Keukenhof – najpiękniejszy ogród tulipanów w Europie
Kilka milionów cebulek. Tysiące odmian. Setki tysięcy zwiedzających z całego świata. Na dwa miesiące w roku – od połowy marca do połowy maja – Keukenhof zamienia się w jeden z najpiękniejszych ogrodów świata.
29 kwietnia 2019
Słonecznie, ale chłodno, do 14 stopni
Informacje praktyczne
Ogród Keukenhof leży na zachodzie Holandii, między Lejdą i Haarlemem. W sezonie kwitnienia kwiatów cebulkowych jest odwiedzany przez kilkaset tysięcy turystów – w ogrodowych alejkach słychać języki z całego świata. Do Keukenhof są nawet organizowane sezonowe kursy autobusowe prosto z lotniska Schiphol i głównych dworców w Amsterdamie i Lejdzie. Na miejsce można oczywiście dojechać też samochodem – auto zostawimy na jednym z dwóch ogromnych parkingów (opłata 6 euro/dzień, jeden parking przy wejściu głównym, drugi – po przeciwnej stronie ogrodu, entrance extra, na odpowiedni parking sprawnie kieruje obsługa). Keukenhof jest otwarty dla zwiedzających codziennie od 8.00 do 19.30 – dobrze jednak być tu jak najwcześniej, potem drogi dojazdowe mogą być zakorkowane. Trzeba pamiętać, że ogrodu nie zwiedzimy przez cały rok – Keukenhof jest otwarty tylko przez dwa miesiące w roku (połowa marca – połowa maja). Najlepszym czasem na wycieczkę będzie połowa kwietnia – pola i dywany kwiatowe będą wtedy prezentowały się w pełnej krasie. W drugiej połowie kwietnia jest też organizowana słynna parada kwiatów Bloemencorso – kwietne platformy przy dźwiękach muzyki ciągną od Noordwijk do Haarlemu przez 40 kilometrów.
Z ogrodem sąsiadują piękne pola kwiatowe – można je podziwiać z kilku punktów widokowych urządzonych w Keukenhof, można też wybrać się na wycieczkę rowerową poza granicami ogrodu.
Bilety wstępu tanie nie są – pewnym pocieszeniem jest fakt, że w Keukenhof spędza się grubych kilka godzin. Za bilet dla dorosłego zapłacicie 18 euro, dla dziecka – połowę taniej (bilet będzie nas kosztował 1 euro mniej, jeśli kupimy go przez internet; my kupowaliśmy w recepcji Eurocampu i zapłaciliśmy 2 euro mniej).
Na teren Keukenhof nie wjedziemy rowerem – reguła ta dotyczy także dzieci (dziś nasz Grzesiek, świeżo upieczony cyklista, z tego powodu był rano, delikatnie mówiąc, niezadowolony), po ogrodowych alejkach bez problemu można jednak poruszać się z wózkiem dziecięcym.
Na miejscu znajduje się kilka punktów gastronomicznych (niemal w każdym pawilonie), które od 11.00 serwują ciepłe posiłki (wcześniej – menu kawiarniane), można też raczyć się własnymi smakołykami w specjalnie wyznaczonych miejscach piknikowych.
Keukenhof dla dzieci
Jeśli podróżujecie z dziećmi, na pewno traficie na plac zabaw – ten w Keukenhof nieco nas rozczarował (szczególnie przez porównanie z rewelacyjnym placem zabaw na kwiatowej wyspie Mainau na Jeziorze Bodeńskim, którą odwiedziliśmy w lecie, wpis o wyspie Mainau tutaj), no ale jest. Specjalnie z myślą o najmłodszych stworzono też minizoo. Atrakcyjnym miejscem dla dzieciaków może się też okazać się wiatrak z punktem widokowym, zielony labirynt i przejście po „pływającej ścieżce” po stawie niedaleko pawilonu Wilhelmina.

Niestety, kwiaty na malowniczych polach w tym roku już przekwitły. Jeszcze tydzień wcześniej wyglądały zjawiskowo.
70 lat krainy kwiatów
Historia ogrodu Keukenhof sięga 70 lat wstecz. To właśnie w 1949 r. w tym miejscu po raz pierwszy zorganizowano Krajową Wystawę Kwiatów Keukenhof. Z imprezy przeznaczonej dla hodowców Keukenhof szybko przekształcił się w mekkę dla tysięcy miłośników kwiatów z całego świata.
Historia europejskiej fascynacji tulipanami jest oczywiście o wiele dłuższa niż 70 lat. Cebulki tych pięknych kwiatów przywiózł w XVI w. z Turcji do Holandii de Busbecq, poseł cesarza Ferdydanda I. Egzotyczne kwiaty zostały następnie posadzone w ogrodzie botanicznym uniwersytetu w Lejdzie przez profesora Karola Kluzjusza. I się zaczęło. W ciągu stu lat tulipanowa gorączka osiągnęła apogeum – jedna cebulka kosztowała fortunę (wyliczono, że w 1637 r. odmiana semper augustus osiągała wartość obecnych 67 tys. euro). Obecnie Holandia jest głównym producentem kwiatów cebulkowych na świecie. Roczna wartość eksportu holenderskich cebulek kwiatowych to 680 mln euro (połowa z tego to tulipany) – to stąd pochodzi aż 62% wszystkich cebulek na świecie!
Ciekawa jest też historia samej nazwy tulipan – oryginalna turecka nazwa (laleh) jest przecież zupełnie inna niż europejska. Znana w Europie nazwa została podobno nadana przez pomyłkę. De Busbecq miał zapytać jednego z Turków, co za kwiat ma zatknięty na głowie, na co ów odpowiedział turban, myśląc, że de Busbecqowi chodzi o nakrycie głowy. I tak już zostało. Tulpan. Tupl. Tulipan.
Keukenhof – flower power
Keukenhof to dawne zamkowe tereny księżnej Jakobiny Bawarskiej – to właśnie stąd pochodziły zioła na książęcy stół (słowo keuken oznacza w języku niderlandzkim kuchnię). Obecnie ogród zajmuje teren ponad 30 hektarów, doglądanych w sezonie przez setki ogrodników. W Keukenhof kwitnie ponad 800 gatunków tulipanów (i drugie tyle innych kwiatów cebulkowych). Wytyczono piękne alejki, urządzono ogrody tematyczne, wrażeń estetycznych dopełniają stawy, fontanny i porozrzucane tu i ówdzie rzeźby.

Pozowanie na takim tle to sama przyjemność! Nawet dla tych nieprzepadających za byciem fotografowanymi!
Każdego roku zmienia się motyw przewodni. Była już Rosja, Niemcy, Chiny, była nawet Polska – w 2012 r. Keukenhof mienił się akcentami związanymi z polskością i Chopinem. W tym roku motywem przewodnim był flower power – odwiedzający przenieśli się z złote lata 70. – to na cześć 70. jublileuszu założenia ogrodu.
Jak to możliwe, że tulipany kwitną przez dwa miesiące w roku? To efekt precyzyjnych kalkulacji. Cebulki po prostu sadzone są w ziemi na różnej głębokości – jako pierwsze kwitną te posadzone najpłycej, potem ich miejsce zajmują rośliny zasadzone głębiej w ziemi.
Poza rabatami i dywanami kwiatowymi na wolnej przestrzeni zwiedzający mogą oglądać piękne kompozycje kwiatowe w kilku pawilonach. Nazwy pawilonów przywodzą na myśl imiona rodziny królewskiej: Beatrix, Willem-Alexander, Juliana czy Wilhelmina.
Nasz spacer po ogrodzie Keukenhof
Spacer zaczynamy od nietypowej strony – zostawiamy bowiem samochód na parkingu przy extra entrance. Przyjeżdżamy dość wcześnie (9.00) z nadzieją, że będziemy cieszyli się pięknem kwiatów we względnej samotności. Nic bardziej mylnego. Już od samego rana alejki Keukenhof zapełniają się różnojęzycznym tłumem zwiedzających. W południe w co bardziej popularnych miejscach już przecisnąć się nie sposób. Ludzie polują na plenery fotograficzne, stoją w kolejce do zdjęć, robią sobie selfie. O rety, nie spodziewaliśmy się, że tu będzie aż tak tłoczno! No rzeczywiście ten rowerek Grzesia to nie byłby najlepszy pomysł.
Od wejścia kierujemy się do pawilonu Beatrix – poza wystawami tematycznymi związanymi z motywem przewodnim (flower power) można też tu oglądać piękną stałą wystawę anturiów i orchidei. Potem idziemy prosto do uruchomionego dziś wiatraka Groninger – z góry rozciąga się widok na pola kwiatowe. Niestety, w tym roku trochę się spóźniliśmy – pola kwiatowe w większości już przekwitły. Następnie przemieszczamy się w stronę pawilonu Willem-Alexander – pełno tu różnych gatunków kwiatów.
Potem M. zostaje na godzinę z Grześkiem na placu zabaw (okupujemy głownie orczyk i dużą zjeżdżalnię, zaglądamy także do kózek), a w tym czasie R. z chłopakami oglądają wystawę o tulipanowej gorączce (Tulpomania) w pawilonie Juliana.
Zaraz po 12.00 wszyscy idziemy na szybki obiad (burgery i noodle z kurczakiem) do pawilonu Willem-Alexander – zakładając (słusznie!), że potem w punktach gastronomicznych szpilki nie będzie gdzie wcisnąć.

Pawilon Juliana – tu poznajemy tulipanowe ciekawostki – trudno uwierzyć, że jedna cebulka odmiany Semper Augustus w czasie tulpomanii osiągnęła tak zawrotną wartość.
Po obiedzie już wszyscy kierujemy się do pawilonu Oranje Nassau – są tu organizowane show z ciętymi kwiatami w roli głównej (przedstawienia teatru kwiatowego m.in. o 13.00). Potem spacerujemy wzdłuż uroczego ciągu wodnego i zaglądamy na punkt widokowy na końcu labiryntu. Wycieczkę kończymy okrężnym spacerem po terenie Keukenhof – od labiryntu do głównego wejścia i potem obok Wilhelminy do znanego nam już entrance extra.
Pewnym rozczarowaniem okazuje się dla nas sklep z cebulkami tulipanowymi. Jadąc do Keukenhof, zakładaliśmy, że wrócimy obkupieni cebulkami najpiękniejszych odmian. Fakt, pora roku nie ta – targi cebulek odbywają się w Keukenhof w październiku, ale zaskoczyło nas bardzo, że na miejscu nie można było kupić nic – jedynie zamówić cały zestaw (215 cebulek) za 84 euro z dostawą do domu. Podziękowaliśmy…
Sklep z cebulkami, plac zabaw i tłumy na alejkach były jednak naszymi jedynymi rozczarowaniami. Same kwiaty nie zawiodły – a wręcz przeciwnie – zachwycały z kroku na krok coraz bardziej. Setki zdjęć robiły się same – gdy myśleliśmy, że już piękniejszej odmiany tulipana nie spotkamy, zaraz za zakrętem wyłaniały się kolejne budzące zachwyt.
W drodze powrotnej warto zatrzymać się na chwilę przy jednym z okolicznych pól kwiatowych. Są przepiękne!
Keukenhof to piękne miejsce, obowiązkowe dla wszystkich miłośników kwiatów – i Holandii. Tulipan jest wszak jednym z symboli tego kraju!