Przez przełęcz Türmljoch – piękna trasa łącząca dwie alpejskie doliny
Typowy alpejski szlak łączący dwa schroniska przez przełęcz między sąsiednimi dolinami. Przez znaczną część trasy towarzyszą nam widoki na piękne szczyty grupy Venedigera i ich pokryte lodowcami zbocza. Możliwość skorzystania z podjazdu taksówką pod schronisko Johannishütte na wysokość ponad 2100 m n.p.m. znacząco skraca czas wycieczki i sprawia, że jest ona dostępna dla każdego wprawnego górołaza. Osoby doświadczone w pokonywaniu żelaznych perci mogą dodatkowo zmierzyć się z krótką, ale ambitną ferratą na Türml. Trasa spodoba się na pewno jednym i drugim!
18 lipca 2019, czwartek
Miały być dwie ferraty i piękna trasa. Jest śliczna trasa z jedną ferratą. Jak widać plany czasami rozmijają się z rzeczywistością. A jak było? Przede wszystkim pięknie! Sami zobaczcie!
Informacje praktyczne
Samochód najlepiej zostawić na parkingu w Ströden, wtedy – jeśli będziemy schodzili doliną Maurertal – zejdziemy prosto na parking. Parkowanie jest płatne, wjeżdżając na teren parkingu, mijamy parkomat, gdzie uiszczamy opłatę. Za cały dzień parkowania zapłacimy 6 euro (2019 r.).
Podjazd do schroniska Johannishütte umożliwia lokalna firma taksówkarska Venedigertaxi. Uterenowiony przestronny bus odjeżdża co godzinę z Prägraten, zatrzymując się też m.in. na parkingu w Ströden. Zazwyczaj taksówka odjeżdża od 6:30 co godzinę. Warto jednak zadzwonić poprzedniego dnia i uzgodnić przejazd (bez problemu można dogadać się po angielsku). Podjazd, który pozwala zaoszczędzić ponad dwie godziny podejścia i ponad 700 m przewyższenia, kosztuje 12 euro za osobę. Wszelkie szczegóły dostępne są na stronie www.huettentaxi.at. Venedigertaxi to firma prowadzona przez kobiety – busami kierują sympatyczne kierowczynie!
Nasze dzisiejsze przejście to szlak 913 (Schweriner Weg) z Johannishütte do Essener und Rostocker Hütte oraz szlak 912 przez dolinę Maurertal do Ströden (gdzie rano zostawiliśmy samochód). To bardzo wygodne szlaki, dostępne dla każdego ogólnie sprawnego turysty, trzeba tylko pamiętać, że z przełęczy Türmljoch do Ströden czeka nas łącznie 1400 m różnicy wysokości w zejściu.
Ferrata. Sama ferrata na Türml z przełęczy Türmljoch nie jest oznaczona w terenie żadnymi znakami. Ta krótka, ale trudna ferrata zdecydowanie nie nadaje się dla początkujących. Jej trudności wyceniane są na C/D i faktycznie my też tak je oceniamy. Czas przejścia samej ferraty nie przekracza pół godziny, ale doliczyć trzeba jeszcze zejście z Türmla – schodzimy miejscami ubezpieczoną ścieżką, a potem trawersem wschodnimi podnóżami szczytu. Razem zajmie to na pewno co najmniej dodatkową godzinę.
Dojazd taksówką do Johannishütte
Zgodnie z wczorajszymi ustaleniami taksówkobus podjeżdża po nas na parking Ströden zaraz po 7:30. Przejazd doliną Dorfertal dostarcza wielu wrażeń. Droga jest mocno wyboista i kręta, a zakręty niebywale ostre. Osoby z chorobą lokomocyjną powinny chyba zażyć jakiś środek przed tą podróżą… Pani kierowczyni radzi sobie jednak znakomicie – możemy spokojnie cieszyć się widokami za oknem. Szczególnie ciekawią nas kamieniołomy gnejsu chlorynowego (w dolnej części doliny) i serpentynu (w wyższej części doliny). Przed 8:00 meldujemy się na niewielkim parkingu kilkadziesiąt metrów od Johannihütte.
Szlak z Johannishütte na przełęcz Türmljoch
Jesteśmy zachwyceni możliwością rozpoczęcia spaceru tak wcześnie i z takiej wysokości! Może dlatego idzie się nam bardzo przyjemnie. Już na początku zwracamy uwagę na położony nieco powyżej schroniska naturalny mostek skalny nad wąwozem, którym płynie piękny górski potok. Właśnie po tym mostku przechodzimy na zachodnią stronę strumienia i zaczynamy podejście na przełęcz. Oczywiście niezależnie od tego, jak bardzo jest nam przyjemnie, to i tak 700 m podejścia samo się nie przejdzie. Na szczęście spacer uprzyjemniają widoki na lodowce po południowej stronie masywu Venedigera.
Ferrata na Türml
Z przełęczy maszerujemy prosto na Türml, a właściwie na jego imponującą północną grań. Mimo że na przełęczy ruch jest spory – cały czas w obie strony przechodzą niewielkie grupki turystów „schroniskowych” – na ferracie jesteśmy sami. Nikt nie wchodzi na Türml ani przed nami, ani za nami. Wspinaczka jest bardzo przyjemna, daje sporo przyjemności z kontaktu ze skałą. Ferrata jest poprowadzona dość logicznie, skośnymi trawersami pokonuje pionowe i lekko przewieszone odcinki grani. W trudniejszych, nieco siłowych miejscach pomagają dobrze umieszczone pojedyncze klamry. Miłośnikom ferrat na pewno się spodoba!
Na szczycie przez chwilę jesteśmy nieco skonsternowani, bo nie zauważamy szlaku zejściowego i obawiamy się, że będziemy musieli schodzić tą samą trasą (a w zejściu trudności wzrosłyby na bank do D). Na szczęście zejściowa ścieżka „znajduje się” po przeciwnej stronie niż wejściowa grań. Na niej też są ubezpieczenia i w jednym miejscu nawet niewielkie trudności (B, krótki tarciowy trawers po stromej płycie). Na koniec zejścia czeka na nas niespodzianka – znajdujemy nie jedną, lecz kilkanaście szarotek w jednym miejscu! Dotychczas widzieliśmy tylko pojedyncze takie rośliny w naturalnym otoczeniu, a tutaj rosną dosłownie co kawałek. Obowiązkowa przerwa na sesję foto!
Po zejściu do podnóża Türmla znajdujemy się po jego przeciwnej stronie. Trzeba jeszcze wrócić na przełęcz Türmljoch. Obchodzimy więc ostrożnie podnóża skalnej ściany od wschodniej strony i z powrotem dołączamy do szlaku podejściowego z doliny Dorfertal, którym przyszliśmy jakąś godzinę temu.
Zejście z przełęczy Türmljoch pod schronisko Essener-Rostocker Hütte
Szlak zejściowy w dolinę Maurertal jest chyba jeszcze przyjemniejszy niż podejście od strony Dorfertal. Tym razem zachwycamy się kolejnymi szczytami z grupy Venedigera i imponującymi lodowcami na ich zboczach. Widokowi smaczku dodaje jeziorko Simonysee w ładnym kotle polodowcowym powyżej schroniska. Po zejściu w dolinę Maurertal szlak nieco kluczy przez tereny morenowe, aby w końcu dotrzeć na wygładzenia polodowcowe, na których stoją budynki schronisk, prowadzone zgodnie z nazwą przez dwie sekcje DAV. Pobyt w okolicy można uzupełnić podejściem pod jeziorko Simonysee i/lub podejściem (choćby kilkaset metrów!) imponującym wałem morenowym, którym prowadzi szlak na Rostocker Eck – podobno rozciąga się stamtąd piękny widok. My jednak schodzimy dalej w dolinę Maurertal, bo mamy a planach zupełnie inną atrakcję.
Ferrata Wilde Wasser, której… już nie ma
Kilkanaście minut poniżej schroniska, w wąwozie, którym spływa kaskadami potok Maurerbach, znajdowała się jeszcze kilka lat temu bardzo przyjemna ferrata. Zachęceni entuzjastycznym jej opisem w przewodniku Ferraty Alp Austriackich obraliśmy ją sobie jako jeden z celów naszej dzisiejszej wycieczki. Bardzo byliśmy napaleni na tę wąwozową wspinaczkę. Nie zaniepokoił nas brak ferraty na mapie, bo czasami niektóre nowe ferraty nie są uwzględniane. Tym razem jednak doświadczamy dużego zawodu. Nie znajdujemy żadnego drogowskazu kierującego do ferraty. Nie ma nawet żadnej wyraźnej ścieżki prowadzącej do niej. Po długich poszukiwaniach znajdujemy miejsce, gdzie ferrata opuszczała wąwóz. Nisko na skałach nadal widać wbite klamry, a wyżej same kotwy, w które kiedyś wpięta była stalowa lina.
Rozczarowani (bo ferrata opisywana była jako rewelacyjna) szukamy w sieci jakiejkolwiek informacji na ten temat. Po długich poszukiwaniach dowiadujemy się, że ferrata Wilde Wasser jest już od wielu lat nieczynna z powodu problemów z ustaleniem, kto miałby zająć się jej konserwacją. Właścicielem żelaznej perci było/jest koło przewodników z grupy Venedigera i obecnie można przejść ferratę jedynie pod opieką przewodnika, oczywiście za odpowiednio wysoką opłatą… Trudno powiedzieć, czy to prawda, nie znaleźliśmy pewnego potwierdzenia tej informacji, a okolica ferraty nie ujawnia śladów jakiegoś intensywnego użytkowania. Wielka szkoda …
Zejście doliną Maurertal do Ströden
Na zejściu odczuwamy już trochę zmęczenie dzisiejszą trasą, szczególnie dużą różnicą wysokości, którą mamy w kolanach. Mimo to szlak odbieramy jako przyjemny i w miarę wygodny. Najpierw przechodzimy przez kilka pastwisk, niżej trasa prowadzi częściowo zalesionymi stokami. Urozmaiceniem są pojawiające się w dolnej części doliny zielone kamienie – wypatrujemy ich z zapamiętaniem pod nogami. Miejscami wyglądają jak pomalowane! To charakterystyczne dla tej okolicy gnejsy chlorynowe.
O tej porze (przed 16:00) szlakiem zmierzają pojedynczy turyści. Tak zresztą było dzisiaj przez cały dzień, tylko w okolicy przełęczy Türmljoch ruch był nieco bardziej nasilony. Jak to cudownie, że są miejsca, że nawet w środku sezonu turystycznego można cieszyć się samotnością w górach!
Trasa w liczbach: 14 kilometrów, ponad 800 metrów podejść i 1400 m zejść w nieco ponad 8 godzin.