Beskid Mały pokryty jest stosunkowo gęstą siecią szlaków. Na Czupel można dostać się z kilku kierunków. My wybieramy chyba najkrótsze wejście z Przełęczy Przegibek.
Nazwa pasma wiąże się z jego niewielką powierzchnią. Tymczasem Beskid Mały był dla nas jak dotąd przede wszystkim mało… znany! Do tej pory byliśmy tylko niespełna 10 lat temu na górze Żar, ale… kolejką. Chętnie zapoznaliśmy się dzisiaj z grupą Magurki Wilkowickiej – zachodnią częścią Beskidu Małego.
Wycieczka udała nam się niejako przy okazji. Wracamy dzisiaj z trzydniowego wypadu w Tatry ze starszymi chłopcami (relacja tutaj). Piękna zimowa aura pozwala nam zrealizować nieśmiało planowany wypad na ostatni z 28 szczytów Korony Gór Polski!
Realizacji planów trzeba było trochę pomóc – zrujnowaliśmy się dzisiaj, wstając o 5:40. Śniadanie, ogarnianie, pakowanie się na wycieczkę i zgarnianie wszystkich rzeczy z wyjazdu. Uff… Po trzech godzinach ruszamy. Po kolejnych dwóch i pół meldujemy się na Przełęczy Przegibek. Zaskakuje nas widok blisko setki samochodów zaparkowanych na sporym placu parkingowym i na poboczu wzdłuż drogi. Myśleliśmy, że to będzie kameralny spacerek, a tu takie zaskoczenie! Ale w sumie to tylko kilka kilometrów od Bielska-Białej, a pogoda sprzyja dziś weekendowej aktywności.
Czupel z Przełęczy Przegibek przez Magurkę
4 marca 2018, niedziela
Po mroźnej (-15 st.) nocy piękny dzień, ok. -4 st.
Z Przełęczy Przegibek na Magurkę – najkrótsze dojście do schroniska
Ruszamy w stronę Schroniska PTTK na Magurce za niebieskimi znakami. Szlak kilkoma bardziej stromymi odcinkami skraca przydługie serpentyny szerokiej drogi wspinającej się na stoki Magurki Wilkowickiej. Podejście nią jest dobrą alternatywą dla rodzin z małymi dziećmi. Pozwala wygodnie korzystać z wózka czy sanek. Okresowo nasze niebieskie znaki prowadzą też właśnie tą drogą, wówczas nachylenie jest mniejsze.
W pobliżu szczytu Magurki sieć szlaków gęstnieje, niebieski szlak to łączy się z innymi, to znowu oddziela, na koniec idziemy trasą oznaczoną aż pięcioma kolorami! Do tego mijamy zakręt trasy narciarstwa biegowego, na której odbywają się właśnie zawody. Ale tu ruch!
Po godzinie meldujemy się przed naszym pierwszym celem. Schronisko PTTK na Magurce zajmuje budynek dawnego niemieckiego schroniska, postawiony w tym miejscu ponad 100 lat temu, w 1913 r. Udaje nam się zająć właśnie zwalniany stolik na werandzie, gdzie mamy nieco więcej spokoju niż w głównej sali.
Mimo dobrej organizacji pracy kuchni (panie wzywają po posiłki przy użyciu numerków z kasy), trzeba swoje odstać, żeby zamówić jedzonko. Decydujemy się na kluski na parze z malinami, a chłopcy biorą zapiekankę i oscypki z grilla. Czekając na nasze porcje degustujemy tutejsze jagodzianki i ciastka z orzechami. Są świeżutkie i pyszne! A kluski okazują się rzeczywiście strzałem w dziesiątkę (widzieliśmy rekomendacje w Internecie – podpisujemy się pod nimi! Rewelacja!). Kupujemy jeszcze znaczki turystyczne i podbijamy nasze książeczki KGP i ruszamy.
Z Magurki na Czupel – przyjemnym beskidzkim grzbietem
Dalszy odcinek naszego spaceru prowadzi nadal niebieskim szlakiem. Początkowo idziemy trasami narciarstwa biegowego. Na szczęście dzisiejsze zawody już się skończyły i mijają nas tylko pojedynczy narciarze. W ogóle dla narciarzy biegowych jest tu bardzo fajna infrastruktura, łącznie z wypożyczalnią w specjalnym pawilonie, przed którym właśnie rozdawano nagrody za dzisiejsze zawody.
Idzie się wygodnie, różnice wysokości są niewielkie, na horyzoncie widać już nasz cel. Z tej perspektywy Czupel wznosi się tylko kilkadziesiąt metrów ponad grzbiet, którym idziemy. Po około 45 minutach meldujemy się pod niewielką tabliczką „szczytową” umieszczoną na drzewie. Obok niszczeje dawna kapliczka w pniu spróchniałego drzewa.
Cieszymy się bardzo, bo udało nam się skompletować wszystkie szczyty Korony Gór Polski! Dzięki tej cudownej inicjatywie poznaliśmy wiele zakątków polskich gór, w które może nigdy byśmy nie dotarli. Nie zamierzamy na tym poprzestać i będziemy nadal odwiedzać wszystkie pasma polskich Karpat i Sudetów, w różnych porach roku. Na szczyty należące do Korony Gór Polski też będziemy zaglądać, bo chłopcom jeszcze pozostało trochę do zaliczenia.
Nie zatrzymujemy się na dłuższy postój, bo przed nami jeszcze kilka godzin jazdy do domu. Wracamy tą samą drogą. Na tym odcinku i na trasie zejściowej spotykamy już nieco mniej osób. Ogólnie okolica bardzo zachęca do aktywnego wypoczynku. Poza narciarzami spotykamy biegaczy, rowerzystów i mnóstwo rodzin z dziećmi z sankami i innym sprzętem zjazdowym. Nasi chłopcy też wracają do swojego ulubionego wycieczkowego zajęcia z tego wyjazdu, czyli do zjazdów na jabłuszkach.
Za schroniskiem trochę mylimy drogę, ale wracamy wspominaną wcześniej drogą jezdną na nasz niebieski szlak i już bez przygód docieramy do samochodu.
Wypad na Czupel jest na tyle krótki, że można sobie pozwolić na to wejście nawet po drodze w góry lub z gór. W podobny sposób kilka miesięcy temu odwiedziliśmy Ślężę wracając z Masywu Śnieżnika (relacja tutaj) i polecamy takie rozwiązanie. Dzięki temu dzień powrotu staje się kolejnym dniem przygód!
Nasz czas: 11:15 – 15:45, 11 km, 400 m przewyższenia.