29 sierpnia 2016, poniedziałek
Do 28 stopni, burzowo
Powrót z Dolomitów
Raniutko z bólem serca opuszczamy Dolomity. Ale nasze Skarby czekają – chłopaki, pędzimy już do Was! Wieziemy Wam garstkę bielutkich dolomitowych kamyczków do geologicznej kolekcji!
Przez Włochy przejeżdżamy bardzo sprawnie – Cortina jeszcze nie zdążyła się obudzić do życia, przez Austrię aż za Wiedeń też przejeżdżamy bez problemów. Gorzej zaczyna się robić dopiero po skończeniu się autostrady. Kilkanaście kilometrów przed granicą austriacko-czeską trwa właśnie remont drogi, jest ruch wahadłowy. Powoduje to gigantyczny korek. Stoimy prawie godzinę (czytanie na głos książki i wsłuchiwanie się w rewelacyjne teksty Końca Świata i Lao Che nieco łagodzą frustrację…), na szczęście potem udaje nam się znaleźć objazd lokalnymi drogami przez urokliwe małe winnice. W Czechach jazda idzie dość sprawnie, choć ruch jest nasilony. Po południu i przed wieczorem męczą nas burze z intensywnymi opadami deszczu – jazda autostradą w takich warunkach wymaga ogromnej uwagi. Przez cały dzień skracamy postoje do minimum. W ramach szybkiego obiadu jemy szybką lasagne w sieci AutoGrill przy autostradzie w Austrii. Pozwalamy sobie tylko na jeden (i to możliwie kompaktowy) postój turystyczny – zatrzymujemy się w Ołomuńcu.
Ołomuniec
To stutysięczne czeskie miasto, historyczna stolica Moraw, szczyci się jednym z największych w Czechach zabytkowym zespołem staromiejskich. Ołomuniec – dawna siedziba Przemyślidów – czasy swojej świetności miał w średniowieczu, ale jeszcze w XIX w. stawiano tu piękne, ozdobne kamienice. Sprawdza się nasza naprędce wymyślona reguła: im większe historyczne znaczenie miasta, tym więcej w nim kościołów:) Rzeczywiście, w Ołomuńcu spotkać można bardzo wiele budowli sakralnych.
Parkujemy na Placu Republiki, tuż obok ołomunieckiej biblioteki. Wita nas piękna fontanna z pocz. XVIII w. i … parkomat, domagający się czeskich koron. Tymczasem w naszym portfelu tylko euro – nie przygotowaliśmy się odpowiednio wcześniej do postoju w Czechach, naiwnie zakładając, że w razie czego zapłacimy wszędzie kartą. Hmmm, co tu zrobić – może wrzućmy euro do parkomatu, a nuż się da oszukać. Jak myślimy, tak robimy, jednak szybko okazuje się, że parkomaty to bardzo kiepski kantor – kurs mają istnie złodziejski – 1 euro traktują jak … 1 koronę. Kurczę, 20 euro za parking to byłaby lekka przesada… Z opresji wybawia nas sympatyczny Czech, z uśmiechem obserwujący całą scenkę i wymieniający nam odpowiednią ilość euro na korony. Dziękujemy! (Podobną historię mieliśmy w toalecie, zakończyła się również podobnie:)).
No, podstawowe sprawy załatwione, zaczynamy nasz spacer po ołomunieckiej starówce. W drodze na rynek mijamy po prawej stronie kościół Matki Boskiej Śnieżnej z pocz. XVIII w. Zerkamy też na kościół św. Maurycego (XV/XVI w.). Jego sylwetka z zewnątrz nie wyróżnia się niczym szczególnym, natomiast w środku kryje się prawdziwy skarb: XVIII-wieczne organy z 10 tysiącami piszczałek.
Najpiękniejszym miejscem w Ołomuńcu jest Górny Rynek. Wzrok przyciąga piękna barokowa kolumna Trójcy Świętej. Podobno przy jej odsłonięciu obecna była sama cesarzowa Maria Teresa! Rangę zabytku podkreśla umieszczenie go na liście UNESCO. Na rynku dzieci i turyści zbierają się pod smukłym budynkiem renesansowego ratusza (XV w.) – najciekawiej tu o pełnych godzinach: figurki robotników (tak!) zegara astronomicznego na bocznej ścianie ruszają wtedy do swojej pracy – w ruch ruszają młotki i inne narzędzia – to pamiątka przebudowy z czasów socjalistycznych. Rynek to bardzo miłe miejsce – dookoła kawiarniane ogródki, urokliwe fontanny Cezara i Herkulesa, aż chciałoby się posiedzieć w jednej z knajpek i przy piwie spróbować słynnych ołomunieckich serków…
Po obejrzeniu rynku kierujemy się w stronę katedry św. Wacława. XII-wieczna świątynia była wielokrotnie przebudowywana, ostatnia przebudowa w XIX w. nadała jej cechy neogotyckie. Do katedry przylega zamek – jego najcenniejsze fragmenty to zachowana romańska wieża i XIV-wieczny pałac Przemyślidów. W parku otaczającym zamek od północnego-wschodu wypatrujemy bardzo przyjemny plac zabaw – może kiedyś zatrzymamy się tu z dziećmi przy okazji jakiejś podróży do Austrii. Mamy na to wielką ochotę, bo starówka w Ołomuńcu jest niezwykle przyjemna, a dziś nie mieliśmy okazji poznać jej dokładnie – spieszymy się, by skończyć spacer i ruszyć w dalszą drogę – dobrze byłoby dojechać na miejsce przed północą.
Dalsza podróż mija sprawnie, nie licząc burzy wylewającej na nas wiadra wody w okolicy granicy polsko-czeskiej. U Babci i Dziadka w Kraczkowej meldujemy się ok. 23:00. Jak dobrze od czasu do czasu móc bardzo stęsknić się za dziećmi! Przeogromnie dziękujemy Babci Urszuli i Stasi oraz Dziadkom Jerzemu i Jankowi za zaopiekowanie się naszymi słodkimi (…:)) pociechami!!!
Nasz czas: 5:30-23:00 (w tym spacer po Ołomuńcu) , ok. 1200 km.