To jedyny szlak doprowadzający na południowy kraniec Polski (na pobliski szczyt Opołonek można wejść tylko z terytorium Ukrainy). W lecie jest łatwy, całodzienny spacer wśród pachnących łąk, z cieniami historii w tle. Jednak zimą, gdy ścieżkę zasypuje śnieg, a dzień jest krótki, robi się z tej trasy całkiem spora wyprawa. Bliskość pilnie strzeżonej granicy z Ukrainą sprawia, że cały czas mamy wrażenie, że podąża za nami czyjś wzrok. Miłośnicy serialu „Wataha” będą zapewne czuli szybsze bicie serca!
Zimą na szlaku spotykamy tylko dwie osoby, i to na samym początku wycieczki. Poza tym ani żywego ducha. Wyjątkowym przeżyciem jest powrót po zmroku przez wyludnioną wieś Beniowa, tuż obok cmentarza. Gdy oglądamy się za siebie po paru minutach, widzimy tam tajemnicze światło. Czyżby patrol straży granicznej? Patrzymy na siebie i przyspieszamy kroku.
Latem wracamy na szlak i odkrywamy go na nowo. Przepiękne widoki na początkowym i końcowym odcinku ścieżki oraz wszechobecna soczysta zieleń (czasami przeplatana błotem:) po raz kolejny kradną nasze serca. Tym razem udaje nam się dotrzeć do końca trasy, czyli do umownych źródeł Sanu. Po drodze zachwycamy się widokami na ukraińskie Sianki i przełęcz Użocką. W lecie szlak jest zdecydowanie częściej (ale nie tłumnie) uczęszczany, przez cały dzień spotykamy kilkadziesiąt osób. Poniżej zamieszczamy opis trasy i zdjęcia z obu wycieczek.
Wycieczka do Sianek nie oferuje rozległych widoków szczytowych, ale daje dużo więcej w zamian – bogactwa wrażeń nie da się opisać, najlepiej jest przejść tę trasę samemu, poczytawszy wcześniej o zawiłej historii tutejszych terenów.
Doliną Górnego Sanu do Grobu Hrabiny i Sianek
28 stycznia 2018 / 21 lipca 2020
Informacje praktyczne
Dojazd do Bukowca to osobna historia. Trasa z Wetliny to aż 50 km, a z wielu bieszczadzkich miejscowości jest tu znacznie dalej. Trzeba przejechać przez Muczne i Tarnawę Niżną, by dotrzeć w końcu do parkingu na terenie dawnej wsi Bukowiec. Ostatnie kilka kilometrów to droga o bardzo słabej nawierzchni i o dziwo, chyba bardziej odczuliśmy to przyjeżdżając tu latem (chociaż zimą droga podobno bardzo często bywa nieprzejezdna). Nie ma żadnej możliwości dotarcia tutaj transportem publicznym.
W Bukowcu znajduje się spory parking, w sezonie płatny (18 zł latem 2020) oraz punkt sprzedaży biletów na teren BdPN. Białe kwadraty z zielonym przekreśleniem wyznaczają trasę ścieżki przyrodniczo-historycznej BdPN „W dolinie górnego Sanu”. Zimą udaje nam się dotrzeć tylko do dawnego cmentarza w Siankach, ale dwa i pół roku później latem przechodzimy całą trasę – aż do umownych źródeł Sanu. W drodze powrotnej można ominąć Beniową – trzeba wrócić trasą rowerową: nie skręcać z szutrówki w prawo, iść cały czas prosto praktycznie wprost na parking (dystans obu wariantów bardzo podobny).
Na etapie planowania wycieczkę łatwo jest zbagatelizować, co może być szczególnie istotne zimą, gdy dzień jest naprawdę krótki. Pełna trasa w obie strony pokonuje 22 km i ok. 300 m przewyższenia. Czas potrzebny na przejście szlaku w obie strony to ok. 6 godzin i 30 minut, warto jednak dołożyć trochę czasu na odpoczynki czy pomyszkowanie po cmentarzu w Beniowej. Zimowy czas wydłuża się w zależności od warunków śniegowo-szlakowych. Zimą przez to nie zdążyliśmy dotrzeć do punktu widokowego na Sianki oraz do źródeł Sanu.
W warunkach letnich świetnym pomysłem jest zrobienie wycieczki rowerowo-pieszej. Najpierw rowerem jedziemy do Beniowej, potem przejeżdżamy łącznikiem do szutrówki i nią dalej aż do sporej wiaty w miejscu, gdzie szlak pieszy skręca w stronę Czystego Wierchu i ruin dworu Stroińskich. Przy wiacie stoją stojaki na rowery – tu zostawiamy jednoślady. Dalej można pójść już tylko pieszo. W drodze powrotnej najwygodniej będzie trzymać się szutrówki, która doprowadzi nas wprost na parking w Bukowcu.
Bukowiec
Wieś ta była wzmiankowana już w XV w. Na przełomie XIX i XX w. funkcjonowała tu m.in. potasznia (gdzie poprzez płukanie wodą popiołu drzewnego uzyskiwano węglan potasu) oraz zakład produkcji beczek. Przy pierwszym rozstaju stoi kadź – pozostałość po dawnej potaszni. W Bukowcu była też drewniana cerkiew pw. Objawienia Pańskiego z 1824 r. Po wojnie w latach 40. miejscowa ludność została wysiedlona na radziecką stronę granicy, a wieś – spalona.
Ruszamy za niebieskimi znakami ścieżki przyrodniczo-historycznej BdPN „W dolinie górnego Sanu”. Szlak prowadzi przez las, a potem przez rozległe łąki. Po lewej za Sanem widać linię kolejową prowadzącą do Użhorodu, którą po chwili toczy się pierwszy pociąg towarowy. Słyszymy ich dzisiaj kilka i jest to jedyny dźwięk cywilizacji, jaki nam towarzyszy podczas całej wycieczki.
Beniowa
Po półgodzinnym marszu dostrzegamy w oddali charakterystyczną wielką lipę na wzgórzu. Od ponad dwustu lat znaczyła ona środek wsi Beniowa. Dzisiaj zdobi rozległą łąkę – po wiosce pozostał tylko cmentarz położony w pobliżu Sanu. Cmentarz zajmuje dość dużą powierzchnię, ale pozostało na nim zaledwie kilkanaście zniszczonych nagrobków.
Poza grobami na terenie cmentarza znajduje się też cerkwisko z widocznymi nędznymi pozostałościami cerkwi z 1909 r. Malowniczą świątynię przykrywało kiedyś pięć baniastych dachów. Cerkiew została spalona wraz z innymi zabudowaniami wsi w 1946 r. Dostrzegamy fragmenty jej podmurówki. Na cmentarzu wzrok przyciąga piaskowcowa bryła z wyrytym kształtem ryby – prawdopodobnie stara podstawa pod chrzcielnicę.
Podobnie jak w przypadku Bukowca, ludność Beniowej została wysiedlona po II wojnie światowej. Wspaniałym świadkiem dawnych dni są krzyże przydrożne. Wieś kiedyś tętniła życiem: były tu m.in. tartaki, młyn wodny, browar i huta szkła. Na początku XX w. powstała kolejka wąskotorowa. Aż serce boli, gdy czytamy, że po wojnie i wysiedleniu mieszkańców dzieła zniszczenia dokończono przez rekultywację terenu za pomocą trotylu…
Beniowa-Sianki
Po minięciu Beniowej nasz szlak leśną ścieżką skraca łuk drogi. Gdy wracamy na utwardzoną nawierzchnię, po lewej widzimy opuszczony budynek, w którym jeszcze parę lat temu można było coś zjeść i się napić. Obok stał kiedyś schron turystyczny BdPN „Nad Negrylowem” (zamknięty i rozebrany w 2008 r.).
Teraz parę kilometrów idziemy leśną drogą, by po kolejnych 40 minutach skręcić znowu w leśną ścieżkę tuż za wygodną wiatą (tu rowerzyści mogą zostawić swoje jednoślady). Drogowskaz informuje, że do Grobu Hrabiny jeszcze tylko 40 minut. Tymczasem dopiero zaczynają się schody… Ścieżka jest bardzo słabo przedeptana, po ostatnich opadach śniegu szło nią może kilka osób. Do tego szlak sporo kluczy, to opuszczając się nad same brzegi niepozornego tu Sanu, to wznosząc kilkadziesiąt metrów wyżej. Kopny śnieg i zmęczenie nie ułatwiają zadania.
Latem na tym odcinku nie mamy oczywiście najmniejszych problemów orientacyjnych, a jedynym problemem są mocno błotniste odcinki szlaku.
W ostatnich latach zmieniono przebieg ścieżki turystycznej tak, by szlak prowadził turystów tuż obok ruin dworu Stroińskich, co jednak nieco wydłużyło trasę. Ruiny dzisiaj są przykryte śniegiem, ale nawet w zimowej aurze widzimy, że miejsce musiało być kiedyś urocze. Po wschodniej stronie Sanu stała dawniej kaplica dworska, ale została zdewastowana, a potem wysadzona w latach 70…
W lecie teren dawnego dworu Stroińskich to przyjemne uroczysko – warto wyjrzeć nad San i urządzić sobie tu dłuższy postój.
Cmentarz w Siankach – grób Hrabiny
Po dłuższej chwili docieramy do cmentarza i cerkwiska w Siankach. Wzrok przyciąga niedawno odnowiona kaplica cmentarna, przed którą znajdują się grobowce Stroińskich – Franciszka i Klary . Dookoła las i polana, trudno uwierzyć że to tereny dawnej wsi, która w okresie międzywojennym była znanym bieszczadzkim kurortem. Były tu pensjonaty, restauracje, domy letniskowe, wyciąg narciarski, skocznia, korty tenisowe, amatorski teatr wystawiał swe przedstawienia. Obecnie dawna wieś jest przedzielona granicą państwową. Po stronie ukraińskiej żyje kilkadziesiąt rodzin, zachował się dawny budynek dworca. To tereny strategiczne, położone w pobliżu Przełęczy Użockiej, która oddziela Bieszczady Zachodnie od Wschodnich. Podczas ostatnich wojen trwały tu trudne walki.
Punkt widokowy na Sianki
Grób Hrabiny od punktu widokowego na Wierszku oddziela tylko 20 min lekkiego podejścia. Zdecydowanie warto tu dotrzeć. Zamieszkałe ukraińskie Sianki jaskrawo kontrastują z wysiedloną polską częścią letniska, po którym nie zostały już właściwie żadne ślady. Gdy dobrze się przyjrzymy, z łatwością po stronie ukraińskiej wypatrzymy dworzec kolejowy, dwie cerkwie, a także współczesną powojenną zabudowę. Tuż przy punkcie widokowym znajdują się wygodne ławy i stół.
Źródła Sanu
Ścieżka kończy się w miejscu umownych źródeł Sanu. Umieszczony na granicy polsko-ukraiskiej obelisk informuje o długości rzeki i jej współrzędnych geograficznych. Kolorowe słupy graniczne po obu jego stronach tworzą oryginalną i rzucającą się w oczy kompozycję. Zaglądamy oczywiście nad niewielkie źródełko – nikła strużka w niczym nie przypomina szeroko rozlanej rzeki, w którą zmienia się San w swoim środkowym biegu (a może spływ kajakowy Sanem? Propozycja wycieczki tutaj.)
Powrót do Bukowca
Zimą z bólem serca zawracamy z cmentarza w Siankach – chcieliśmy dojść co najmniej do punktu widokowego. Jak się potem okazuje, decyzja jest słuszna – i tak ostatnie kilometry drogi powrotnej pokonujemy już w ciemności. Na szczęście za cmentarzem w Beniowej trasa nie sprawia już trudności orientacyjnych.
Latem wracamy przy akompaniamencie grzmotów zbliżającej się burzy, która ostatecznie dopada nas w okolicy dawnego schronu BdPN. Tam pod daszkiem opuszczonego budynku przeczekujemy największą ulewę. Wracając w nadal siąpiącym deszczu podejmujemy decyzję o powrocie „wariantem rowerowym” – szutrówką wprost w stronę parkingu w Bukowcu. To podobny dystans, a nie trzeba już zbaczać na kluczącą i miejscami błotnistą ścieżkę.
Więcej propozycji wycieczek po Bieszczadach? Zajrzyjcie tutaj. 🙂