Na Fereczatą, Okrąglik, Płaszę i Paportną

Przepiękna widokowa wycieczka na wspaniałe połoniny Płaszy i Dziurkowca. Okrężna trasa prowadzi przez wiele punktów widokowych – i to zarówno w wejściowej (Fereczata, Okrąglik), jak i w zejściowej drodze (Paportna). Mimo swej atrakcyjności to rzadko odwiedzane szlaki – zapewne ze względu na długość wycieczki – niezależnie od wybranej drogi dojściowej na Płaszę musimy iść kilkanaście kilometrów. W zamian dostaniemy jednak ciszę i spokój na szlaku – nawet w szczycie sezonu turystycznego. Piękne rozległe widoki, trawiaste połoniny, urocze podszczytowe polany – naszym zdaniem to jedna z najpiękniejszych wycieczek w Bieszczadach!

Fereczata – Okrąglik – Płasza – Rabia Skała – Paportna: wycieczka okrężna ze Smereka

2020.07.28

Informacje praktyczne

Samochód można zaparkować w okolicy przystanku autobusowego w Smereku – tam właśnie czerwony szlak opuszcza główną szosę i skręca na Fereczatą. Parkingu brak, ale w pobliżu znajdzie się miejsce do zaparkowania kilkunastu samochodów.

To wycieczka długa i dość męcząca (26 km, ok. 1200 m przewyższenia) – wymaga kilkakrotnego podchodzenia na szczyty i schodzenia na przełęcze. Zdecydowanie nie nadaje się na dzień aklimatyzacyjny. Przejście całości zajęło nam (z kilkoma spokojnymi odpoczynkami) ok. 11 godzin.

Trasa może stworzyć zamkniętą pętlę – my szliśmy od strony Fereczatej, ale chyba równie wygodnie byłoby ją pokonać w odwrotnym kierunku. Na mapce wygląda to tak:

Smerek – Fereczata

Czerwone znaki szlaku odchodzą w okolicy przystanku autobusowego w Smereku. Idziemy za znakami polną drogą – po obu stronach drogi widać działki rekreacyjne – niektóre są naprawdę bardzo malowniczo położone, z pięknymi widokami na Smerek i Połoninę Wetlińską. Czerwony szlak opuszcza po chwili polną drogę i wchodzi do lasu. Zaczynamy powoli zdobywać wysokość  – szlak robi się dość mocno nachylony, ale wchodzenie nie jest zbytnio męczące. Po ok. godzinie i 45 minutach stajemy na szczycie Fereczatej.

Ruszamy ze Smereka. Szlak prowadzi początkowo taką pięknie oświetloną przez poranne słońce drogą.
Niektóre działki w okolicy mają naprawdę piękne położenie.
Smerek. Krzyż w miejscu dawnego cmentarza upamiętnia wysiedlonych mieszkańców.
Po lewej widok na Jawornik, przez który będziemy szli w drodze powrotnej.
Z tyłu zostają połoniny, których szczyty giną na razie w chmurach.
Słońce maluje piękne widoki.
Przez bukowy las na Fereczatą.

Fereczata – Okrąglik

Fereczata (1102 m n.p.m.)  to idealne miejsce na postój. Podszczytowe polany są bardzo widokowe – nad okolicą wyniośle góruje Paportna. Niestety, nie możemy w pełni cieszyć się widokami, bo szczyty chowają się w chmurach. To nic, i tak jest bardzo przyjemnie. Polanki podszczytowe Fereczatej  są gęsto porośnięte borówkami – może w takim razie Fereczata powinna się nazywać Jagodna:) – nazwa „Fereczata” pochodzi przecież od rumuńskiego słowa ferece, oznaczającego paproć.

Na szczycie Fereczatej.
Tutaj urządzamy sobie pierwszy postój.
Widoki niestety przysłaniają chmury – za nimi byłoby widać Płaszę i Paportną.

Za Fereczatą szlak zbiega w dół. Schodzimy na trawiastą przełęcz, a zaraz za nią zaczynamy wspinać się ścieżką przez bukowy las. W pewnej chwili na drodze widzimy małe… słoniątko? dinozaura? kangurka? Wygląda pięknie i cały jest z …buka! Widać pieniek nie tylko nam przypominał jakieś stworzonko, bo ktoś z poczuciem humoru zdążył już dorysować mu oczy:)

Idzie się bardzo przyjemnie i po niecałej godzinie marszu  dochodzimy do grzbietu granicznego tuż przed szczytem Okrąglika.

Pora schodzić – teraz kierujemy się w stronę Okrąglika.
Kolejna kulminacja grzbietu zwieńczona jest takim pięknym kopczykiem.
Tuż za kulminacją spotykamy takie oto urocze bukowe dziwadełko. 🙂
Bieszczadzkie błoto także i dzisiaj gra jedną z głównych ról.
Kląsk, kląsk, kląsk!
Taki szlak przed nami. Co za perspektywa! 🙂
Przed nami kulminacja Okrąglika
Polana na przełęczy przed Okrąglikiem.
To ta sama polana, ale już od strony Okrąglika.

Okrąglik – Płasza

Okrąglik (1101 m n.p.m.) jest miejscem trójstyku, ale nie granicznego😊, tylko górskiego. Na szczycie Okrąglika zbiegają się trzy grzbiety: Fereczatej, pasma granicznego i Jasła. Nasza trasa skręca w lewo, warto jednak wcześniej zrobić małą wycieczkę na szczyt Okrąglika – trzeba skręcić w prawo i podejść na szczyt – wszystko zajmie dosłownie parę minut. Z wierzchołka Okrąglika otwierają się ograniczone, ale ładne widoki na stronę słowacką.

Pod wierzchołkiem spotykamy ubłoconego od stóp do głów sympatycznego rowerzystę. Szczerze podziwiamy śmiałków, którzy na jednośladach pokonują bieszczadzkie błoto. Błoto towarzyszy nam na każdej wycieczce, także dziś – oczywiście nie cały czas, ale po drodze jest sporo miejsc, których przejście jest utrudnione. Omija się je a to z lewej, a to z prawej strony, a to przechodzi po gałęziach, a czasem w ogóle się nie omija, tylko idzie się na wprost, zanurzając buty w błocie i słysząc charakterystyczne tłuste kląskanie. 🙂

Teraz zmieniamy kierunek marszu na południowy i ruszamy dalej grzbietem granicznym.

Tuż przed szczytem Okrąglika skręcamy w lewo w niebieski szlak wiodący pasmem granicznym. Szlak a to prowadzi przez las, a to przecina zarastające polanki, trochę w górę, trochę w dół – na tym odcinku nie jest monotonny. Po słowackiej stronie ciągnie się rezerwat przyrody „Plasa”

Jak zwykle znaczne fragmenty trasy prowadzą przez piękny bukowy las.

Po ok godzinie i 45 minutach od Fereczatej wchodzimy na przyjemną widokową polankę nieco za szczytem Kurników Beskidu (1037 m n.p.m. – jaka oryginalna nazwa, prawda? My od razu ochrzciliśmy ten szczyt Kurnikiem Beskidzkim)😊 Rozsiadamy się tu na kolejny postój. Przed nami ładne widoki na stronę słowacką, słoneczko grzeje – chwile spokojnych odpoczynków w górach są takie przyjemne!

Postój na widokowej polance za szczytem Kurników Beskidu
Widoki otwierają się głównie na słowacką stronę.

Schodzimy teraz w zagłębienie kolejnej głęboko wciętej przełęczy. Za nią ok. 200-metrowe podejście na Płaszę – to zdecydowanie najbardziej męczące podejście na tym odcinku szlaku.

Czyżby to niedźwiedź buszujący w borówkach? 😉
Podejście na Płaszę.
To najdłuższe podejście na tym odcinku szlaku, nie jest jednak specjalnie uciążliwe.

Płasza – Rabia Skała

Jest jednak na co czekać, bo Płasza (1162 m n.p.m.) to jedno z najpiękniejszych miejsc na dzisiejszej trasie – ba, jedno z najpiękniejszych miejsc w Bieszczadach! Nazwa szczytu prawdopodobnie pochodzi z języka rumuńskiego i oznacza łyse miejsce. To bardzo trafne, bo szczyt Płaszy jest pokryty wspaniałą połoniną.

Wierzchołek jest niezwykle widokowy. Możemy cieszyć oczy widokami od Smereka przez Połoninę Wetlińską i Caryńską oraz Jasło aż po słowackie pasma. To jedno z takich miejsc, w których zapomina się o całym górskim zmęczeniu, przestają boleć nogi, a człowieka ogarnia przypływ euforii – wiecie na pewno, o co nam chodzi:)

Widoki z Płaszy są jednak najlepszą nagrodą za wysiłek podejścia.
Widok z Płaszy w stronę zachodnią.
Widok na Jasło i Łopiennik
Schodzimy z Płaszy – przed nami Dziurkowiec i Rabia Skała.

Za Płaszą szlak zbiega w dół trawiastą ścieżką. Pokonujemy jeszcze jeden niewyraźny szczycik, po nim 2o minut podejścia i już stajemy na wierzchołku Dziurkowca (1188 m n.p.m.). To kolejny widokowy wierzchołek na dzisiejszej trasie, kolejne piękne miejsce.  

Wrażenie przestrzeni, oddechu,  niezwykła różnorodność panoramy, wokół trawiaste zbocza – to kwintesencja tego, co kochamy w Bieszczadach. Na Dziurkowcu z niekłamaną przyjemnością zatrzymujemy się na „przerwę obiadową”, ciesząc oczy pięknymi widokami.

Przez przełęcz pod Dziurkowcem wchodzimy na sam Dziurkowiec.
Widok na Słowację z Przełęczy Pod Dziurkowcem.
Przed szczytem Dziurkowca.
Po lewej już widzimy nasz kolejny cel – Paportną.
Spojrzenie spod Dziurkowca w kierunku Płaszy.
Dziurkowiec – ktoś chyba zbyt dosłownie potraktował nazwę szczytu. 😉
Fereczata została już daleeeko z tyłu. Zza niej wychyla się Łopiennik.

Rabia Skała – Paportna – Jawornik

Z Dziurkowca już niedaleko do Rabiej Skały (1199 m n.p.m.). Nazwa szczytu („pstra skała”) nawiązuje do koloru piaskowcowych skał. Przed skrętem na Wetlinę warto podejść jeszcze kilkaset metrów na wschód niebieskim szlakiem granicznym. Już po chwili po prawej stronie zobaczymy taras widokowy. Otwierają się stąd rozległe widoki na słowackie Bieszczady.

Przy okazji możemy podziwiać najbardziej chyba spektakularne urwisko w Bieszczadach – południowe stoki Rabiej Skały są ostro podcięte i spadają niemal pionowo w dół. Kawałek za punktem widokowym w kierunku wschodnim od szlaku odbija w prawo wydeptana ścieżka podprowadzająca do krawędzi urwiska – trzeba jednak bardzo uważać, bo nie jest to oficjalny punkt widokowy, w związku z czym na skraju urwiska nie ma żadnych zabezpieczeń.

Zaraz skręcimy w lewo – Paportna jest coraz bliżej.
Węzeł szlaków na Rabiej Skale.
Taras widokowy na Rabiej Skale.
Dzika ścieżka doprowadza nad skraj urwiska.

Gdy już nacieszymy oczy widokami, wracamy do rozstaju szlaków na Rabiej i opuszczamy pasmo graniczne (dalszą część niebieskiego szlaku granicznego przeszliśmy przy okazji przepięknej wycieczki z Wetliny przez Kremenaros i Rabią Skałę – relacja tutaj). Skręcamy w lewo w żółty szlak prowadzący przez Paportną i Jawornik do Weliny..

Schodzimy na przełęcz za Rabią Skałą, po czym potem podchodzimy na Paportną – jest niemal równie wysoka jak Rabia Skała – ma 1198 m wysokości. Szlak trawersuje Paportną nieco poniżej szczytu. Z polan podszczytowych rozległe widoki – można podziwiać panoramę  od Smereka po Jasło. Nie możemy sobie odmówić przyjemności zatrzymania się tu na jeszcze jeden postój. Ogólnie dziś na wycieczce się nie spieszymy – i to jest cudowne!

Piękne jawory przy szlaku podejściowym na Paportną.
Widok z Paportnej na Jasło.
Polany szczytowe Paportnej zachęcają do odpoczynku.
To się nazywa postój z widokiem!
Rzut oka w stronę Smereka.

Za Paportną żółty szlak zbiega bardzo stromo w dół – odcinek dałby się pewnie we znaki przy podejściu. W półtorej godziny od Rabiej Skały stajemy przy rozstaju szlaków na Jaworniku

Z Paportnej na Jawornik – jawory kradną nasze serca.

Jawornik – Wetlina

Jawornik  (1021 m n.p.m.) to ostatni szczyt na naszej trasie. Odbija stąd zielony szlak do centrum Wetliny, my jednak tym razem trzymamy się żółtego szlaku. Ścieżka przecina polanę szczytową Jawornika (ograniczone widoki), a następnie schodzi w las. Na początku nachylenie jest niewielkie, potem nieco się zwiększa.

Widoki z Jawornika są już ograniczone drzewami.

Żółty szlak zaprowadzi nas aż do Wetliny – połączy się z szosą na wysokości przystanku autobusowego Stare Sioło. Aby dotrzeć do Smereka, skąd rano zaczynaliśmy wycieczkę, będzie trzeba przejść ok. 2,5 km na północny wschód asfaltem.

Nam niespecjalnie uśmiecha się ta perspektywa, więc na wysokości Kiczerki odbijamy w lewo w leśną nieznakowaną drogę prowadzącą do Smereka. Nasza leśna droga po dłuższej chwili połączyła się z solidniejszą asfaltową drogą – a stamtąd krótkim łącznikiem przedostaliśmy się do znaków czerwonego szlaku, którym wędrowaliśmy na początku naszej wycieczki.

Plusem skrócenia drogi było to, że nie musieliśmy przez ostatnie pół godziny dreptać ruchliwym asfaltem: wyszliśmy w Smereku akurat na zostawiony rano samochód. Nie polecamy jednak tej opcji – droga leśna wyglądała na nieużywaną od dłuższego czasu, była zarośnięta, miejscami podmokła, z powalonymi na nią drzewami. Trasa była też dość skomplikowana orientacyjnie – mocno przyglądaliśmy się mapie. Jeśli chodzi o czas, pewnie tak samo szybko byśmy zjawili się w Smereku, wędrując żółtym szlakiem, a następnie główną szosą.

Opuszczamy żółty szlak i skręcamy w nieoznakowaną drogę sprowadzającą do Smereka.
Spotkanie z padalcem.
Idziemy przez wyżłobiony przez wodę wąwóz.

Tak czy siak, zjawiliśmy się przy samochodzie zmęczeni, ale bardzo usatysfakcjonowani wycieczką. Jej atrakcyjność przerosła nasze oczekiwania – zarówno pod względem widokowym, jak i urozmaicenia trasy. Na pewno będziemy tu wracać!

Więcej propozycji wycieczek po Bieszczadach? Zajrzyjcie tutaj. 🙂