę doliną Fernau i zwracamy uwagę na ogromną ingerencję przemysłu narciarskiego w krajobraz. Trasy zjazdowe, sztuczne zbiorniki wody, słupy wyciągów – wszystko zostało tu podporządkowane rozrywce człowieka. W zimie zabawa jest przednia, ale otoczenie zostało zeszpecone raz na zawsze. Coś za coś.
Pierwszy przystanek kolejki to Mittlestation Fernau (2300 m n.p.m). Można tu wysiąść i np. przejść się do położonego tuż obok schroniska Dresdner Hütte. My zostajemy w gondoli (nie trzeba się przesiadać!) i jedziemy do położonej wyżej stacji Bergstation Eisgrat (2900 m n.p.m.). Można pojechać jeszcze jeden odcinek, aż na samą górę, ale my dzisiaj nie korzystamy z tej możliwości. Kusi nas przejście lodowcem ostatnich 250 m przewyższenia (chętni mogą też odwiedzić wydrążoną w lodowcu jaskinię, dostępną do zwiedzania niedaleko tej stacji – wstęp 6 euro/os.).
Wycieczka ma charakter zupełnie rekreacyjny. Z rakami, czekanami i kaskami przytroczonymi do plecaków czujemy się zupełnie głupio, bo ścieżka jest nieznacznie nachylona i ma charakter bardziej pola firnowego. Idziemy wzdłuż zimowej trasy narciarskiej. Ze stacji Eisgrat dobywają się głośne dźwięki tyrolskiej muzyki. No glacier-disco normalnie. Można tańczyć, można śpiewać, co kto chce. Miłośnicy gór nie zabawią tu pewnie długo. Podśmiewamy się trochę, ale obiektywnie fakt istnienia ścieżki po lodowcu dostępnej dla wszystkich jest z punktu widzenia turystyki dużą wartością.
Idziemy leniwym tempem – wysokość (dobijamy do 3000 m) daje o sobie znać. Lodowiec Schaufelferner szybko jednak się kończy i stajemy na grzbiecie. Znajduje się tu położona najwyżej w Austrii restauracja (3150 m n.p.m.) – o walorach smakowych się nie wypowiadamy, bo tutejszych dań nie próbowaliśmy, ale walory widokowe są. I to duże. Po dotarciu do grzbietu ścieżka skręca w lewo i po kilku minutach stajemy przy końcowej stacji kolejki. Stąd wygodne metalowe stopnie z poręczami (bezpieczne nawet dla kilkuletnich dzieci) wiodą na fantastyczny taras widokowy – Top of Tyrol (3210 m n.p.m.). Przez dłuższą chwilę podziwiamy panoramy. Odnajdujemy na horyzoncie bliskie naszemu sercu Dolomity z Marmoladą w czapie lodowca – byliśmy tam niemal równo rok temu!
Po zejściu z punktu widokowego odpoczywamy chwilę na małej przełączce obok górnej stacji kolejki, pijemy herbatę i uzupełniamy kalorie. Po takim oddechu z wielką przyjemnością udajemy się na położony tuż obok szczyt Schaufelspitze (3333 m n.p.m.). Wejście zajmuje ok. pół godziny (zejście ok. 20 min). Ścieżka wspina się dość stromo, szlak jest zasłany materiałem skalnym (uwaga na spadające kamienie!), miejscami jest dość powietrznie, więc w żadnym wypadku nie jest to odpowiednie miejsce na wycieczki z małymi dziećmi. Sprawni turyści górscy z wejściem na szczyt nie będą mieć żadnego problemu (trzeba pilnować ścieżki, bo szlak nie jest oznakowany). A wejść warto, bo widoki są naprawdę przepiękne. Widać jak na dłoni całą Doliną Sztubajską, masyw Zuckerhütla, pasmo Dolomitów ma horyzoncie, a na południowym-wschodzie Alpy Zillertalskie. Na szczycie stoi niewielki krzyż, jest nawet księga wejść.
Po zejściu z Schaufelspitze udajemy się prosto do kolejki. Tym razem wysiadamy na stacji Mittlestation Fernau, by przyjrzeć się z bliska otoczeniu Dresdner Hütte. Zielona soczysta trawa, owce, szum potoku – bardzo tu alpejsko. Samo schronisko to duży kamienny budynek, ale biało-zielone okiennice dodają mu dużo ciepła. Przed schroniskiem plac zabaw dla dzieci, obok ferrata szkoleniowa. Siedzimy chwilę na trawie i cieszymy się górskim zmęczeniem. Potem zjeżdżamy kolejką na sam dół na parking.
Po południu pichcimy sobie „budżetowy obiad” na bazie parówek i ryżu😊, a przede wszystkim porządkujemy zapiski i zdjęcia oraz kończymy plan na następne dni – musimy przecież wiedzieć, czego się nie możemy doczekać!