Spływ kajakowy Sanem Lesko–Sanok

Myślisz kajak, mówisz Bieszczady? Nie? My też zupełnie nie kojarzyliśmy spływów kajakowych z okolicą Bieszczadów. Tymczasem 24-kilometrowy spływ malowniczym odcinkiem Sanu między Leskiem a Sanokiem dostarczył nam niezapomnianych przeżyć!

Spływ kajakowy Sanem to świetny pomysł na „kondycyjny” dzień w przerwie pomiędzy zdobywaniem kolejnych bieszczadzkich szczytów lub po prostu sposób na spędzenie przyjemnego dnia na łonie natury, z grupą znajomych albo tylko we dwoje 😉 W szczycie sezonu turystycznego na Sanie spotkać można co najwyżej pojedynczych kajakarzy i wędkarzy, zwykle jednak przez wiele kilometrów będziecie płynąć w zupełnej samotności.

Jako typowo nizinni kajakarze trochę obawialiśmy się spotkania z górskim w naszym mniemaniu Sanem. Zupełnie niesłusznie – poniżej Jeziora Solińskiego San nie ma już typowo górskiego charakteru. Zobaczcie, jak cudownie poznawać Bieszczady z perspektywy kajaka!

Kajakiem z Leska do Sanoka – szlakiem wodnym środkowego Sanu

24.07.2020

Wertując mapy w poszukiwaniu szlaków na tegoroczne wycieczki w nieco mniej znane zakątki Bieszczadów, M. zwróciła uwagę na szlak wodny Błękitny San, zaczynający się od ujścia potoku Negrylów, dosłownie kilkanaście kilometrów poniżej źródeł Sanu. Górny odcinek szlaku jest jednak spławny tylko w miesiącach wiosennych, gdy trwają wiosenne roztopy. Gdzie nam zresztą do górskich kajakarzy – fragment Procisne–Rajskie to obowiązkowy odcinek Górskiej Odznaki Kajakowej PTTK!

Co innego środkowy odcinek Sanu, zaczynający się w Zwierzyniu, poniżej Jeziora Solińskiego i Myczkowskiego, a kończący w Przemyślu. To już miejsce odpowiednie dla takich amatorów kajakarstwa jak my. San meandruje tutaj pomiędzy zalesionymi wzgórzami, momentami tworząc malownicze przełomy. Poniżej Przemyśla San jest już typowo nizinną rzeką i po przepłynięciu kolejnych 300 km wpada do Wisły obok Sandomierza.

Informacje praktyczne

Spływ środkowym odcinkiem Sanu jest możliwy tylko przy odpowiednim poziomie wody, najczęściej w okresie od kwietnia do czerwca. Latem po większych deszczach poziom wody w Sanie znacznie się podnosi i wtedy okresowo rzeka jest spławna. Planując wycieczkę kajakową po Sanie, koniecznie skontaktujcie się z jedną z firm organizujących spływy – tam dowiecie się, czy poziom wody jest w danym momencie odpowiedni, czyli umiarkowany. Przy zbyt dużej ilości wody nurt Sanu staje się zbyt burzliwy, a przy niskich poziomach wody szorowalibyśmy dnem kajaka po skałach i kamieniach.

My skorzystaliśmy z usług sanockiej firmy kajaki-sanok.pl, która ma bazę na parkingu przy moście naprzeciwko sanockiego skansenu. Kolejna firma zlokalizowana była poniżej mostu i po przeciwnej stronie Sanu. Podobno fajną opcją jest organizacja wielodniowego spływu od Zwierzynia do Przemyśla lub jeszcze dalej. Baza noclegowa pozwala nawet nie zabierać ze sobą namiotów – może kiedyś skorzystamy z takiej opcji – kto wie?

Sanok – punkt zbiórki. Tu zakończymy nasz spływ Sanem.

Koszt wynajęcia dwuosobowego kajaka na odcinek Lesko–Sanok wynosił w 2020 r. 120 zł (oczywiście z transportem na miejsce startu spływu). Na pokonanie 24 kilometrów trasy potrzeba między 4 a 6 godzin. Faktycznie cały spływ razem z dojazdem busikiem na miejsce startu zajął nam 4 godziny – San bardzo wartko płynie.

W słoneczny dzień koniecznie zabierzcie ze sobą krem z mocnym filtrem – słońce pali na wodzie niemiłosiernie! Mała przekąska i coś do picia też umilą wiosłowanie. I zdecydowanie płyńcie w kapokach – San to rzeka z charakterem i chwila nieuwagi wystarczy, żeby skąpać się w jego miejscami całkiem głębokim i szybkim nurcie.

Nie polecamy tego odcinka Samu jako rodzinnego szlaku kajakowego, przynajmniej dla osób z doświadczeniem pływania tylko po nizinnych rzekach. Niełatwo tutaj o spokojne miejsce na jakiś przymusowy postój, a na niektórych odcinkach nurt jest naprawdę szybki i burzliwy, woda potrafi mocno zachlapać osobę płynącą z przodu, a przecież tam zwykle sadzamy nasze pociechy. Rodzinną kajakową przygodę lepiej zacząć na nizinach.

Spływ Sanem z Leska do Sanoka

Dopiero co wędrowaliśmy do źródeł Sanu wzdłuż polsko-ukraińskiej granicy (link do relacji z tej wycieczki tutaj), tymczasem dzisiaj przez kilka godzin płyniemy szeroko rozlaną rzeką zupełnie nieprzypominającą wąskiego granicznego potoku z pierwszych kilometrów swojego biegu!

Spływ Sanem jest zdecydowanie inny niż nizinne szlaki kajakowe. Rzeka płynie szybciej i mniej meandruje. Wiosłowanie ogranicza się głównie do sterowania kajakiem. Natomiast widoki zmieniają się jak w kalejdoskopie – za kolejnymi zakrętami wyłaniają się piękne zalesione wzgórza, a brzegi porośnięte zielenią ustępują miejsca skalnemu korytu. Przepływając pod mostami, trzymamy się środka nurtu, zachowując jednocześnie bezpieczną odległość od podpór, przy których często gromadzą się naniesione przez grunt konary lub inne potencjalne przeszkody. Najfajniej płynie się przez miejsca, gdzie nurt przyspiesza – czujemy się prawie jak na raftingu!

Ruszamy. Przed nami most w Lesku.
San to piękna trasa kajakowa!
San płynie wartko – nasza prędkość to nawet 10 km na godzinę.

Dzika przyroda na wyciągnięcie ręki

San na odcinku między Leskiem a Sanokiem jest południowo-zachodnim ograniczeniem Gór Słonnych, należących do pasma Gór Sanocko-Turczańkich. W związku z tym na prawym brzegu pojawiają się takie atrakcje jak Skała Wolańska czy rezerwat Góry Sobień wraz z ruinami zamku Kmitów na szczycie. Świetnych wrażeń dostarcza przepłynięcie obok długiej na ponad kilometr wyspy – nurt tutaj się zwęża, co potęguje wrażenie dzikości tego miejsca.

Dolina Sanu jest domem wielu dzikich zwierząt. Dzisiaj udało nam się zaobserwować chyba kilkanaście czapli wypatrujących ryb na nadbrzeżnych konarach. Poza tym spotykaliśmy stadka kaczek, pięknych łabędzi i innych wodnych ptaków. Kilkanaście metrów przed kajakiem przepłynęła nam nawet wydra! Pierwszy raz widzieliśmy to śliczne stworzenie na żywo!

Za chwilę przepłyniemy obok Skały Wolańskiej.
Z kajaka idealnie można podziwiać imponujące odsłonięcia wapiennych skał.
Po chwili Skała Wolańska zostaje za nami.
Po prawej stronie rozciągają się malownicze Góry Słonne
Kto jest spostrzegawczy i znajdzie czaplę na tym zdjęciu? Gdy tylko podpływaliśmy bliżej, czaple natychmiast odlatywały.
Spływ Sanem, czyli góry i kajaki w jednym!
Po minięciu Leska okolica staje się bardziej dzika.
Przed nami most drogi Sanok-Ustrzyki Dolne w Postołowie.
Na większych kamieniach woda kapryśnie się burzy.
Momentami San płynie jednak bardzo spokojnie.
Na spokojnych odcinkach można sobie pozwolić na prawdziwy relaks!
To idealny pomysł na dzień 'kondycyjny’ – pracują tylko ręce, a nogi odpoczywają!
Widok kajakarzy na Sanie nawet w sezonie jest rzadkością.
Co chwilę czaple się zrywają przed nami do lotu.
Na Sanie widoki zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Brzegi Sanu są dzikie i zarośnięte.
Od czasu do czasu zdarzają się krótkie odcinki wzburzonej wody – uwaga na chlapanie!
Przed nami góra Sobień z ruinami zamku Kmitów.
Okolice Góry Sobień są objęte ochroną rezerwatową.
Przed nami jedna z największych wysp na Sanie – ma ponad kilometr długości!
My płyniemy lewą odnoga, ale przy niskich stanach wód lepiej się trzymać prawej, szerszej.

Stopień wodny poniżej mostu kolejowego w Zagórzu

Kilkaset metrów za mostem w Zagórzu znajduje się jedyna na naszym odcinku przenioska. Trzeba tu przybić do prawego brzegu i przeciągnąć lub przenieść kajak poniżej rozciągającego się na całej szerokości Sanu stopnia wodnego w okolicy (nie najlepiej widocznej) tablicy ostrzegającej o przeszkodzie. Narastający szum wody powinien ostrzec Was w porę. Nam manewr nie udał się najlepiej…

W ostatnich latach pływaliśmy sporo, ale tylko z dziećmi, więc każde z nas samodzielnie sterowało kajakiem. Dzisiaj w kluczowym momencie nasze wizje manewrowania okazały się zupełnie sprzeczne, z czego zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy 😉 M. chciała z rozpędem wsunąć się dziobem na płyciznę, a R. chciał wyhamować i pozwolić prądowi dobić nas do brzegu. Jak się domyślacie, to nie mogło się dobrze skończyć 😉 prąd zaczął nas obracać i M., chcąc ratować sytuację, wyskoczyła z kajaka, żeby dociągnąć go do brzegu, mocząc się przy tym zupełnie i zanurzając przy okazji w wodzie nasz aparat. Błotniste w tym miejscu dno dodało jeszcze dramaturgii sytuacji. :)))

Most kolejowy w Zagórzu.
Piękna rodzina łabędzi na razie płynie spokojnie
… ale zaraz podrywa się do lotu.
Kilkaset metrów za mostem kolejowym znajduje się próg wodny – trzeba przenieść kajak.

Już po wyciągnięciu kajaka na brzeg i wstępnym oszacowaniu strat (na szczęście mieliśmy jakieś zapasowe ubrania) okazało się, że właściwe miejsce do wyciągnięcia kajaków było kilka metrów dalej 😉 Na swoje usprawiedliwienie mamy nie najlepsze oznakowanie miejsca przenioski oraz to, że w głowie mieliśmy wizję spadania tyłem albo bokiem z metrowego stopnia wodnego razem z huczącymi wodami Sanu – to dopiero byłaby przygoda, chi, chi!

Próg wodny – my już po przeniosce z przygodami
Zaraz za progiem wodnym z powrotem wodujemy kajak
Teraz już bez przeszkód będziemy płynąć aż do Sanoka.

Sanem przez Sanok

Dalszy odcinek spływu mija równie szybko jak wcześniejsze – taką rzeką jak San płynie się znacznie szybciej niż na przykład mazowieckim Liwcem. Nurt jest tutaj już spokojniejszy niż wcześniej, a większą atrakcją jest tylko wpadająca z lewej strony Osława. Na ostatnich kilometrach przepływamy obok sanockich zakładów przemysłowych, mamy wrażenie, że rzeka nie jest tu już taka czysta jak wcześniej. Potem po lewej stronie mijamy tereny sportowo-rekreacyjne, by w końcu dopłynąć w okolice mostu prowadzącego z miasta do skansenu. Po lewej stronie przy parkingu obsługa pomaga nam bezproblemowo przybić do brzegu i w ten sposób kończy się nasza pierwsza kajakowa przygoda z Sanem – na pewno nie ostatnia!

Spływ środkowym Sanem to atrakcja dla tych, którzy nie mogą się zdecydować, czy góry, czy woda. W naszym odczuciu to też dobre miejsce na pierwszy kontakt z bardziej górską rzeką dla „nizinnych” kajakarzy. A na pewno prawdziwa gratka dla miłośników aktywnej turystyki i kontaktu z dziką przyrodą. Dla nas pozostanie cudownym wspomnieniem wspólnego dnia z niezapomnianymi przygodami 😉

Więcej propozycji wycieczek po Bieszczadach? Zajrzyjcie tutaj. 🙂