Na Fereczatą, Okrąglik, Płaszę i Paportną

Przepiękna widokowa wycieczka na wspaniałe połoniny Płaszy i Dziurkowca. Okrężna trasa prowadzi przez wiele punktów widokowych – i to zarówno w wejściowej (Fereczata, Okrąglik), jak i w zejściowej drodze (Paportna). Mimo swej atrakcyjności to rzadko odwiedzane szlaki – zapewne ze względu na długość wycieczki – niezależnie od wybranej drogi dojściowej na Płaszę musimy iść kilkanaście kilometrów. W zamian dostaniemy jednak ciszę i spokój na szlaku – nawet w szczycie sezonu turystycznego. Piękne rozległe widoki, trawiaste połoniny, urocze podszczytowe polany – naszym zdaniem to jedna z najpiękniejszych wycieczek w Bieszczadach!

Fereczata – Okrąglik – Płasza – Rabia Skała – Paportna: wycieczka okrężna ze Smereka

2020.07.28

Informacje praktyczne

Samochód można zaparkować w okolicy przystanku autobusowego w Smereku – tam właśnie czerwony szlak opuszcza główną szosę i skręca na Fereczatą. Parkingu brak, ale w pobliżu znajdzie się miejsce do zaparkowania kilkunastu samochodów.

To wycieczka długa i dość męcząca (26 km, ok. 1200 m przewyższenia) – wymaga kilkakrotnego podchodzenia na szczyty i schodzenia na przełęcze. Zdecydowanie nie nadaje się na dzień aklimatyzacyjny. Przejście całości zajęło nam (z kilkoma spokojnymi odpoczynkami) ok. 11 godzin.

Trasa może stworzyć zamkniętą pętlę – my szliśmy od strony Fereczatej, ale chyba równie wygodnie byłoby ją pokonać w odwrotnym kierunku. Na mapce wygląda to tak:

Smerek – Fereczata

Czerwone znaki szlaku odchodzą w okolicy przystanku autobusowego w Smereku. Idziemy za znakami polną drogą – po obu stronach drogi widać działki rekreacyjne – niektóre są naprawdę bardzo malowniczo położone, z pięknymi widokami na Smerek i Połoninę Wetlińską. Czerwony szlak opuszcza po chwili polną drogę i wchodzi do lasu. Zaczynamy powoli zdobywać wysokość  – szlak robi się dość mocno nachylony, ale wchodzenie nie jest zbytnio męczące. Po ok. godzinie i 45 minutach stajemy na szczycie Fereczatej.

Ruszamy ze Smereka. Szlak prowadzi początkowo taką pięknie oświetloną przez poranne słońce drogą.
Niektóre działki w okolicy mają naprawdę piękne położenie.
Smerek. Krzyż w miejscu dawnego cmentarza upamiętnia wysiedlonych mieszkańców.
Po lewej widok na Jawornik, przez który będziemy szli w drodze powrotnej.
Z tyłu zostają połoniny, których szczyty giną na razie w chmurach.
Słońce maluje piękne widoki.
Przez bukowy las na Fereczatą.

Fereczata – Okrąglik

Fereczata (1102 m n.p.m.)  to idealne miejsce na postój. Podszczytowe polany są bardzo widokowe – nad okolicą wyniośle góruje Paportna. Niestety, nie możemy w pełni cieszyć się widokami, bo szczyty chowają się w chmurach. To nic, i tak jest bardzo przyjemnie. Polanki podszczytowe Fereczatej  są gęsto porośnięte borówkami – może w takim razie Fereczata powinna się nazywać Jagodna:) – nazwa „Fereczata” pochodzi przecież od rumuńskiego słowa ferece, oznaczającego paproć.

Na szczycie Fereczatej.
Tutaj urządzamy sobie pierwszy postój.
Widoki niestety przysłaniają chmury – za nimi byłoby widać Płaszę i Paportną.

Za Fereczatą szlak zbiega w dół. Schodzimy na trawiastą przełęcz, a zaraz za nią zaczynamy wspinać się ścieżką przez bukowy las. W pewnej chwili na drodze widzimy małe… słoniątko? dinozaura? kangurka? Wygląda pięknie i cały jest z …buka! Widać pieniek nie tylko nam przypominał jakieś stworzonko, bo ktoś z poczuciem humoru zdążył już dorysować mu oczy:)

Idzie się bardzo przyjemnie i po niecałej godzinie marszu  dochodzimy do grzbietu granicznego tuż przed szczytem Okrąglika.

Pora schodzić – teraz kierujemy się w stronę Okrąglika.
Kolejna kulminacja grzbietu zwieńczona jest takim pięknym kopczykiem.
Tuż za kulminacją spotykamy takie oto urocze bukowe dziwadełko. 🙂
Bieszczadzkie błoto także i dzisiaj gra jedną z głównych ról.
Kląsk, kląsk, kląsk!
Taki szlak przed nami. Co za perspektywa! 🙂
Przed nami kulminacja Okrąglika
Polana na przełęczy przed Okrąglikiem.
To ta sama polana, ale już od strony Okrąglika.

Okrąglik – Płasza

Okrąglik (1101 m n.p.m.) jest miejscem trójstyku, ale nie granicznego😊, tylko górskiego. Na szczycie Okrąglika zbiegają się trzy grzbiety: Fereczatej, pasma granicznego i Jasła. Nasza trasa skręca w lewo, warto jednak wcześniej zrobić małą wycieczkę na szczyt Okrąglika – trzeba skręcić w prawo i podejść na szczyt – wszystko zajmie dosłownie parę minut. Z wierzchołka Okrąglika otwierają się ograniczone, ale ładne widoki na stronę słowacką.

Pod wierzchołkiem spotykamy ubłoconego od stóp do głów sympatycznego rowerzystę. Szczerze podziwiamy śmiałków, którzy na jednośladach pokonują bieszczadzkie błoto. Błoto towarzyszy nam na każdej wycieczce, także dziś – oczywiście nie cały czas, ale po drodze jest sporo miejsc, których przejście jest utrudnione. Omija się je a to z lewej, a to z prawej strony, a to przechodzi po gałęziach, a czasem w ogóle się nie omija, tylko idzie się na wprost, zanurzając buty w błocie i słysząc charakterystyczne tłuste kląskanie. 🙂

Teraz zmieniamy kierunek marszu na południowy i ruszamy dalej grzbietem granicznym.

Tuż przed szczytem Okrąglika skręcamy w lewo w niebieski szlak wiodący pasmem granicznym. Szlak a to prowadzi przez las, a to przecina zarastające polanki, trochę w górę, trochę w dół – na tym odcinku nie jest monotonny. Po słowackiej stronie ciągnie się rezerwat przyrody „Plasa”

Jak zwykle znaczne fragmenty trasy prowadzą przez piękny bukowy las.

Po ok godzinie i 45 minutach od Fereczatej wchodzimy na przyjemną widokową polankę nieco za szczytem Kurników Beskidu (1037 m n.p.m. – jaka oryginalna nazwa, prawda? My od razu ochrzciliśmy ten szczyt Kurnikiem Beskidzkim)😊 Rozsiadamy się tu na kolejny postój. Przed nami ładne widoki na stronę słowacką, słoneczko grzeje – chwile spokojnych odpoczynków w górach są takie przyjemne!

Postój na widokowej polance za szczytem Kurników Beskidu
Widoki otwierają się głównie na słowacką stronę.

Schodzimy teraz w zagłębienie kolejnej głęboko wciętej przełęczy. Za nią ok. 200-metrowe podejście na Płaszę – to zdecydowanie najbardziej męczące podejście na tym odcinku szlaku.

Czyżby to niedźwiedź buszujący w borówkach? 😉
Podejście na Płaszę.
To najdłuższe podejście na tym odcinku szlaku, nie jest jednak specjalnie uciążliwe.

Płasza – Rabia Skała

Jest jednak na co czekać, bo Płasza (1162 m n.p.m.) to jedno z najpiękniejszych miejsc na dzisiejszej trasie – ba, jedno z najpiękniejszych miejsc w Bieszczadach! Nazwa szczytu prawdopodobnie pochodzi z języka rumuńskiego i oznacza łyse miejsce. To bardzo trafne, bo szczyt Płaszy jest pokryty wspaniałą połoniną.

Wierzchołek jest niezwykle widokowy. Możemy cieszyć oczy widokami od Smereka przez Połoninę Wetlińską i Caryńską oraz Jasło aż po słowackie pasma. To jedno z takich miejsc, w których zapomina się o całym górskim zmęczeniu, przestają boleć nogi, a człowieka ogarnia przypływ euforii – wiecie na pewno, o co nam chodzi:)

Widoki z Płaszy są jednak najlepszą nagrodą za wysiłek podejścia.
Widok z Płaszy w stronę zachodnią.
Widok na Jasło i Łopiennik
Schodzimy z Płaszy – przed nami Dziurkowiec i Rabia Skała.

Za Płaszą szlak zbiega w dół trawiastą ścieżką. Pokonujemy jeszcze jeden niewyraźny szczycik, po nim 2o minut podejścia i już stajemy na wierzchołku Dziurkowca (1188 m n.p.m.). To kolejny widokowy wierzchołek na dzisiejszej trasie, kolejne piękne miejsce.  

Wrażenie przestrzeni, oddechu,  niezwykła różnorodność panoramy, wokół trawiaste zbocza – to kwintesencja tego, co kochamy w Bieszczadach. Na Dziurkowcu z niekłamaną przyjemnością zatrzymujemy się na „przerwę obiadową”, ciesząc oczy pięknymi widokami.

Przez przełęcz pod Dziurkowcem wchodzimy na sam Dziurkowiec.
Widok na Słowację z Przełęczy Pod Dziurkowcem.
Przed szczytem Dziurkowca.
Po lewej już widzimy nasz kolejny cel – Paportną.
Spojrzenie spod Dziurkowca w kierunku Płaszy.
Dziurkowiec – ktoś chyba zbyt dosłownie potraktował nazwę szczytu. 😉
Fereczata została już daleeeko z tyłu. Zza niej wychyla się Łopiennik.

Rabia Skała – Paportna – Jawornik

Z Dziurkowca już niedaleko do Rabiej Skały (1199 m n.p.m.). Nazwa szczytu („pstra skała”) nawiązuje do koloru piaskowcowych skał. Przed skrętem na Wetlinę warto podejść jeszcze kilkaset metrów na wschód niebieskim szlakiem granicznym. Już po chwili po prawej stronie zobaczymy taras widokowy. Otwierają się stąd rozległe widoki na słowackie Bieszczady.

Przy okazji możemy podziwiać najbardziej chyba spektakularne urwisko w Bieszczadach – południowe stoki Rabiej Skały są ostro podcięte i spadają niemal pionowo w dół. Kawałek za punktem widokowym w kierunku wschodnim od szlaku odbija w prawo wydeptana ścieżka podprowadzająca do krawędzi urwiska – trzeba jednak bardzo uważać, bo nie jest to oficjalny punkt widokowy, w związku z czym na skraju urwiska nie ma żadnych zabezpieczeń.

Zaraz skręcimy w lewo – Paportna jest coraz bliżej.
Węzeł szlaków na Rabiej Skale.
Taras widokowy na Rabiej Skale.
Dzika ścieżka doprowadza nad skraj urwiska.

Gdy już nacieszymy oczy widokami, wracamy do rozstaju szlaków na Rabiej i opuszczamy pasmo graniczne (dalszą część niebieskiego szlaku granicznego przeszliśmy przy okazji przepięknej wycieczki z Wetliny przez Kremenaros i Rabią Skałę – relacja tutaj). Skręcamy w lewo w żółty szlak prowadzący przez Paportną i Jawornik do Weliny..

Schodzimy na przełęcz za Rabią Skałą, po czym potem podchodzimy na Paportną – jest niemal równie wysoka jak Rabia Skała – ma 1198 m wysokości. Szlak trawersuje Paportną nieco poniżej szczytu. Z polan podszczytowych rozległe widoki – można podziwiać panoramę  od Smereka po Jasło. Nie możemy sobie odmówić przyjemności zatrzymania się tu na jeszcze jeden postój. Ogólnie dziś na wycieczce się nie spieszymy – i to jest cudowne!

Piękne jawory przy szlaku podejściowym na Paportną.
Widok z Paportnej na Jasło.
Polany szczytowe Paportnej zachęcają do odpoczynku.
To się nazywa postój z widokiem!
Rzut oka w stronę Smereka.

Za Paportną żółty szlak zbiega bardzo stromo w dół – odcinek dałby się pewnie we znaki przy podejściu. W półtorej godziny od Rabiej Skały stajemy przy rozstaju szlaków na Jaworniku

Z Paportnej na Jawornik – jawory kradną nasze serca.

Jawornik – Wetlina

Jawornik  (1021 m n.p.m.) to ostatni szczyt na naszej trasie. Odbija stąd zielony szlak do centrum Wetliny, my jednak tym razem trzymamy się żółtego szlaku. Ścieżka przecina polanę szczytową Jawornika (ograniczone widoki), a następnie schodzi w las. Na początku nachylenie jest niewielkie, potem nieco się zwiększa.

Widoki z Jawornika są już ograniczone drzewami.

Żółty szlak zaprowadzi nas aż do Wetliny – połączy się z szosą na wysokości przystanku autobusowego Stare Sioło. Aby dotrzeć do Smereka, skąd rano zaczynaliśmy wycieczkę, będzie trzeba przejść ok. 2,5 km na północny wschód asfaltem.

Nam niespecjalnie uśmiecha się ta perspektywa, więc na wysokości Kiczerki odbijamy w lewo w leśną nieznakowaną drogę prowadzącą do Smereka. Nasza leśna droga po dłuższej chwili połączyła się z solidniejszą asfaltową drogą – a stamtąd krótkim łącznikiem przedostaliśmy się do znaków czerwonego szlaku, którym wędrowaliśmy na początku naszej wycieczki.

Plusem skrócenia drogi było to, że nie musieliśmy przez ostatnie pół godziny dreptać ruchliwym asfaltem: wyszliśmy w Smereku akurat na zostawiony rano samochód. Nie polecamy jednak tej opcji – droga leśna wyglądała na nieużywaną od dłuższego czasu, była zarośnięta, miejscami podmokła, z powalonymi na nią drzewami. Trasa była też dość skomplikowana orientacyjnie – mocno przyglądaliśmy się mapie. Jeśli chodzi o czas, pewnie tak samo szybko byśmy zjawili się w Smereku, wędrując żółtym szlakiem, a następnie główną szosą.

Opuszczamy żółty szlak i skręcamy w nieoznakowaną drogę sprowadzającą do Smereka.
Spotkanie z padalcem.
Idziemy przez wyżłobiony przez wodę wąwóz.

Tak czy siak, zjawiliśmy się przy samochodzie zmęczeni, ale bardzo usatysfakcjonowani wycieczką. Jej atrakcyjność przerosła nasze oczekiwania – zarówno pod względem widokowym, jak i urozmaicenia trasy. Na pewno będziemy tu wracać!

Więcej propozycji wycieczek po Bieszczadach? Zajrzyjcie tutaj. 🙂

Pętla z Wetliny przez Dział, Rawki i Kremenaros

Prawdziwa „wyrypa bieszczadzka” prowadząca przez dzikie ostępy puszczy bukowej porastającej pasmo graniczne. Wycieczka obfituje we wspaniałe widoki – począwszy od polan szczytowych Działu, po Małą i Wielką Rawkę,  podszczytowe polany Czoła, Rabią Skałę i Papartną. Trzydziestokilometrowa pętla przeprowadzi Was przez aż 12 bieszczadzkich szczytów. Wielką frajdą jest sama świadomość wędrówki głównym grzbietem Karpat i europejskim działem wodnym. 12 godzin prawdziwie bieszczadzkiej włóczęgi!

Pętla Wetlina – Rawki – Kremenaros – Rabia Skała – Wetlina

23 lipca 2020 r.

Informacje praktyczne

Najważniejsze to pamiętać, że wycieczka naprawdę jest bardzo długa i wymaga dobrej kondycji. Przejście całości (z odpoczynkami) zajmie Wam ok. 12 godzin (w tym pokonacie ok. 1400 m przewyższenia). W związku z tym trasę najlepiej planować na lato, gdy dzień jest długi i nie denerwujemy się, że zastanie nas noc na szlaku. Z całą pewnością nie można wyruszać na ten szlak prosto zza biurka, bo przypłacimy to kontuzją. Pętlę można zrobić w obu kierunkach – każdy ma swoje plusy i minusy. My zaczęliśmy od wejścia przez Dział na Rawki – głównie  z tego powodu, że chcieliśmy mieć szybko za sobą tłoczny odcinek szlaku (Mała Rawka-Kremenaros). Wejście na Dział jest bardzo wygodne i niemęczące – szybko znajdujemy się na dużej wysokości, z której możemy cieszyć oko widokami. Minusem tej kolejności jest to, że na paśmie granicznym znajdujemy się, gdy już jesteśmy zmęczeni. Przejście odcinka Kremenaros- Rabia Skała to 5,5-godzinna wędrówka i to bez możliwości wcześniejszego zejścia znakowanym szlakiem w dolinę. Na tym odcinku szlak graniczny przechodzi przez osiem szczytów, oczywiście podzielanych przełęczami, więc jest sporo schodzenia i podchodzenia, co – jak się domyślacie – jest męczące. Jeśli nie przeszkadza Wam wzmożony ruch turystyczny, równie dobrze można iść w odwrotnym kierunku (uwaga, wejście od Wetliny na Jawornik jest strome i nużące) i na widokowych Rawkach stanąć w pięknym popołudniowym słońcu.

Szlak omija Bacówkę pod Małą Rawką, więc przez cały dzień nie będzie możliwości uzupełnienia zaopatrzenia w jedzenie i picie (na paśmie granicznym nie ma też strumyczków, w końcu to dział wodny:), jedyne źródełko znajdziecie w okolicy Przełęczy pod Czerteżem (jest odpowiedni drogowskaz) – weźcie to pod uwagę przy szykowaniu się na wycieczkę. W razie potrzeby trasę można skrócić, schodząc nieznakowaną drogą z Przełęczy pod Czerteżem w kierunku Wetliny (choć ominiemy wtedy dużo widokowych miejsc). Samochód najdogodniej zostawić w Wetlinie przy punkcie zejścia zielonego szlaku z Jawornika – jest  tam spory bezpłatny parking.

Z Wetliny przez Dział na Rawki

Rano zostawiamy samochód przy zejściu zielonego szlaka z Jawornika –  co oznacza, że na początku wycieczki musimy podejść ok. 10 min szosą w kierunku Ustrzyk Górnych. Ma to jednak ten plus, że na koniec dnia schodzimy prosto do zostawionego na parkingu samochodu. Po ok. kilometrze marszu szosą docieramy do wyjścia szlaku na Rawki przez Dział. Mijamy punkt sprzedaży biletów i zaczynamy podchodzić ścieżką przez bukowy las. Szlak jest idealnie nachylony, więc szybko i stosunkowo bez wysiłku zdobywamy wysokość.

Ruszamy z Wetliny.
Na Dział podchodzimy przez piękny bukowy las.
Urokliwe huby na starych bukowych pniach.
Przechodzimy przez jeden z potoczków spływających ze stoków Działu.

Mimo że podejście na Rawki tą drogą to chyba opcja najdłuższa z możliwych (3,5 h), jest też wyjątkowo malownicza – już po  ok. godzinie dochodzimy na grzbiet Działu – północno-zachodniego ramienia Malej Rawki. Od tej pory co chwilę będą nam towarzyszyć piękne widoki z polan szczytowych na Połoninę Wetlińską i Caryńską oraz pasmo graniczne. Dział ma aż trzy kulminacje (1110, 1141, 1147 m n.p.m.), ale wcięcia między nimi nie są głębokie – niemal niezauważalne. To bardzo przyjemny, widokowy szlak podejściowy, w dodatku dużo bardziej kameralny niż tłumnie uczęszczana trasa z Przełęczy Wyżniańskiej.

Po osiągnięciu grzbietu Działu szlak często prowadzi przez piękne widokowe polany.
Przed nami widać Rawki oraz Kremenaros z pasmem granicznym – tamtędy właśnie będziemy szli.
Po lewej przełęcz między połoninami Wetlińską i Caryńską
Połonina Wetlińska wydaje się o rzut beretem.
Rozstaj szlaków i wiata na Dziale.
Przed nami jak na dłoni Mała – na wprost – i Wielka Rawka – lekko na prawo
Rzut oka do tyłu – tak uroczo właśnie wchodzi się na Rawki przez Dział

Rawki i Kremenaros

Mała Rawka (1272 m n.p.m.) wita nas rozległymi widokami i … tłumem turystów, którzy docierają tu z Przełęczy Wyżniańskiej. Dojście z przełęczy na Rawki jest dużo krótsze, w dodatku prowadzi obok Bacówki pod Małą Rawką – my wędrowaliśmy tędy i wiosną, i jesienią, i zimą, ale w szczycie sezonu zdecydowanie preferujemy spokojniejsze szlaki.

Na Małej Rawce skręcamy w prawo i zmieniamy kolor szlaku z zielonego na żółty. Przed nami 15 minut przyjemnej wędrówki na szczyt Wiekiej Rawki  (1304 m n.p.m.). Z wierzchołka, „ozdobionego” charakterystycznym dawnym betonowym słupem geodezyjnym, rozpościera się  kapitalny widok. Doskonale widać połoniny: Wetlińską i Caryńską,  gniazdo Tarnicy, Bukowe Berdo (relacja z wycieczki na Bukowe Berdo tutaj). Na szczytowym trawiastym zboczu urządzamy sobie bardzo miły odpoczynek na drugie śniadanie.

Tuż przed szczytem Małej Rawki. Towarzyszą nam kapitalne widoki.
Między Małą i Wielką Rawką
Za nami widoczny jak na dłoni Dział i Mała Rawka – po prawej
Na szczycie Wielkej Rawki stoi charakterystyczny betonowy słup geodezyjny.
Widok z Wielkiej Rawki na Połoninę Caryńską
Z Rawki wspaniale prezentuje się Tarnica.
Na Rabią Skałę jeszcze pięć i pół godziny. Jest moc!

Od szczytu Wielkiej Rawki wędrujemy niebieskim szlakiem. Sprawnie docieramy do przecinki granicznej – sąsiadujące ze sobą polskie i ukraińskie słupy graniczne wyglądają bardzo malowniczo – i rozpoczynamy podejście na Kremenaros. To cały czas dość licznie uczęszczany odcinek szlaku, idziemy więc w towarzystwie innych turystów – zagęszczenie ruchu jest jednak bez porównania mniejsze niż w rejonie Tarnicy.

Po 45 minutach stajemy na szczycie Kremenarosa (wycieczkę na Kremenaros i Rawki z Przełęczy Wyżniańskiej opisujemy tutaj). Kremenaros (Krzemieniec, 1221 m n.p.m.) przyciąga turystów jak magnes, bo – mimo że zalesiony i niewidokowy, jest szczytem wyjątkowym – to tu właśnie zbiegają się granice trzech państw – Polski, Słowacji i Ukrainy, z tych trzech państw docierają też na Kremenaros szlaki. Trójstyk jest oznaczony trójkątnym słupem z napisami w trzech językach.

Przed nami nasz następny cel – Kremenaros.
Zejście z Wielkiej Rawki w stronę przecinki granicznej.
Wspaniały widok na ukraińskie Bieszczady
Początkowy odcinek zejścia z Wielkiej Rawki jest bardzo widokowy.
Docieramy do polsko-ukraińskiej granicy
Podejście na Kremenaros
Kremenaros – trójstyk granicy polskiej, słowackiej i ukraińskiej

Pasmem granicznym od Kremenarosa po Rabią Skałę

Wędrówka odludnym pasmem granicznym kusiła nas od dawna. Największym utrudnieniem była długość wycieczki – od Kremenarosa po Rabią Skałę to niemal 5 godzin samej wędrówki grzbietem, bez możliwości wcześniejszego zejścia w dolinę. Całodzienna górska wyrypa ma jednak swój perwersyjny urok – od rana więc cieszyliśmy się na długie godziny na szlaku, zmieniające się widoki i prawdziwe górskie zmęczenie na koniec dnia. Dziś z radością kontynuujemy więc wędrówkę niebieskim granicznym szlakiem z Kremenarosa w kierunku Rabiej Skały.

Idziemy głównym grzbietem Karpat, europejskim działem wodnym, przez piękne stare bukowo-jaworowe lasy. Te cenne przyrodniczo obszary pograniczne są chronione w ramach Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery „Karpaty Wschodnie”. Wędrówka nie nudzi się, bo cały czas a to trzeba podchodzić, a to schodzić. Może to i niepozorny szlak, bo wysokości względne nie są duże, ale skumulowanie zejść i podejść to prawdziwe wyzwanie kondycyjne.

Pierwszym szczytem za Kremenarosem jest Kamienna (1201 m n.p.m.). Warto na chwilę opuścić wyjeżdżoną drogę i wspiąć się na najeżony skałkami wierzchołek (tamtędy właśnie pierwotnie biegł szlak) – z prześwitów odsłaniają się urokliwe widoki w stronę połonin.

Zaczynamy wycieczkę szlakiem granicznym. Tuż obok słupek graniczny nr 1-1!
Pierwszy szczyt za Kremenarosem to Kamienna.

Za Kamienną zbiegamy na przełęcz i zaczynamy podejście na Hrubki (1186 m n.p.m.). Ta nazwa bardzo podoba się dzieciom – „jej, weszliśmy na chrupki!” – zawołali rezolutni chłopcy, wędrujący dziś ze swoimi rodzicami pasmem granicznym. A skoro już o chrupkach mowa…, to my zgłodnieliśmy i na Hrubkim urządziliśmy sobie małą przerwę „obiadową”. Zaszaleliśmy i wzięliśmy dziś ze sobą liofilizat – po dolaniu gorącej wody z termosu chwila moment i pyszna pasta carbonara czeka na zgłodniałych wędrowców. Jaka to frajda zjeść sobie coś ciepłego na całodniowym szlaku!

Szlak prowadzi przez jaworowo-bukową puszczę. Zachwycamy się zwłaszcza jaworami.
Na szczycie Hrubkiego przystajemy na przerwę „obiadową”.

Kolejny szczyt na naszej trasie to Czerteż (1072 m n.p.m.). Od południa dochodzi tu słowacki szlak z Novej Sedlicy. W ogóle Słowaków na szlaku granicznym spotykamy dziś dużo więcej niż Polaków – ale w sumie nic dziwnego: mają więcej dojść, w dodatku te dojścia są krótsze. Z naszych obserwacji wynika, że szlak graniczny często odwiedzają słowaccy turyści długodystansowi – wędrujący z dużymi plecakami, nastawiający się na kilkudniowe przemarsze.

Goździk skupiony jest kwiatem chronionym, występującym w Polsce tylko w Bieszczadach.
Za Hrubkim mijamy grób radzieckiego żołnierza Gładysza
Uwaga! Granica państwa! 🙂

Za Czerteżem nasz szlak zbiega w dół w stronę Przełęczy pod Czerteżem. Z każdym krokiem w dół towarzyszy nam myśl, że straconą wysokość za chwilę będziemy musieli odrabiać – Przełęcz Pod Czerteżem (906 m n.p.m.) to najniższy punkt na granicznym odcinku naszej trasy. W razie kryzysu kondycyjnego można stad zejść w dół nieznakowaną drogą. My jednak dzielnie kontynuujemy wędrówkę w kierunku Rabiej Skały.

Za Przełęczą pod Czerteżem, jak się domyślacie, na zmęczonych wędrowców czeka ściana płaczu. Podejście na szczyt Borsuka (991 m n.p.m.) – nie jest jeszcze specjalnie męczące, schody zaczynają się dopiero za  Przełęczą Pod Borsukiem (955 m n.p.m.). Odcinek wprowadzający na Czoło (1161 m n.p.m.) to chyba najbardziej męczące podejście na całej trasie. Na szczęście jak na zamówienie zaraz za Czołem na zmęczonych wędrowców czekają przepiękne rozległe polany (zw. Bungiłskie) z panoramicznymi widokami – wręcz stworzone do odpoczynku. My tam właśnie kładziemy się na trawie, zamykamy oczy i cieszymy się chwilą – to chyba najprzyjemniejszy odpoczynek dzisiejszego dnia, nawet mimo tego, że podczas leżenia na trawie pogryzły nas mrówki😊. Kto nie chce bawić się w Telimenę i ryzykować spotkania z gryzącymi owadami, może podejść jeszcze kawałek dalej – będzie mógł rozsiąść się w solidnej wiacie (choć przy ładnej pogodzie łąki są zdecydowanie przyjemniejszą opcją).

Za Czerteżem zaczyna się zejście na najniżej położną przełęcz na dzisiejszym odcinku granicznego szlaku.
Przed przełęczą musimy zgubić ok. 170 m wysokości.
Przełęcz pod Czerteżem – znajduje się tu jedyne na tym odcinku szlaku źródełko.
Co zeszliśmy, musimy z powrotem podejść. W drodze na szczyt Borsuka.
Piękne dziuplaste jawory skradły nasze serca.
Polany pod szczytem Czoła zachęcają do odpoczynku.
Wakacje – tylko na plaży! 😉
Tuż obok rośnie piękna lilia złotogłów.

Ostatnim na dziś szczytem w paśmie granicznym jest Rabia Skała (1199 m n.p.m.). Nazwa, pochodząca od słowa „pstry”, prawdopodobnie związana jest z barwą piaskowcowych wychodni skalnych. To właśnie na Rabiej Skale spotkamy tak rzadko spotykaną  w Bieszczadach… przepaść! Urwisko skalne ostro opada w dół na słowacką stronę. Przy szlaku znajduje się taras widokowy – dobrze z niego widać urwiste zbocza Rabiej Skały, z tarasu otwierają się też piękne widoki na słowackie szczyty. Samo urwisko obejrzymy jeszcze lepiej, gdy skręcimy w wydeptaną ścieżkę ok. 50 m przed tarasem widokowym. Można nią dojść do samej krawędzi urwiska, trzeba tylko zachować daleko idącą ostrożność – przed przepaścią nie ma żadnych zabezpieczeń. 

W drodze na kulminację Rabiej Skały.
Za nami na dalszym planie Czoło i piękna podszczytowa polana, na której odpoczywaliśmy.
Taras widokowy na Rabiej Skale.
Widok z Rabiej Skały na słowackie Bieszczady, zwane Bukowskimi Wierchami
Ścieżka doprowadza nad skraj urwiska.
Urwisko spada kilkudziesięciometrową ścianą na południową stronę Rabiej Skały.

Na Rabiej Skale opuszczamy szlak graniczny. Skręcamy w prawo za żółtymi znakami sprowadzającymi w kierunku Wetliny.  Po niedługim czasie wychodzimy na szczytowe polany Paportnej (1199 m n.p.m.). Widok stąd jest wspaniały. Wypatrujemy i odwiedzony przez nas niedawno Łopiennik (link do opisu wycieczki tutaj) i Połoninę Wetlińską i Smerek (opis wycieczki tutaj).

Widok na Paportną – to przez nią wrócimy do Wetliny.
Stoki Rabiej Skały i kulminacja Czoła.
Rozstaj szlaków na Rabiej Skale. Tu skręcamy na Wetlinę.
Podchodzimy na wierzchołek Paportnej przez piękne podszczytowe łąki.
Widok w stronę Małego Jasła.
Przyjemnie tak wędrować w przedwieczornym słońcu.

Za Paportną szlak sprowadza w dół na przełęcz oddzielającą Paportną od Jawornika (1021 m n.p.m.). Zmęczenie daje już o sobie powoli znać, a każdy krok zaczyna być bolesny. Mimo to cieszymy się przedwieczorną wędrówką przez bukowo-jaworowy las.

Na Jaworniku skręcamy w prawo w zielony szlak sprowadzający do Wetliny. Najpierw ścieżka łagodnie prowadzi wśród drzew, potem jednak zaczyna się chyba najmniej przyjemny odcinek dzisiejszej wycieczki. Nachylenie jest nieprzyjemnie duże, więc każdy krok okupujemy bólem stóp i kolan. Na szczęście zejście do Wetliny zajmuje tylko 45 minut. Przy samochodzie stajemy mega zmęczeni, ale w pełni usatysfakcjonowani fantastyczną wycieczką. 12 szczytów, mnóstwo miejsc widokowych,  główny grzbiet Karpat i to cudowne całodzienne oderwanie od wszystkich problemów, które czekają na nas na dole – na pewno wiecie, co mamy na myśli! 🙂

Między Paportną a Jawornikiem.
Zejście z Jaworika do Wetliny. Na początku łagodnie, potem będzie znacznie stromiej.

Więcej propozycji wycieczek po Bieszczadach? Zajrzyjcie tutaj. 🙂