Litwa – Kiernów, Wilno, Troki

 

 2 lipca 2011, sobota

W Warszawie 18 stopni i deszcz, w Kownie 28 stopni – front jeszcze tu nie dotarł

Warszawa – Szaukszteliszki (Šaukšteliškiai) nad Jeziorem Bebrusai,
7:20-17:20, 530 km

Byliśmy nastawieni na długą drogę z licznymi postojami, a tymczasem przejechało nam się naprawdę świetnie. Przeszkadzały tylko intensywne opady deszczu w pierwszej części drogi. Najpierw drogą na Białystok, potem na Łomżę (z postojem na drugie śniadanie w McD). Potem chłopcy zasnęli, więc udało nam się – o dziwo – pociągnąć aż 250 km i dojechać aż do Kowna. W Kownie zaszliśmy do centrum handlowego przy obwodnicy, gdzie strzelamy sobie pizzę w przyjemnej restauracji obok ogromnego akwarium z morskimi rybami. Ostatni odcinek – przez Wilkomierz (Ukmerge) prowadzi aż na miejsce.

Zakwaterowujemy się w miłym, drewnianym, dużym (i bardzo niedrogim!) domku w Szaukszteliszkach nad Jeziorem Bebrusai. Warto było przewertować setki stron w Internecie przed wyjazdem! W ośrodku takich domków jest więcej, między nimi prowadzą miłe dróżki, jest też plac zabaw nad jeziorem, bardzo przyjemne kąpielisko i … nawet sauna ze zjeżdżalnią prosto do zimnej wody!

Kładziemy chłopców spać i opanowujemy bagaże. Kładziemy się spać zupełnie wykończeni.

Ilankos Sodyba, Szaukszteliszki.

Ilankos Sodyba, Szaukszteliszki.

Ilankos Sodyba, Szaukszteliszki.

Ilankos Sodyba, Szaukszteliszki.

Nasze lokum - wokół zielono

Nasze lokum – wokół zielono

Ścieżka prosto do jeziora.

Ścieżka prosto do jeziora.

Jezioro Bebruszai.

Jezioro Bebruszai.

3 lipca 2011, niedziela

Cały dzień deszcz i 15 stopni – front przyszedł na Litwę za nami. O rety…

Rano wyglądamy za okno i się załamujemy – jest zimno i leje. Na pierwszą wycieczkę wybieramy więc – ta dam – supermarket Maxima pod Moletami (Moletai). I tak na miejscu musimy zrobić zakupy, przynajmniej będzie z głowy. Po powrocie dalej pada, więc wykorzystujemy czas na dokładniejsze zaplanowanie wyjazdu.

Popołudniowa wycieczka do Ornian (Arnionys)

Deszczowo w dalszym ciągu, ale siedzieć w domku jakoś nie potrafimy. Decydujemy się na samochodową wycieczkę do Ornian, żeby zobaczyć pałac Tyszkiewiczów z 1800 r. Na miejscu dalej pada, teren pałacu ogrodzony i zaniedbany, w dodatku chłopcy posnęli nam w samochodzie, więc robimy tylko szybkie zdjęcie z samochodu i zawracamy.

W drodze powrotnej robimy jeszcze zdjęcie drewnianego XVIII-wiecznego kościoła w Intrukach. Cały czas pada… Nieudaną wycieczkę w pewnym stopniu rekompensują nam piękne widoki za oknem – droga z Molet do Ornian jest bardzo malownicza – wszędzie górki i dołki („droga nam się kończy!” – krzyczy Tymuś), zielono, jeziornie i mało ludzi. Do tego kręto i asfalt na jedno koło.

Wieczorem – hura! – wreszcie przestaje padać i udaje nam się pójść na rekonesans nad nasze jezioro. Witamy się z łabędziem. Chłopcy z zapamiętaniem – o zgrozo – grzebią rękami w kałużach.

Palac Tyszkiewiczów, 1800 r, Orniany (Arnionys).

Palac Tyszkiewiczów, 1800 r, Orniany (Arnionys).

Powitanie Jeziora Bebruszai.

Powitanie Jeziora Bebruszai.

A chłopcy grzebią sie w wodzie.

A chłopcy grzebią sie w wodzie.

4 lipca 2011, poniedziałek

Lepiej! 20 stopni i przebłyski słońca

Wycieczka do Kiernowa (Kernave)

Dzisiejszy dzień w pełni wynagradza nam wczorajszy. Całej wycieczce na 5-stopniowej skali atrakcyjności dajemy 5!

Ten ważny dla tożsamości narodowej Litwinów rezerwat archeologiczny obejmuje 5 grodzisk-wzgórz z ok. XI w. Na cztery można wejść po drewnianych schodkach, co bardzo podoba się Tymusiowi. My chcemy wejść tylko na jedno grodzisko, ale Tymo nie przepuszcza okazji – koniecznie musimy wejść na wszystkie. Ale z niego turysta!

Sebuś też spisuje się na medal, choć nieco inne rzeczy go interesują – np. fascynuje się kamyczkami w pozostałościach pierwszego chrześcijańskiego kościoła.

W ogóle same dojazdy samochodem na wycieczki są na Litwie bardzo przyjemne – za oknem jest bardzo zielono i na trasach przelotowych częściej spotykamy bociany niż domy.

Po południu idziemy na spacer na kemping położony niedaleko naszej mety. Sebuś połowę drogi przechodzi na własnych nóżkach! Trudno go tylko odciągnąć od błotnistych kałuż, przy których kuca i do których z namaszczeniem wrzuca kamyczki. A Tymo mu towarzyszy… Ratunku!

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

04. Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

05. Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

06. Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

07. Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

Rezerwat archeologiczny w Kiernowie (Kernave).

08. Tymo 'zaliczył' wszystkie gordziska!.

Tymo 'zaliczył’ wszystkie grodziska!.

09. Zwieńczenie ośmiobocznej kapliczki z XIX w.

Zwieńczenie ośmiobocznej kapliczki z XIX w.

10. Popołudnie w Ilankos Sodyba.

Popołudnie w Ilankos Sodyba.

 

5 lipca 2011, wtorek

Przed południem do 25 stopni, potem deszcz i do 20 stopni

Wycieczka do Wilna

Ze względu na możliwości naszych najmłodszych turystów zwiedzanie stolicy Litwy planujemy podzielić na dwie części. Pomysł okazuje się strzałem w dziesiątkę – mamy przyjemną wycieczkę, a nie maraton z wywieszonym językiem i marudzącymi dziećmi. Inna sprawa że – nie oszukujmy się – nasze zwiedzanie w towarzystwie kilkulatków ma charakter mocno okrojony. Ale czy trzeba zwiedzić szczegółowo każdy mijany kościół? Nie zamienilibyśmy na to naszej wesołej gromadki!

Parkujemy tuż obok pięknego „koronkowego” średniowiecznego kościoła św. Anny, oglądamy też stojący przed nim słynny pomnik Mickiewicza. Stamtąd ruszamy spacerkiem dalej. Idziemy ulicą Zamkową z kamieniczkami sięgającymi XIV w (wiele z nich pełniło funkcję domów kanoników). Potem oglądamy wejście na teren Uniwersytetu Wileńskiego i pałac biskupów wileńskich (kon. XVIII, przeb.) – obecną siedzibę prezydenta Litwy. Zatrzymujemy się na dłużej przez białą, obecnie klasycystyczną katedrą św. Stanisława (świątynia gotycka, wielokrotnie przebudowywana, ostatnio w XVIII w). Stąd już krok do Zamku Dolnego (odbudowanego w … 2009 r.!), jednak najbardziej podobają nam się pozostałości Zamku Górnego (XV w) z basztą zw. Wieżą Giedymina. Tuż pod nią urządzamy sobie klimatyczny postój na drugie śniadanie. M. z T. wchodzą na szczyt, skąd podziwiają piękny widok na Wilno z wijącą się Wilią. Zjeżdżamy kolejką linowo-terenową – to duża atrakcja dla chłopców. Inne części miasta planujemy zwiedzić innym razem.

Wilno bardzo nam się podoba. Jest czysto i europejsko.

Chłopaki – dopingowani „ulicą lizakową” i „ulicą mambową” spisują się na medal. Sebcik sporą część zwiedzania przesypia w wózku.

Po południu leje, więc leniuchujemy w domku. I dobrze!

Gotyckie kościoły w Wilnie - Św. Anny i Berndynów.

Gotyckie kościoły w Wilnie – Św. Anny i Berndynów.

Ulicami Wilna.

Ulicami Wilna.

Plac katedralny.

Plac katedralny.

Katedra Św. Stanisława, klasysyzm, XIV, postać z XVIII w.

Katedra Św. Stanisława, klasysyzm, XIV, postać z XVIII w.

Odbudowany zamek dolny, 2009 r.

Odbudowany zamek dolny, 2009 r.

Na Górę Zamkową.

Na Górę Zamkową.

Baszta zamku górnego - wieża Giedymina, XV w.

Baszta zamku górnego – wieża Giedymina, XV w.

Wilno z Wieży Giedymina.

Wilno z Wieży Giedymina.

Zjazd kolejką z Góry Zamkowej.

Zjazd kolejką z Góry Zamkowej.

6 lipca 2011, środa

Po pochmurnym poranku słoneczny i dość ciepły dzień

Wycieczka do Parku Europejskiego (Europos Parkas) pod Wilnem

Pod nazwą „Park Europejski” kryje się muzeum rzeźby współczesnej na wolnym powietrzu. Dzieła zostały stworzone przez artystów z różnych krajów. Sztukę zaprezentowaną w takiej formie można przyjemnie zmieniać nawet z kilkuletnimi dziećmi! Trasa wiedzie przez las, zza drzew co chwilę wyłaniają się różne „dziwy” – jak to mówi Tymuś – np. „drzewo informacyjne” z telewizorów, ogromne krzesło, liście tańczące na wietrze, „niemożliwy” plac zabaw (m.in. z huśtawką na kółkach). Chłopcom bardzo się podoba. Do takich muzeów możemy chodzić nawet codziennie!

Sebuś przez pół godziny idzie na własnych nóżkach; widać, że rzeźby go ciekawią. Tymo przed każdą wyprawą regularnie wręcza wszystkim „bilety” z domina.

Po południu spędzamy miłe chwile na naszym terenie, a potem idziemy na krótki spacer polną drogą przy naszym ośrodku. Sebuś namiętnie poluje na kałuże – nie może przepuścić żadnej z nich! Pierwszy dzień z ciepłym, słonecznym popołudniem odczuwalnie poprawia nam humory.

Park Europejski.

Park Europejski.

Infotree, Litwa - Park Europejski.

Infotree, Litwa – Park Europejski.

Double Negative Pyramid, USA - Park Europejski.

Double Negative Pyramid, USA – Park Europejski.

Drinking Structure..., USA - Park Europejski.

Drinking Structure…, USA – Park Europejski.

Chair-Pool, USA - Park Europejski.

Chair-Pool, USA – Park Europejski.

Park Europejski.

Park Europejski.

Mobile Games, Litwa - Park Europejski.

Mobile Games, Litwa – Park Europejski.

Catch the Wind, RPA - Park Europejski.

Catch the Wind, RPA – Park Europejski.

Popołudnie w Ilankos Sodyba.

Popołudnie w Ilankos Sodyba.

7 lipca 2011, czwartek

Chwilami gorąco, chwilami konwekcyjne ulewy

Wycieczka do Trok (8:40-14:00)

Troki to żelazny punkt programu większości wycieczek po Litwie. Faktycznie, spotykamy tu bardzo wielu Polaków – zarówno turystów, jak i grup zorganizowanych. Czy warto tu przyjechać? – zdecydowanie tak – w Trokach każde miejsce pachnie historią, zamek na wyspie urzeka, wątek karaimski ciekawi, a atrakcje turystyczne są łatwo dostępne dla zwiedzających.

Zaczynamy zwiedzanie od spaceru ul. Karaimską, wzdłuż której rozlokowały się domki karaimów – wyznawców karaimizmu – religii wyłonionej z judaizmu na przełomie VII i VIII w. Karaimi rozproszyli się po świecie, do Trok zostali sprowadzeni w średniowieczu przez Wielkiego Księcia Witolda. Oglądamy XVIII-wieczną kienesę – karaimski dom modlitwy, odnajdujemy Muzeum Karaimskie. Na tym kończymy wątek karaimski – wędrujemy dalej. Oglądamy kościół z XV-XVIII w i pozostałości zamku lądowego (obecnie w odbudowie). Trasa naszego spaceru widzie urokliwym brzegiem trockiego jeziora. Wreszcie docieramy do kluczowego punktu programu – zrekonstruowanego Zamku na wyspie, zbudowanego w XIV w. przez Księcia Witolda. Zamek robi na nas ogromne wrażenie. Dolny zamek oglądamy głównie z zewnątrz, po górnym myszkujemy nieco dłużej. Tymo ochoczo wspina się po drewnianych schodach, Sebuś zażywa rozkoszy ziemskich, grzebiąc się w drobnych kamyczkach na podzamczu.

Planujemy zajść do karaimskiej restauracji na kibiny – rodzaj tradycyjnych karaimskich pierogów, ale w drodze łapie nas deszcz – dość długo przeczekujemy go pod drzewem,
w końcu, trochę mokrzy, rezygnujemy z restauracji.

Wracając, zahaczamy o Landwarów, gdzie oglądamy pałac Tyszkiewiczów (XIX), zbudowany w stylu gotyku angielskiego.

Wieczorem jeszcze mały spacer. Mieszkamy we wspaniale odludnej okolicy, wokół bociany i polne drogi.

Zmęczeni po intensywnie spędzonym dniu chłopcy zasypiają przed 20:00. I o to chodzi!

Troki - zamek na Jeziorze Galwe.

Troki – zamek na Jeziorze Galwe.

Ulica karaimska i domy Karaimów.

Ulica karaimska i domy Karaimów.

Kapliczka Św. Jana Nepomucena (XVII w).

Kapliczka Św. Jana Nepomucena (XVII w).

Brzegiem Jeziora Galwe.

Brzegiem Jeziora Galwe.

Zamek w Trokach XIV-XV w.

Zamek w Trokach XIV-XV w.

Zamek w Trokach

Zamek w Trokach

Na zamku w Trokach.

Na zamku w Trokach.

Pałac Tyszkiewiczów w Landwarowie XIX w.

Pałac Tyszkiewiczów w Landwarowie XIX w.

Drogi 'na jedno koło'.

Drogi 'na jedno koło’.

Litwa, 2011.07

Chyba nie potrafimy podzielić krajów na te bardziej i mniej interesujące – my chętnie pojechalibyśmy wszędzie… Planując zwiedzanie Europy, najchętniej zahaczylibyśmy o każdy kraj. Póki mamy małe dzieci, postanawiamy zacząć od krajów położonych najbliżej nas, wymagających najkrótszego dojazdu. Wciąż wspominając z sentymentem przepiękne widoki na Suwalszczyźnie, na pierwszy ogień bierzemy Litwę.

Wyjazd okazał się bardzo udany – Litwa to spokojny kraj, idealny do wypoczynku dla wszystkich spragnionych kontaktu z przyrodą i tych chcących odpocząć od modnych zagranicznych kurortów, zatkanych różnojęzycznym tłumem turystów. Aż przykro słuchać o sporach polsko-litewskich – my podczas dwutygodniowego pobytu nie spotkaliśmy się z żadnymi objawami niechęci w stosunku do nas, a wręcz przeciwnie – Litwini, z którymi się stykaliśmy (np. nasi gospodarze), byli może nieco zdystansowani, ale zazwyczaj bardzo uśmiechnięci, pomocni i serdeczni.

 

Troki - zamek na Jeziorze Galwe.

Część I – Kiernów, Wilno i Troki

 

...Obcy nadchodzą!.

Część II – Kowno, wzgórza, grodziska i… kosmos

 

09. Spacer w okolicy Szaukszteliszek

Część III – Rumszyszki i Wilno (po raz drugi)

 

Litwa to niewielki kraj, którego główne atrakcje można obejrzeć w trakcie dwu-, trzytygodniowych wakacji. Odpoczynek tutaj to naszym zdaniem dobry pomysł na wyjazd z dziećmi – jest kameralnie, nie ma tłumów, wokół  mnóstwo doskonałych terenów rekreacyjnych. Mogliśmy naprawdę tutaj wypocząć, przy okazji dostarczając sobie solidnej dawki wrażeń turystycznych.

Szkoda nam wyjeżdżać – jak zwykle zostało tyle do zobaczenia. Musimy koniecznie wybrać się jeszcze co najmniej w rejon Mierzei Kurońskiej (i zobaczyć Nidę, Kłajpedę, Górę Krzyży i Górę Czarownic) oraz Druskiennik – w te okolice przyciąga niezwykłe Muzeum Rzeźby Sowieckiej Gruta, same Druskienniki, a także malownicze Wiejsieje, Liszków i Merecz. Cóż, miejmy nadzieję, że na wszystko przyjdzie czas.

Litwa w oczach Tyma.

Litwa w oczach Tyma.

Góry Orlickie, Stołowe i okolice

8 czerwca 2011, środa

Duszno, wieczorem deszcz, 27 stopni

Wycieczka do Kudowy Zdroju

Dziś robimy sobie odpoczynek od wycieczek górskich i planujemy zwiedzenie trzeciego pobliskiego kurortu – Kudowy Zdroju. Najpierw podjeżdżamy do niezwykłej atrakcji Kudowy – kaplicy czaszek w Kudowie-Czermnej. Ta niewielka barokowa (kon. XVIII w) kaplica słynie z tego, że jej ściany i sklepienie pokrywają ciasno tysiące kości ludzkich – zmarłych z okresu XVII i XVIII w. Oglądamy kaplicę na zmianę, w tym czasie chłopcy bawią się kamyczkami i fascynują się kratką odpływową. Kaplica czaszek robi duże wrażenie, które jednak zapewne byłoby spotęgowane w innych warunkach zwiedzania – dziś wchodzi tu wycieczka za wycieczką, a cała infrastruktura wokół kaplicy przypomina maszynkę do zarabiania pieniędzy.

Po zwiedzeniu kaplicy podjeżdżamy do centrum Kudowy i ruszamy na spacer po parku zdrojowym. Tutaj nareszcie tańcząca fontanna jest czynna. Siłą musimy odciągać od niej Sebka – dla niego atrakcją nr 1 byłoby całodzienne wrzucanie do niej kamieni… Wchodzimy do mieszczącej się w pięknym budynku pijalni wód, a potem dłuższy czas spacerujemy po parku. To uzdrowiskowe serce Kudowy jest bardzo zadbane – wszędzie donice z kwiatami, w parku piękne drzewa, miłe wrażenie robią też budynki zdrojowe. Kudowa podoba nam się chyba najbardziej spośród wszystkich zwiedzonych w ostatnich dniach uzdrowisk.

Na koniec odwiedzamy położony w parku plac zabaw, co obaj chłopcy witają z radością. Tymo świetniej opanowuje wspinaczkę po linach-pajęczynach, a Sebuś biega za innymi dziećmi i rozkręca fantastyczną zabawę – w raczkowanie.

Na koniec podjeżdżamy obejrzeć siedzibę Parku Narodowego Gór Stołowych z Muzeum Żaby.

Kaplica czaszek w Czermnej, XVIII w.

Kaplica czaszek w Czermnej, XVIII w.

A to zajmuje naszych chłopców.

A to zajmuje naszych chłopców.

Kudowa Zdrój.

Kudowa Zdrój.

Kudowa Zdrój.

Kudowa Zdrój.

Kudowa Zdrój.

Kudowa Zdrój.

Popołudniowa wycieczka do Wambierzyc

Planowaliśmy jechać do Błędnych Skał, ale nie trafiliśmy z czasem wjazdu na jednokierunkowy końcowy odcinek drogi, więc zmieniamy plany na Wambierzyce. Miejscowość ta słynie z zespołu kalwaryjnego (XVII, przeb. XIX), na który składają się 74 kaplice pięknie położone na wzgórzach. Spod wejścia do kalwarii rozlega się piękny widok na majestatyczny barokowy (XVII/XVIII) kościół pw. nawiedzenia NMP. Nie udaje nam się przespacerować wszystkimi dróżkami kalwarii wambierzyckiej, bo przepłasza nas burza.

Z punktu widzenia dzieci największą atrakcją Wambierzyc jest jednak XIX-wieczna (!) ruchoma szopka. Podziw budzi zwłaszcza doskonale zachowany mechanizm zegarowy, uruchamiający figury (które – nota bene – poruszają się w b. pomysłowy sposób – np. dzięcioł stuka dziobem w dwie strony drzewa). To niesamowite, że to wszystko działa od ponad 100, a w przypadku części scen – nawet od 150 lat. Chłopcy z ciekawością oglądają wszystkie 7 scen, przedstawiających sceny z życia Chrystusa, oraz pracę górników w kopalni.

Bazylika Maryjna w Wambierzycach, XVII-XVIII w.

Bazylika Maryjna w Wambierzycach, XVII-XVIII w.

Kalwaria w Wambierzycach, XVII - XVIII w.

Kalwaria w Wambierzycach, XVII – XVIII w.

Wchodzimy oglądać ruchomą szopkę z poł. XIX w.

Wchodzimy oglądać ruchomą szopkę z poł. XIX w.

9 czerwca 2011, czwartek

Rano deszcz i 11 stopni, potem lepiej – 16 stopni i nie pada – ale szał!

Wycieczka do Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju

Będąc w okolicach Dusznik, niewybaczalnym grzechem byłoby przegapienie takiej atrakcji. Ogromne wrażenie robi już sam przepiękny budynek starej papierni z 1605 roku. To żywa historia, której można tu własnoręcznie dotknąć – i to dosłownie, podczas warsztatów czerpania papieru, to jedyne takie miejsce w Polsce.

Co prawda w naszym przypadku zwiedzanie ogranicza się do biegania pomiędzy grupami wycieczkowymi za marudnym Sebciem, który dziś sam już nie wie, czego chce. W efekcie wieczorem dopiero w Internecie doczytujemy sobie na spokojnie, jak wyrabia się papier, bo na spokojne poczytanie sobie nie było szans.

Po południu obaj chłopcy zasnęli w domu. Sebek spał 3 godziny, aż obiad musieliśmy jeść na zmianę.

Stara Papiernia (1605 r), Duszniki.

Stara Papiernia (1605 r), Duszniki.

Stara Papiernia, Duszniki.

Stara Papiernia, Duszniki.

Muzeum Papiernictwa w Dusznikach.

Muzeum Papiernictwa w Dusznikach.

Wieczorne wejście na Orlicę

Po południu wreszcie przestaje padać, więc decydujemy się na spacer, przy okazji którego zdobywamy jeszcze jeden szczyt KGP – Orlicę (1084 m n.p.m.), najwyższe wzniesienie polskiej części Gór Orlickich. To bardzo miły spacer leśną drogą, niewygodnie nam tylko przez ostatnie 300 m – wąska ścieżka i mokre trawy – trzeba było nieść chłopaków, żeby kompletnie się nie przemoczyli. Obaj pobijają dziś swój rekord wysokości. Na szczycie słodko siedzą obok siebie na głazie. Jesteśmy bardzo dumni z naszych turystów. W ogóle cały spacer jest przesympatyczny – jak dobrze, że wciągnęliśmy się w ideę KGP – gdyby nie to, zapewne nie odwiedzilibyśmy tak urokliwego miejsca!

Na Orlicę, Góry Orlickie.

Na Orlicę, Góry Orlickie.

Widok na Góry Bystrzyckie.

Widok na Góry Bystrzyckie.

Orlica, 1084 m n.p.m.

Orlica, 1084 m n.p.m.

Orlica, 1084 m n.p.m.

Orlica, 1084 m n.p.m.

Powrót z Orlicy - super tata.

Powrót z Orlicy – super tata.

Powrót z Orlicy.

Powrót z Orlicy.

10 czerwca 2011, piątek

Słońce wychodzi zza chmur, do 20 stopni

Wyprawa do Torfowiska pod Zieleńcem (9:15-12:45 z dojazdem)

Jedziemy obejrzeć rezerwat chroniący naturalny obszar torfowiskowy wraz z właściwą mu roślinnością. Zwiedzenie rezerwatu umożliwia  ciekawa ścieżka przyrodnicza, przyjazna turystom z dziećmi – są tu i wiaty turystyczne, i wieża widokowa, i kładki przez bagna. To miła odmiana dla górskich spacerów. Zadziwia nas konstrukcja wieży widokowej – została zbudowana na tratwach-platformach, zapobiegających zapadaniu się konstrukcji. Zauważamy, że znaczna część torfowiska jest zarośnięta lasem – miejscami przypominają nam się suchary z Wigierskiego PN.

W drodze powrotnej Sebuś zasypia, a my podjeżdżamy pod Schronisko pod Muflonem – tym razem R. biegnie zrobić zdjęcie, kupić kartę i przybić pieczątkę

Do torfowiska pod Zieleńcem.

Do torfowiska pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem.

Widok na Duszniki sprzed schroniska.

Widok na Duszniki sprzed Schroniska pod Muflonem.

Buuu… Nie może być za pięknie… Po południu Sebuś budzi się z temperaturą, więc popołudnie musimy zaplanować osobno. R. zostaje z nim w domu, a M. z Tymusiem jadą na

Wycieczkę do Błędnych Skał

Koniecznie trzeba tu zawitać, będąc w Górach Stołowych! Błędne Skały robią na nas ogromne wrażenie – przez ponad pół godziny przeciskamy się (dosłownie!) przez labirynt najprzeróżniejszych skalnych dziwów: „grzybów”, „statków”, „kurzych stóp”. Miejscami jest tak wąsko, że M. ma problemy z przeciśnięciem się z plecakiem. To trzeba zobaczyć na własne oczy!

Tymo jak w raju. Biegnie przodem i jest po prostu ZACHWYCONY, a M. – dumna ze swego turysty!

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

Błędne Skały, Góry Stołowe.

11 czerwca 2011, sobota

Słonecznie, 23 stopnie

W związku z tym, że Sebuś złapał wczoraj infekcję, ograniczamy program do minimum.

Przedpołudniowa wycieczka do Skalnych Grzybów w Górach Stołowych

Sebcik zasypia w wózku i człapią powoli z M., a T. i R. – wytrawni turyści – wyrywają do przodu na szlak. Pod nazwą „skalne grzyby” kryją się malowniczo porozrzucane po lesie wysokie skały o fantazyjnych kształtach – grzybów, bram itp. Szlak niemęczący, leśny, „grzybów” trzeba wypatrywać między drzewami lub wyrastają ogromne tuż przy szlaku. Tymo idzie bez przerw prawie 2 godziny i b. mu się podoba. Rozmawiają z R. o tym, jak się buduje domy. Ale z niego turysta w tym roku!

Po południu S. nie czuje się najlepiej i zostaje z M. w domu, a R. i T. jadą na wyprawę pt. „Błędne Skały bis” – Tymo chce pójść jeszcze raz, tak bardzo mu się wczoraj podobało!

Do Skalnych Grzybów, Góry Stołowe.

Do Skalnych Grzybów, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Pajęczyna by R.

Pajęczyna by R.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Skalne Grzyby, Góry Stołowe.

Odpoczynek pod LINIĄ.

Odpoczynek pod LINIĄ.

Granica w Górach Stołowych.

Granica w Górach Stołowych.

Wieczorem pakujemy się do domu i myślimy z niecierpliwością o wyjeździe na Litwę za 3 tygodnie! Zapisujemy również to, co musimy jeszcze w przyszłości zobaczyć w okolicach Gór Stołowych – nie na wszystko starczyło czasu: kopalnię w Nowej Rudzie, podziemne miasto Osówka, twierdze: Kłodzko i Srebrna Góra, Wodospady Pośny i Radkowskie Skały w Górach Stołowych oraz Skalne Miasto w Czechach. Gdybyśmy mogli, nie mielibyśmy problemu z zaplanowaniem pobytu nawet na 3 tygodnie!

Góry Bystrzyckie, Stołowe i Sowie

4 czerwca 2011, sobota

Piękna pogoda: słońce, 31 stopni

Warszawa – Łężyce, 7:00-16:30, 450 km

Jedzie się naprawdę dobrze, a byłoby rewelacyjnie, gdyby nie remonty i 70 km zwężeń na katowickiej. Udaje nam się machnąć drogę na dwa postoje: postój na placyku zabaw przy stacji ok. 180 km od Warszawy i zatrzymanie na obiad w znajomej z zimy restauracji przed Opolem.

Chłopaki przez całą drogę spisują się na medal; Sebuś dopiero na miejscu daje nam popalić – marudzi, ciągle chce gdzieś iść i płacze o byle co.

Zakwaterowujemy się w Łężycach. Warunki mamy komfortowe – dwupokojowy apartament z ogromnym tarasem i osobnym wejściem. Cały teren bardzo zadbany – jest czysto i  przyjemnie, dwa place zabaw, trampolina dla dzieci; do tego smaczne wyżywienie. Z chęcią wspieramy takie miejsca.

5 czerwca 2011, niedziela

30 stopni, krótki przelotny deszcz

Wycieczka na Jagodną (↑60’, ↓50’, ↕250 m, 6 km)

Naszą rodzinną przygodę z Koroną Gór Polski zaczynamy od najwyższego szczytu Gór Bystrzyckich. Jagodna to pierwszy szczyt, na który Tymuś od początku do końca wchodzi zupełnie sam (pomimo bąbla na pięcie w drodze powrotnej). Gratulacje! Sebuś też próbuje trochę iść sam – pod górę przechodzi z 200 m, a w dół nawet z pół km.

Ruszamy od strony Przełęczy Nad Porębą. Na początku nachylenie wyraźne, ale znośne. Potem większość drogi prowadzi leśną drogą do zrywki drewna.

Na szczycie urządzamy sobie przemiły popas w cieniu ambony – rozkładamy się na kocyku i konsumujemy małe co nieco. Chłopcy wesoło biegają w zasięgu naszego wzroku.

Wracamy tą samą trasą. Sebcik zasypia w nosidle.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Z )( Nad Porębą na Jagodną.

Na Jagodnej (977 m n.p.m., Góry Bystrzyckie).

Na Jagodnej (977 m n.p.m., Góry Bystrzyckie).

Na Jagodnej (977 m n.p.m., Góry Bystrzyckie).

Na Jagodnej (977 m n.p.m., Góry Bystrzyckie).

W drodze powrotnej podjeżdżamy pod dwa schroniska: Jagodna na Przełęczy Spalonej i Orlicę w Zieleńcu. Nie wchodzimy do środka, bo chłopcy śpią w samochodzie.

Popołudniowa wycieczka do parku zdrojowego w Dusznikach-Zdroju

To bardzo miłe miejsce na spacer z maluchami. Sprawia wrażenie czegoś pośredniego między parkiem i deptakiem. Są fontanny, małe kamyczki na ścieżkach – czego więcej chłopakom potrzeba… A my oglądamy pijalnię wód , ujęcie Pieniawy Chopina, dworek Chopina (w którym kompozytor bawił podczas swojej bytności w Dusznikach w 1826 r.) oraz budynki zdrojowe. Pijemy wodę Jan Kazimierz i Pieniawa Chopina. Jednym słowem: pełna regeneracja po górskiej trasie!

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Duszniki, Park Zdrojowy.

Pijalnia wód w Dusznikach.

Pijalnia wód w Dusznikach.

Dworek Chopina.

Dworek Chopina.

 

6 czerwca 2011, poniedziałek

Piękne słońce i 28 stopni, ale spory wiatr

Wycieczka na Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Gór Stołowych (9:45-12:12 od samochodu do samochodu)

Podjeżdżamy na parking od południowej strony, pod wylot drogi do Schroniska Pasterka. Dzisiaj wszystko nas zachwyca, począwszy od widoków z samochodu – zadziwiają nas wielkie głazy (skały?) porośnięte lasem, a potem jest już tylko lepiej!

Podejście do schroniska PTTK „Na Szczelińcu” wiedzie najpierw 20 min typowo „górskim” szlakiem, po głazach i korzeniach, a potem po kamiennych schodkach wśród ogromnych skał. Budynek schroniska jest niesamowicie położony tuż nad krawędzią urwiska – widok robi wielkie wrażenie! Karmimy Sebusia na ławeczkach przed schroniskiem i ruszamy dalej, nieświadomi tego, jakie przygody nas jeszcze czekają!

Podejście ścieżką turystyczną po zakamarkach Szczelińca w naszych wyobrażeniach miało być małym spacerkiem, a w takim składzie jak nasz przyniosło emocje porównywalne chyba z przejściem Orlej Perci. Strome zejścia i wejścia po kamiennych schodach, przeciskanie się wąskimi przesmykami przez „brzuch” góry, wąskie przejścia między skałami. Miejscami R. miał problemy ze zmieszczeniem się z nosidłem na plecach, a trzeba było przenieść jakoś Sebka, mimo że po nogami wąsko i ślisko. Nie wierzyliśmy ostrzeżeniom o śniegu (w upalnym czerwcu? Na takiej wysokości?), ale faktycznie okazały się prawdziwe. Samo wejście na szczytową skałę było zamknięte z powodu trwającego remontu, ale emocji na dziś starczyło nam aż nadto.

Najbardziej zadowolony chyba był Tymo – to była dla niego prawdziwa przygoda!  Przez cały dzień zadziwiał nas swoją kondycją i siłą. Trzeba go było trochę hamować, bo gdyby mógł, wszedłby chyba na każdy kamień i skałę! Sebuś był bardzo grzeczny, tylko szlag go trochę trafiał przy tych różnych atrakcjach z przeciskaniem się we wnętrzu góry. Najbardziej chciał iść na własnych nóżkach, a w takich warunkach nie dało się tego urządzić.

W PN Gór Stołowych.

W PN Gór Stołowych.

Na Szczeliniec Wielki.

Na Szczeliniec Wielki.

Na Szczeliniec Wielki.

Na Szczeliniec Wielki.

Na Szczeliniec Wielki.

Na Szczeliniec Wielki.

Na Szczeliniec Wielki.

Na Szczeliniec Wielki.

PTTK 'Na Szczelińcu'.

PTTK 'Na Szczelińcu’.

PTTK 'Na Szczelińcu'.

PTTK 'Na Szczelińcu’.

Widok sprzed schoniska 'Na Szczelińcu'.

Widok sprzed schoniska 'Na Szczelińcu’.

Widok sprzed schoniska 'Na Szczelińcu'.

Widok sprzed schoniska 'Na Szczelińcu’.

Małpolud.

Małpolud.

Ścieżka przyrodnicza na Szczelińcu.

Ścieżka przyrodnicza na Szczelińcu.

W 'sercu góry' wg Tyma.

W 'sercu góry’ wg Tyma.

Przed wierzchołkiem Szczelińca Wielkiego (919 m n.p.m.).

Przed wierzchołkiem Szczelińca Wielkiego (919 m n.p.m.).

Powrót ze Szczelińca.

Powrót ze Szczelińca.

Powrót ze Szczelińca.

Powrót ze Szczelińca.

Popołudniowa wycieczka do Polanicy Zdroju

Po drodze oglądamy arcyciekawy kościół warowny w Starym Wielisławiu.

Park zdrojowy w Polanicy – oczywiście w remoncie:) – ale i tak spacer sprawił nam dużą przyjemność; atmosfera podobała nam się nawet chyba bardziej niż w Dusznikach. Zachodzimy do pijalni, gdzie oczywiście degustujemy leczniczą wodę, potem przed pijalnią puszczamy z chłopakami bańki. Na koniec Sebcik urządza histerię przy próbach wsadzenia go do wózka, gubiąc przy tym but – na szczęście jakiś miły pan znajduje zgubę i oddaje ją nam.

Średn. kościół warowny, Stary Wielisław.

Średn. kościół warowny, Stary Wielisław.

Polanica Zdrój.

Polanica Zdrój.

Polanica Zdrój - pijalnia.

Polanica Zdrój – pijalnia.

Polanica Zdrój - pijalnia.

Polanica Zdrój – pijalnia.

7 czerwca 2011, wtorek

Słonecznie, ale wietrznie, 26 stopni

Wycieczka na Wielką Sowę (1015 m n.p.m.); ↕ ok. 5,5 km, 11:00-14:45

Podchodzimy od strony Przełęczy Sokolej. Idzie się bardzo wygodnie, spory kawałek drogą jezdną. Mijamy dwa schroniska – Schronisko Orzeł (urządzamy tu postój w drodze zejściowej) i Schronisko Sowa (jest dziś zamknięte, ale biesiadujemy na zewnętrznych ławkach).

Dalej droga jezdna zamienia się w ścieżkę, w górnej partii trochę kamienistą.

Szczyt Wielkiej Sowy wydaje się jakby stworzony do odpoczynku. Są tu wiaty, miejsca na ognisko, no i przede wszystkim niedawno wyremontowana wieża widokowa. Warto wejść na szczyt – widoki są naprawdę rozległe i imponujące.

Wracamy tą samą drogą.

Chłopaki spisują się na medal – Tymo kipi energią, udaje, że jest tramwajem, wesoło trajkocząc, pokonuje całą drogę i je za dwóch. Seba to trudniejszy turysta – ale i jego wiek jest zupełnie inny. Najchętniej wszystko by robił po swojemu i szedł tam, gdzie on chce, a nie my. Ale ogólnie jest bardzo dzielny!

W drodze powrotnej chłopcy śpią w samochodzie, a my zahaczamy jeszcze o klimatyczne schronisko Zygmuntówka (sprint M., R. w samochodzie).

Z )( Sokolej na Wielką Sowę.

Z )( Sokolej na Wielką Sowę.

Z )( Sokolej na Wielką Sowę.

Z )( Sokolej na Wielką Sowę.

Schronisko Sowa.

Schronisko Sowa.

Schronisko Sowa.

Schronisko Sowa.

Na Wielką Sowę.

Na Wielką Sowę.

Wielka Sowa, 1015 m n.p.m.

Wielka Sowa, 1015 m n.p.m.

My na Wielkiej Sowie.

My na Wielkiej Sowie.

Wielka Sowa, wieża widokowa.

Wielka Sowa, wieża widokowa.

Wielka Sowa, wieża widokowa.

Wielka Sowa, wieża widokowa.

Wielka Sowa, wieża widokowa.

Wielka Sowa, wieża widokowa.

Góry Stołowe i okolice, 2011.06

Planując ten wyjazd, w głowach przyświecała nam myśl głównie o zdobyciu kolejnych sudeckich szczytów Korony Gór Polskich. Bardzo chcieliśmy też pod własnymi nogami poczuć i na własne oczy zobaczyć niezwykłe Góry Stołowe, uznawane za jedne z najciekawszych w Polsce. Niewielkie przewyższenia do pokonania sprawiają, że sudeckie szlaki są wręcz stworzone do wycieczek z małymi dziećmi. W dodatku rejon Kotliny Kłodzkiej jest niezwykle atrakcyjny turystycznie, o czym mogliśmy się już przekonać na zimowym wyjeździe w Masyw Śnieżnika. Czy potrzeba większej zachęty do odwiedzenia tego pięknego zakątka Polski? W trakcie tygodniowego wyjazdu udało nam się całą rodziną, razem z pięcioletnim Tymkiem i półtorarocznym Sebusiem, zdobyć cztery kolejne szczyty KGP: weszliśmy na najwyższe wzniesienia Gór Bystrzyckich (Jagodna), Stołowych (Szczeliniec Wielki), Sowich (Wielka Sowa) i Orlickich (Orlica), zwiedziliśmy też dwa tutejsze uzdrowiska: Kudowę, Polanicę i Duszniki Zdrój z bardzo ciekawym Muzeum Papiernictwa.

 

Powrót ze Szczelińca.

Część I – Góry Bystrzyckie, Stołowe i Sowie

 

Widok na Góry Bystrzyckie.

Część II – Góry Orlickie, Stołowe i okolice

 

Kotlina Kłodzka – tydzień II

 

 

19 lutego 2011, sobota

-4, gęsta mgła

Tymo wraca z kolejnych lekcji (dziś już piąta!) coraz bardziej z siebie zadowolony,
bo i sukcesy są coraz większe – dziś zjechał normalną niebieską trasą i jeździł wyciągiem krzesełkowym! Potem cały wieczór buduje różne rodzaje wyciągów z klocków.

Planujemy po południu zwiedzić Jaskinię Niedźwiedzią, ale okazuje się, że nie ma już na dzisiaj miejsc. Zmieniamy więc plany.

Narty na Czarnej Górze (M. + R.), 13:15-15:50

Warunki jazdy komplikuje bardzo gęsta mgła; widoczność dodatkowo pogarszają pracujące armatki śnieżne, ale mimo to jeździ nam się bardzo dobrze, choć nie bez przygód. M. w tym mleku zjeżdża przez pomyłkę nieużywaną trasą i musi potem dłuugo jodełkować pod górę. Za to las cały w szadzi wygląda bardzo uroczo.

Piąta lekcja Tymusia.

Piąta lekcja Tymusia.

Relaks narciarza.

Relaks narciarza.

Szaleństwa chłopaków.

Szaleństwa chłopaków.

20 lutego 2011, niedziela

Nareszcie prawdziwa zima: -11 stopni, przebłyski słońca i … biało za oknem!

Dziś mamy bardzo ciekawy dzień!

Rano (do 16:00) wycieczka M. + R., a w niej:

Wejście z Przełęczy Kłodzkiej na Kłodzką Górę (ok. 2 godz. 40’ w obie strony)

Oficjalnie zaliczamy kolejny (już trzeci!) szczyt KGP – najwyższe wzniesienie Gór Bardzkich (765 m n.p.m.)! Po drodze różne atrakcje. Początek szlaku wita nas niezwykle stromym podejściem, a my – jak na złość – zapomnieliśmy dziś kijków. Idziemy ze znalezionymi naprędce badylami. Potem gubimy szlak, bo – jak się okazało – złamało się drzewo wskazujące miejsce zakrętu. Ale nie ma tego złego – idziemy piękną, trawersującą zbocze drogą, no i z pomocą mapy inaczej dochodzimy do partii szczytowych szlaku. Na szczycie robimy obowiązkową dokumentację fotograficzną i postój. Cały spacer bez ludzi, w bajkowej, zimowej scenerii.

Potem czas na „część zwiedzaniową” naszej wycieczki. Nasze cele to:

Kamieniec Ząbkowicki

Zadziwiamy się rozmiarem XIX-wiecznego pałacu Hohenzollernów (zbudowanego w bardzo „zamkowym” stylu neogotyckim) i rozmachem całego założenia parkowo-pałacowego. Pozostałości ogrodu i parku świadczą o dawnej świetności tego miejsca.
My mamy przy okazji bardzo miły spacer.

Ząbkowice Śląskie

Żeby obejrzeć krzywą wieżę, nie trzeba jechać do Pizy – wystarczą Ząbkowice Śląskie. Dawna gotycka (XIV w) strażnica jest wyraźnie odchylona od pionu i stanowi wspaniałą atrakcję turystyczną. Dodatkowo w tym urokliwym miasteczku można obejrzeć przepiękny neorenesansowy ratusz na rynku, XIV-wieczny kościół św. Anny (XIV) z renesansowymi epitafiami na ogrodzeniach i ruiny zamku (XIV w) czeskiego rodu Podiebradów.

Ale mieliśmy wycieczkę – bardzo bogatą we wrażenia!

A wieczorem – uwaga, uwaga – idziemy na rodzinne narty z Tymusiem!!! – pierwszy raz możemy we trójkę pojeździć na nartach; dla wszystkich to wielka frajda! Tymo najchętniej by zjeżdżał na krechę pługiem – potem mówi, że „to narty chcą mu jechać prosto”;-)

Zimowa droga przez )( Puchaczówka.

Zimowa droga przez )( Puchaczówka.

Wieża rycerska w Żelaźnie (XIV w).

Wieża rycerska w Żelaźnie (XIV w).

Z Przełęczy Kłodzkiej na Kłodzką Górę.

Z Przełęczy Kłodzkiej na Kłodzką Górę.

Z Przełęczy Kłodzkiej na Kłodzką Górę.

Z Przełęczy Kłodzkiej na Kłodzką Górę.

Z Przełęczy Kłodzkiej na Kłodzką Górę.

Z Przełęczy Kłodzkiej na Kłodzką Górę.

Kłodzka Góra (765 m).

Kłodzka Góra (765 m).

Pałac Hohenzollernów w Kamieńcu Ząbkowickim.

Pałac Hohenzollernów w Kamieńcu Ząbkowickim.

Ratusz w Ząbkowicach Śląskich (neorenesansowy).

Ratusz w Ząbkowicach Śląskich (neorenesansowy).

Ząbkowicka krzywa wieża (d. gotycka strażnica).

Ząbkowicka krzywa wieża (d. gotycka strażnica).

21 lutego 2011, poniedziałek

Słońce i -13 stopni

Ostatnia (szósta) lekcja Tyma z p. Kasią

Przez tydzień Tymo nauczył się zjeżdżać i skręcać pługiem, no i jeździć wyciągami: taśmowym, orczykowym i krzesełkowym. Na koniec zajęć Tymuś dostaje profesjonalny certyfikat „zdobycia podstawowych umiejętności narciarskich”! Ale jesteśmy z niego dumni! Przy okazji polecamy szkołę narciarską na Czarnej Górze – jest przyjazna dzieciom (karuzela narciarska, miłe ośle łączki z wyciągami taśmowymi) i dobrze zorganizowana.

Przed obiadem wszyscy mieliśmy iść do schroniska na Iglicznej, ale rezygnujemy
ze względu na Sebusia – jest za duży mróz. Organizujemy więc zajęcia w podgrupach. M., U. i S. spacerują koło domu po pięknym, skrzącym się śniegu, a R. i T. urządzają męską wyprawę na wieżę widokową na Czarnej Górze – wjeżdżają wyciągiem krzesełkowym (ale ziąb!) i podchodzą w śniegu po pas na szczyt. Tymo ze śmiechem przewraca się w śniegu.

Wieczorem po wykąpaniu chłopaków wyrywamy się jeszcze we dwoje na narty.

Sienna w zimowej aurze.

Sienna w zimowej aurze.

ON Czarna Góra w zimowej aurze.

ON Czarna Góra w zimowej aurze.

Zakończenie kursu narciarskiego.

Zakończenie kursu narciarskiego.

Z nart do domu.

Z nart do domu.

Męska wyprawa na Czarną Górę.

Męska wyprawa na Czarną Górę.

Na Czarnej Górze.

Na Czarnej Górze.

07. Na Czarnej Górze.

Na Czarnej Górze.

 

Na Czarnej Górze.

Na Czarnej Górze.

Męska wyprawa na Czarną Górę.

Męska wyprawa na Czarną Górę.

22 lutego 2011, wtorek

Bajkowa sceneria: -11 i słońce, tylko ziiimno!

Babska wycieczka na Czarną Górę (9:15-10:45)

M. i U. nie chcą być gorsze od chłopaków i dziś po śniadaniu same jadą na zdobycie szczytu Czarnej Góry. Krajobraz wyczarowany przez szadź sprawia, że czujemy się jak
w zaczarowanej krainie. Strome podejście na szczyt w głębokim śniegu jest b. mozolne – podziwiamy wczorajszy wyczyn Tyma. Z wieży nie ma dziś widoku, ale i tak świat wygląda jak z bajki.

Po południu: wspólna wyprawa do Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie

Jaskinia Niedźwiedzia to druga (po Jaskini Raj) w Polsce jaskinia z piękną szatą naciekową. Jaskinia wzięła swoją nazwę od znalezionych tu szczątków niedźwiedzia jaskiniowego. Zwiedzanie jest bardzo ciekawe – korytarze jaskini są pięknie podświetlone, można dokładnie obejrzeć szatę naciekową – jest ona może nieco uboższa niż w Raju, ale sama jaskinia jest bardziej przestronna. Są tu też śpiące nietoperze.

R i T. wchodzą o 13:20. W tym czasie M. i U. spacerują z Sebusiem po pawilonie wejściowym, oglądając m.in. wypchanego niedźwiedzia i lwa jaskiniowego. Sebuś koniecznie chce wejść za barierki, ale najbardziej interesują go chyba kluczyki w szafkach w depozycie;-) Potem M. i U. wchodzą na 14:40, a chłopaki wracają samochodem do domu (jest za duży mróz, żeby Sebuś mógł czekać). Po zwiedzaniu dziewczyny nie mają wyboru – wracają na piechotę z Kletna do Siennej – w sumie to kawał drogi, ale mamy piękny, zimowy spacer (15:30-16:45).

Na szczyt Czarnej Góry - teraz idą dziewczyny.

Na szczyt Czarnej Góry – teraz idą dziewczyny.

Szczyt Czarnej Góry.

Szczyt Czarnej Góry.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Do Jaskini Niedźwiedziej.

Do Jaskini Niedźwiedziej.

Do Jaskini Niedźwiedziej.

Do Jaskini Niedźwiedziej.

 Jaskinia Niedźwiedzia, Kletno.

Jaskinia Niedźwiedzia, Kletno.

Jaskinia Niedźwiedzia, Kletno.

Jaskinia Niedźwiedzia, Kletno.

Jaskinia Niedźwiedzia, Kletno.

Jaskinia Niedźwiedzia, Kletno.

23 lutego 2011, środa

Słońce, -13 stopni

M i R.: wycieczka na Śnieżnik (1425 m n.p.m.), ok. 20 km, ↑500 m, ↓700 m; 10:40-16:30

  1. Czarna Góra – Hala pod Śnieżnikiem

Wjeżdżamy wyciągiem na Czarną Górę. Poinstruowani wcześniej przez GOPR-owca, szybko znajdujemy właściwy szlak. Nasza droga wiedzie szczytami, jest bardzo dobrze oznaczona, mamy jednak spory dystans do pokonania – idziemy ok. 2 godzin. Sceneria wokół jest przepiękna.

  1. Schronisko pod Śnieżnikiem – Śnieżnik

W schronisku tłumy strażników granicznych (nawet w damskim WC:)) – mają jakieś szkolenie. Posilamy się kwaśnicą i kanapkami – to jak ambrozja w taki mróz.

Drogę na Śnieżnik świetnie przetarli nam wojskowi. Szlak prowadzi wygodną ścieżką przez las, a potem wśród karłowatych sosenek. Szczyt Śnieżnika – rozległy, z wyróżniającymi się pozostałościami po pruskiej wieży widokowej (na jej gruzach ławeczki). Hura, zdobyliśmy kolejny szczyt KGP! Widok skutecznie przysłaniały nam chmurki – a szkoda, podobno świetnie stąd widać Śnieżkę.

  1. Hala pod Śnieżnikiem – Kletno

No cóż, prawdziwy turysta nigdy tą samą droga nie wraca… Mimo że mamy bilet na kolej krzesełkową, decydujemy się wrócić inaczej. Nasza ścieżka wiedzie przez piękny las; miejscami wymaga uwagi – jest oblodzona i znacznie nachylona, potem zamienia się
w wygodną drogę. Pod Jaskinią Niedźwiedzią w Kletnie zatrzymujemy się na mały odpoczynek.

  1. Kletno – Sienna szosą

Idzie się wygodnie, samochody prawie nie jeżdżą, ale zmęczenie daje się już nam we znaki. Może jesteśmy masochistami, ale lubimy takie górskie zmęczenie – potem bolą nas mięśnie, o których istnieniu nawet nie wiedzieliśmy – człowiek czuje, że żyje!

Czarna Góra - Śnieżnik.

Czarna Góra – Śnieżnik.

Czarna Góra - Śnieżnik.

Czarna Góra – Śnieżnik.

Czarna Góra - Śnieżnik.

Czarna Góra – Śnieżnik.

Widok na Czarną Górę i otoczenie.

Widok na Czarną Górę i otoczenie.

Schronisko PTTK na Śnieżniku.

Schronisko PTTK na Śnieżniku.

Hala pod Śnieżnikiem.

Hala pod Śnieżnikiem.

Szczyt Śnieżnika.

Szczyt Śnieżnika.

Szczyt Śnieżnika.

Szczyt Śnieżnika.

Śnieżnik - Kletno.

Śnieżnik – Kletno.

24 lutego 2011, czwartek

Słońce i -10, piękna szadź cd.

Wycieczka w Góry Opawskie  (10:00-16:40)

Tym razem zabieramy ze sobą niespełna pięcioletniego Tyma – ale fajnie, że mamy już takiego dużego synka! Naszym celem jest Biskupia Kopa (889 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Gór Opawskich, a jednocześnie kolejna gwiazda w naszej KGP (nasza – piąta,
a Tymcia – pierwsza!).

Wybieramy najkrótszy dojazd, przez Czechy (Lądek, Javornik, Zlate Hory), który mimo to zajmuje dość dużo czasu. Ale jest ciekawie – m.in. oglądamy z okien samochodu urokliwy czeski Javornik z renesansowym zamkiem biskupów wrocławskich, malowniczo usytułowanym na wzgórzu. Zwracamy uwagę na odcinek drogi prowadzący granicą – doskonale widać tu, jak umowne są podziały terytoriów.

Zielonym (czeskim) szlakiem na Biskupią Kopę

Wygodny szlak drogą przez las – w sam raz dla Tyma, który raz jest wyciągiem orczykowym, raz taśmowym, raz krzesełkowym. W końcu wsiada na „wyciąg baranowy”
i jedzie na ramionach R.

Na Biskupiej Kopie

Naszą uwagę zwraca przede wszystkim doskonale zachowana pruska wieża widokowa z kon. XIX w – ze szczytu oglądamy mocno zamglony widok. To świetna atrakcja dla dziecka, jakiś „cel”, który zawsze stanowi świetną motywację do górskich wycieczek dla maluchów. Robimy dokumentację foto, dumni jak pawie z Tyma.

Biskupia Kopa – Schronisko pod Biskupią Kopą

10 min z górki na pazurki. Tymo zbiega jak szalony. Schronisko b. przyjemne, z klimatem. W środku można wybić pamiątkową monetę, a nawet obejrzeć … wystawę krawatów. Odpoczywamy przy zupie i kanapkach.

Powrót tą samą drogą. Czas nas trochę pili. Tymo pod górę na „wyciągu baranowym”, w dół zbiega sam. Wracając, rozmawiamy, jak wspaniała jest idea KGP – inaczej pewnie nie odwiedzilibyśmy tego bardzo ciekawego szlaku!

Wieczorem narty R. + T. na oświetlonych krzesełkach. Sebuś, trochę podziębiony, zostaje w domu. Rano pięknie się bawi z Babcią na śniegu przy naszym domku. Jest taki uroczy… Chce robić wszystko to samo, co Tymo – m.in. staje na głowie, robi fikołki i gra w piłkarzyki.

Czeskim szlakiem na Biskupią Kopę.

Czeskim szlakiem na Biskupią Kopę.

Wyciąg orczykowy.

Wyciąg orczykowy.

Biskupia Kopa, pruska wieża widokowa, kon. XIX w.

Biskupia Kopa, pruska wieża widokowa, kon. XIX w.

Na wieży widokowej, Biskupia Kopa.

Na wieży widokowej, Biskupia Kopa.

Na Biskupiej Kopie (889 m n.p.m.).

Na Biskupiej Kopie (889 m n.p.m.).

Do schroniska pod Kopą Biskupią.

Do schroniska pod Kopą Biskupią.

Do schroniska pod Kopą Biskupią.

Do schroniska pod Kopą Biskupią.

08. Turlańce zbiegańce.

Turlańce zbiegańce.

25 lutego 2011, piątek, DZIEŃ POŻEGNALNY

Słońce, -7 stopni, jak tu jutro wyjeżdżać…

Rano wyrywamy się na pożegnalne narty na Czarnej Górze. Doceniamy każdą minutę – jest przemiło. Potem czas na wycieczkę:

Do Marii Śnieżnej i Schroniska na Iglicznej (M., R., T.), 13:15-16:30

Sebuś dalej przeziębiony, więc niestety zostaje z Babcią w domu. Szkoda, bo nasza wycieczka w tak malowniczej zimowej aurze jest naprawdę przepiękna.

Podjeżdżamy do Marianówki i stamtąd podchodzimy żółtym szlakiem pod Igliczną (ok. 45’). Jest stromo i Tymo sporo wjeżdża na „wyciągu baranowym”, ale długie odcinki idzie też sam. Ścieżka przez piękny las, zróżnicowany drzewostan.

Na szczycie oglądamy b. malowniczo położone sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej (XVIII w). Odwiedzamy też schronisko. Prywatny właściciel obecnie je remontuje, w środku jest bardzo przytulnie, gospodarz jest naprawdę miły, a z okien piękny widok – może kiedyś wrócimy tu zanocować?

Schodzimy czerwonym szlakiem – ten wariant jest zdecydowanie łagodniejszy i łagodniejszy jako droga zejściowa. Większą część drogi Tymo może bezpiecznie sobie zbiegać.

Wieczorem pakujemy się do domu, a chłopcy dokazują. Wyjazd był tak bogaty we wrażenia, że z automatu planujemy kolejną wyprawę w Sudety!

Pożegnalne narty na Czarnej Górze.

Pożegnalne narty na Czarnej Górze.

Do Marii Śnieżnej na Iglicznej.

Do Marii Śnieżnej na Iglicznej.

Sanktuarium Marii Śnieżnej na Iglicznej.

Sanktuarium Marii Śnieżnej na Iglicznej.

Schronisko na Iglicznej.

Schronisko na Iglicznej.

Turyści docierają na miejsce.

Turyści docierają na miejsce.

Widok na Masyw Śnieżnika ze zboczy Iglicznej.

Widok na Masyw Śnieżnika ze zboczy Iglicznej.

Z Iglicznej do Marianówki.

Z Iglicznej do Marianówki.

Z Iglicznej do Marianówki.

Z Iglicznej do Marianówki.

Przelęcz Puchaczówka.

Przelęcz Puchaczówka.

Kotlina Kłodzka – tydzień I

 

12 lutego 2011, sobota

Pogoda bajkowa: słońce i -3 stopnie

Warszawa – Sienna, 6:40-18:30, ok. 445 km

Warunki jazdy: duży ruch, ale na szczęście w większości osobowy. Zatrzymuje nas korek (← remont na katowickiej) ok. 125 km od Warszawy – mamy przez to godzinne opóźnienie i dodatkowy postój (przy okazji śniadanie), co znacznie przedłuża nam podróż. Za Częstochową drogi znacznie gorsze, zwł. końcowy odcinek b. męczący – warunki jak w górach, ślisko, kręto, wąsko, tragiczna nawierzchnia. Ledwo w ciemności dostrzegamy naszą kwaterę w Siennej – intuicja R. jest powalająca!

Dzieci za to spisały się na medal. Tymo to prawdziwy kumpel. Sebuś na postojach już drepcze na własnych nóżkach – różnica w porównaniu z zeszłym rokiem jest ogromna!

Trzy postoje: dwa gastronomiczne (śniadanie w hotelu przy katowickiej ok. 125 km od Warszawy; obiad w karczmie k. Opola) i jeden turystyczny: w Nysie.

Postój w Nysie

Nysa zadziwia zabytkami wielkiej klasy i turystycznym charakterem, choć rzeczywiście po wojnie została dość chaotycznie odbudowana. Największe wrażenie robi na nas ogromna XV-wieczna gotycka katedra św. Jakuba i Agnieszki z wolnostojącą dzwonnicą. Po drodze na rynek oglądamy Piękną Studnię (XVII) z bogato zdobioną kratą, a na rynku nowoczesny, ale klimatyczny ratusz i budynek wagi miejskiej z XVIII w. Zadziwia zgrzyt stylistyczny między poszczególnymi pierzejami rynku – jedna pierzeję tworzą piękne kamieniczki, inną toporne bloki. Mimo to Nysa bardzo nam się podoba. Na odchodnym wstępujemy jeszcze na herbatkę i szybkie nakarmienie Sebcia do położonej przy rynku restauracji.

Wieczorem rozpakowujemy się w naszej kwaterze w Siennej. Jest sympatycznie, wygodnie, przestronnie i czysto. Wyżywienie pycha. Z okien widać ośrodek narciarski na Czarnej Górze.

Nyska katedra (XV) i dzwonnica (XVI).

Nyska katedra (XV) i dzwonnica (XVI).

Nyska katedra (XV).

Nyska katedra (XV).

Dom wagi miejskiej, XVII w.

Dom wagi miejskiej, XVII w.

Piękna Studnia, XVII w.

Piękna Studnia, XVII w.

13 lutego 2011, niedziela

Lekki mróz w okolicy zera, słońce za małymi chmurkami

Chłopcy wstają o … 5:20. O nieee…

Poranny rekonesans

W zeszłym roku M. długie godziny przygotowywała się do ważnego egzaminu, w tym roku R. gorączkowo uczy się do egzaminu specjalizacyjnego. W związku z tym często zostawiamy go w domu, ale na szczęście udają nam się wycieczki w pełnym składzie!

Na poranny rekonesans wybierają się M., T. i U.; R. się uczy i zostaje ze śpiącym Sebusiem. Idziemy pod ośrodek narciarski Czarna Góra. Już ogromny bezpłatny (!) parking świadczy o tym, że ośrodek czeka z otwartymi rękami na turystów. Ośrodek wydaje się nowoczesny i dobrze zorganizowany, zauważamy dwie sympatyczne ośle łączki dla dzieci z pełną infrastrukturą (Polany: Kubusiowa i Jędrusiowa). Trochę brakuje chodników na dojście pod wyciągi.

Wracając, zahaczamy o tajemniczy późnobarokowy kościółek św. Michała Archanioła, malowniczo położony na wzgórzu w Siennej (XVIII/XIX). Świątynia, określana dawniej mianem „kościoła pogrzebowego”, sprawia wrażenie opuszczonej – złamany krzyż, wybite szyby, pozostałości nagrobków cmentarnych dookoła. A tak pięknie dookoła…

Tymuś hasa jak szalony na pobliskich pagórkowatych łąkach: zbiega z górek, przewraca się itp.

Popołudniowa wycieczka do Lądka Zdroju

Udaje nam się pojechać w komplecie. Przepiękny rynek ze i przepiękne budynki zdrojowe, ale jakie wszystko dookoła zaniedbane, aż serce boli! Na rynku jest na czym zaczepić oko – uwagę zwraca zwłaszcza rzadko spotykana w Polsce kolumna wotywna z XVII w, oglądamy też imponujący neorenesansowy ratusz i pręgierz. Potem podchodzimy pod późnogotycki most nad Białą i urządzamy sobie spacer po dzielnicy uzdrowiskowej, gdzie głównym punktem programu jest piękna, zwieńczona kopułą budowla zdrojowa (Wojciech) z pijalnią wód i basenem. Drugą część spaceru S. przesypia w wózku, Tymo dzielnie nam towarzyszy.

Ośrodek Czarna Góra - rekonesans.

Ośrodek Czarna Góra – rekonesans.

Tymuś z Babcią wrzucają śnieżki do strumyczka.

Tymuś z Babcią wrzucają śnieżki do strumyczka.

Tu właśnie spędzimy nasze ferie.

Tu właśnie spędzimy nasze ferie.

Neorenesansowy ratusz w Lądku-Zdroju.

Neorenesansowy ratusz w Lądku-Zdroju.

Kolumna wotywna (XVII w) na rynku w Lądku.

Kolumna wotywna (XVII w) na rynku w Lądku.

akład przyrodoleczniczy Wojciech, XVII w.

Zakład przyrodoleczniczy Wojciech, XVII w.

14 lutego 2011, poniedziałek

Pochmurno, -3 stopnie

Rano: pierwsza lekcja na nartach Tymusia

Od 10:00 do 11:00 Tymo stawia pierwsze kroki na nartach z instruktorką – p. Kasią. Robią rozgrzewkę, ćwiczą pług i hamowanie. Sebuś zostaje z Babcią i nieświadomy osiągnięć Tyma, dwie godziny śpi.

Po południu: wyprawa do Międzygórza

To niewielka, ale przyjemna miejscowość, nieodparcie kojarzy nam się z Karpaczem. Robimy sobie wycieczkę do Ogrodu Bajek PTTK (↑35 min, ↓20 min). To piękny spacer prawdziwie górskim szlakiem. Tymo nas zadziwia: sam biegnie przodem – jest wyciągiem, a my wagonikami (nr 24 i 100); z powrotem zbiega – ale ma kondycję! Sebuś w nosidle, po ogrodzie bajek chodzi na własnych nóżkach i wsuwa babcine rogaliki. W drodze powrotnej zasypia w nosidle.

Ogród Bajek w świecie multimedialnych atrakcji może wydawać się przestarzały, ale może to właśnie jest jego atut? Miłe alejki prowadzą wśród drewnianych bajkowych postaci.
W czasie gdy dzieci rozpoznają ulubionych bohaterów, dorośli mogą poczytać sobie wszechobecne tu mądrości życiowe typu: „Brzydki mąż jest jak wrzód na d… Ani go komu pokazać, ani samemu na niego patrzeć”.

W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy Wodospadzie Wilczki (ok. 20 m – kiedyś został sztucznie podwyższony). Szczególnie imponująco wygląda surowy, głęboki skalny jar potoku.

Pierwsza lekcja Tymusia na nartach.

Pierwsza lekcja Tymusia na nartach.

Z Miedzygórza do Ogrodu Bajek.

Z Miedzygórza do Ogrodu Bajek.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Wodospad Wilczki, ok. 20 m.

Wodospad Wilczki, ok. 20 m.

15 lutego 2011, wtorek

Zima jak z bajki: słońce, między -6 a -2 stopnie

Rano Tymo odbywa drugą lekcję na nartach – dziś już trzeba go trochę namawiać,
ale post factum jest pełen zapału i zadowolony z siebie.

Potem wyrywamy się we dwoje (M. + R.) na rekonesans narciarski na Czarnej Górze (13:00-16:00)

Chłopcy grzecznie zostają z Babcią. Ośrodek ma wiele atutów – dobrze rozwiniętą infrastrukturę, dość długie trasy i brak kolejek do wyciągów. Niestety, nie wszystkimi trasami możemy pojeździć – tylko połowa ma sztuczne naśnieżanie, ale i tak nartami na Czarnej Górze czujemy się bardzo usatysfakcjonowani.

Wieczorne szaleństwa na śniegu (17:45-19:15)

Od trzech dni chłopcy urządzają nam pobudkę o 5:00, co jest trudne do zniesienia, więc chcemy ich dziś wieczorem porządnie wybiegać. Mamy nadzieje, że przewracanie się na śniegu po (pustej o tej porze) Kubusiowej Polanie spełni swoją funkcję… Z dumą patrzymy na Sebusia, który SAM zbiega w dół, nie przejmuje się upadkami (krzyczy tylko „bach”!) i protestuje, gdy chcemy go brać na ręce.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Lekarstwo na wstawanie o 5.00 - eksperymentalne.

Lekarstwo na wstawanie o 5.00 – eksperymentalne.

Lekarstwo na wstawanie o 5.00 - eksperymentalne.

Lekarstwo na wstawanie o 5.00 – eksperymentalne.

16 lutego 2011, środa

Niewielki mróz w okolicy zera

Rano trzecia lekcja Tymusia (10:00-11:00)

Tymo z dnia na dzień robi postępy – dziś jeździ już sam, skręca i hamuje pługiem. Dobrze, że dał się namówić na te lekcje.

Wycieczka do Złotego Stoku (12:50-16:20)

Naszym celem jest wyjątkowa atrakcja Kotliny Kłodzkiej – kopalnia złota. Aż trudno uwierzyć, ale historia wydobycia złota w okolicach Złotego Stoku sięga 2000 lat p.n.e. Kopalnia działała aż o lat 60. XX w; obecnie stanowi głównie atrakcję turystyczną.
Nie możemy sobie odmówić wizyty w kopalni złota, choć trochę obawiamy się, jak Sebuś zniesie półtoragodzinne zwiedzanie (jak się potem okazuje – zupełnie niepotrzebnie).

Teren kopalni jest fantastycznie przygotowany na przyjęcie turystów. Już u wejścia witają nas nietoperze z napisem „fotografujcie, ile chcecie”, są też dyby z „dupochlastem”, pajęczyny do wspinania się dla dzieci itp.

Droga do wejścia do kopalni wiedzie obok nieczynnego kamieniołomu. Po krótkim spacerze do wejścia zagłębiamy się w podziemny świat złota. Poza eksponatami związanymi stricte z wydobyciem złota naszą uwagę przyciąga podziemny wodospad. Niezwykłą atmosferę wnętrz kopalni potrafi wspaniale podsycić przewodnik. Na koniec czeka nas jeszcze jedna atrakcja – wyjazd górniczymi wagonikami na powierzchnię. Hałas przy tym niebotyczny, a niespełna półtoraroczny Sebuś wcale się nie boi! Zuch turysta! Tymo to już wytrawny znawca podziemi – zwiedza z latarką, ciekawy, zadowolony. Zwiedzanie kończymy herbatką w przykopalnianej karczmie. Ale było fajnie!

Wieczorem czujemy się, jakbyśmy zdobyli ośmiotysięcznik! Zwiedzanie z dziećmi daje inny rodzaj satysfakcji, ale to naprawdę prawdziwa satysfakcja!

Chłopcy jadą na wyprawę...

Chłopcy jadą na wyprawę…

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Podziemny wodospad !!!.

Podziemny wodospad !!!.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Wyjazd kolejką.

Wyjazd kolejką.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Rynek w Złotym Stoku.

Rynek w Złotym Stoku.

A wieczorem chłopaki znów dokazują.

A wieczorem chłopaki znów dokazują.

17 lutego 2011, czwartek

1 stopień na plusie, pochmurno

Wraz z dzisiejszym dniem oficjalnie zaczynamy zdobywanie Korony Gór Polski – plan wejścia na najwyższy szczyt każdego z pasm górskich Polski (http://kgp.amos.waw.pl). Gorąco popieramy tę inicjatywę! Książeczki zdobywcy dla wszystkich załatwione, motywacja ogromna, więc do dzieła!

Wycieczka (M. + R.) z Bielic na Rudawiec i Kowadło

  1. Bielice – Rudawiec – Bielice (10:10-12:20)

Zaczynamy od wejścia na Rudawiec (1112 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Gór Bialskich. Miły szlak przez piękny las. Na dole wszędzie brak śniegu, a tu taka piękna zima! W partii grzbietowej dobrze utrzymany szlak dla biegówek. Idzie się nam bardzo sprawnie – śnieg pokrywa nierówności terenu.

  1. Bielice – Kowadło – Bielice (13:30-15:10)

Kowadło (989 m) – najwyższy szczyt Gór Złotych to cel nr 2. Krótki i ciekawy szlak, najpierw drogą jezdną, potem ścieżką przez las, ostatni odcinek grzbietem. Pod szczytem niezwykle malownicze skałki, gdzieniegdzie otwierają się widoki. Uwaga! Szlak zielony jest mylny – w partiach szczytowych najlepiej trzymać się żółtego czeskiego szlaku.

Ogólnie cała podwójna wycieczka poszła nam dość sprawnie i nie była tak forsująca, jak się spodziewaliśmy. A jak pięknie i ciekawie było!

Tymuś i Sebuś zostają z Babcią i (podobno…) grzecznie się bawią.

Wieczorem idziemy z chłopakami na spacer na Kubusiową Polanę (18:00-19:00). Tymuś szaleje na jabłuszku. Widząc to, Sebuś też … siada na jabłuszko i zjeżdża, odpychając się nogami.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Rudawiec - Góry Bialskie.

Rudawiec – Góry Bialskie.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Kowadło, Góry Złote.

Kowadło, Góry Złote.

18 lutego 2011, piątek

Zero stopni, mgła

Rano kolejna (czwarta) lekcja Tyma. Kolejny krok milowy – Tymo już zupełnie sam radzi sobie na orczyku krzesełkowym.

Popołudniowa wycieczka do Paczkowa (13:00-17:00)

Od początku nie obywa się bez przygód. Droga samochodem z Lądka do Złotego Stoku przez Góry Złote po nocnych opadach śniegu jest śliska – zupełna szklanka. Tiry
i ciężarówki z drewnem boksujące i tarasujące drogę można było spotkać za każdym zakrętem. Ale jakoś przejechaliśmy. Uff.

Paczków

Paczków, nazywany (podobnie jak Szydłów w Górach Świętokrzyskich) „polskim Carcassonne” z powodu pięknie zachowanych murów obronnych, zwiedzamy w wilgotnej gęstej mgle, co tworzy naprawdę niezwykłą atmosferę. Oj, jest tu co zwiedzać – począwszy od głównej gwiazdy – XIV-wiecznych murów z basztami i wieżami, poprzez imponujący kościół św. Jana Ewangelisty aż po bardzo urokliwy rynek z renesansowym ratuszem. Szkoda, że brak promocji miejsc takich jak to – można by tu zrobić np. muzeum średniowiecznych fortyfikacji z tematycznym placem zabaw dla dzieci. My dziś mamy problem nawet ze znalezieniem lokalu gastronomicznego, w którym można by coś zjeść.

Droga powrotna – znów z dreszczykiem emocji, mimo że tym razem omijamy drogę przez Góry Złote. Udaje nam się jednak pomylić drogę z Bystrzycy Kłodzkiej do Siennej – błądzimy dłuższy czas bocznymi drogami, a na końcu przebijamy się przez mgłę gęstą jak mleko na Przełęczy Puchaczówka.

Wieczorem spacer M. + R. w kierunku Kletna w nastrojowej mgle.

Czwarta lekcja Tymusia.

Czwarta lekcja Tymusia.

Ratusz w Paczkowie, XVI w.

Ratusz w Paczkowie, XVI w.

Paczkowskie wieże obronne, XIV w.

Paczkowskie wieże obronne, XIV w.

Średniowieczne mury obronne w Paczkowie.

Średniowieczne mury obronne w Paczkowie.

Spacer wzdłuż murów.

Spacer wzdłuż murów.

Średniowieczne mury obronne w Paczkowie.

Średniowieczne mury obronne w Paczkowie.

Kościół w Paczkowie, XIV w.

Kościół w Paczkowie, XIV w.

Nasi turyści.

Nasi turyści.

Co by tu zjeść...

Co by tu zjeść…

Kotlina Kłodzka, 2011.02

O ośrodku narciarskim Czarna Góra słyszeliśmy same dobre opinie. Sami musieliśmy sprawdzić ich słuszność! Dodatkową motywacją do odwiedzenia Masywu Śnieżnika była dla nas wielość atrakcji turystycznych w Kotlinie Kłodzkiej – nie dla nas program „ski i after-ski” x 7 lub 14, a tutaj czuliśmy, że będziemy mieli co robić. I rzeczywiście wyjazd w Masyw Śnieżnika okazał się bardzo udany zarówno pod względem narciarskim, jak i turystycznym. Doskonała szkółka narciarska, bardzo przyjazna maluchom, wreszcie zachęciła Tymusia do porządnej nauki jazdy na nartach. Wizyty w tak niezwykłych miejscach jak kopalnia złota w Złotym Stoku czy  Jaskinia Niedźwiedzia na długo pozostaną w naszej pamięci. Na tym wyjeździe udało nam się też zdobyć pięć szczytów z Korony Gór Polskich: Rudawiec, Kowadło, Kłodzką Górę, Śnieżnik i Biskupią Kopę. Wróciliśmy w pełni usatysfakcjonowani.

 

Chłopcy jadą na wyprawę...

Kotlina Kłodzka – tydzień I

 

Widok na Czarną Górę i otoczenie.

Kotlina Kłodzka – tydzień II

Beskid Sądecki, 2011.01

Po lutowym wyjeździe w Beskid Sądecki, z 4-miesięcznym Sebusiem, czujemy pewien niedosyt, dotyczący głównie wycieczek górskich. Dlatego skwapliwie korzystamy z okazji wyrwania się na trzy dni tylko we dwoje.

21 stycznia 2011, piątek

Od -2 do zera, rano śnieg

Sebcik zostaje z Babcią U., Tymusia musimy rano odtransportować do Babci S. W drodze do Rzeszowa decydujemy się zahaczyć o Jaskinię Raj – obiecaliśmy ją kiedyś Tymusiowi, a teraz nadarza się okazja.

Warszawa-Rzeszów (z zahaczeniem o Jaskinię Raj), 6:30-15:30

Jedziemy dość sprawnie, mimo niesprzyjającej pogody rano. Tymo to już bombowy kumpel, siedzi z tyłu z Regą i jest samowystarczalny;-)

Jaskinia Raj

Poza grupami dzieci z zimowisk o tej porze roku jest tu zupełnie pusto, bez porównania z tłumami, jakie widzieliśmy podczas weekendu majowego w 2007 r. Na wejście musimy czekać 50 min, ale czas nam się nie dłuży.

Jaskinia Raj jest niewielka, ale bardzo ciekawa: mamy „formy naciekowe w pigułce”: stalaktyty, stalagmity, kolumny, makarony, wełnę, cebule, perły jaskiniowe, słonie, kalafiory itp. itd. Bardzo dobra pani przewodnik. Nam najbardziej podobały się śpiące nietoperze, bo nigdy wcześniej ich nie widzieliśmy.

Tymo był najmłodszym turystą w grupie, ale zachowywał się jak wytrawny jaskiniowiec;-) – świecił wszędzie swoją latarką i – jak się potem okazało – naprawdę uważnie słuchał pani przewodnik.

Rega grzecznie czekała 2 godz. w samochodzie…

U Babci i Dziadka jemy obiad, rozpakowujemy Tyma i jedziemy dalej. Jesteśmy zmęczeni (dzisiejsze wstawanie i wczorajsza pobudka przed 5:00 przez Sebusia…) i trudno nam się rozstać z chłopakami, ale dziko się cieszymy na kilka dni we dwoje, zeksplorowanie nowych terenów i pożycie trochę we własnym tempie.

Rzeszów-Piwniczna, 17:00-21:00, 177 km

Ogólnie jedzie się dobrze – przeszkadza tylko zmęczenie i niewyspanie. Nie możemy uwierzyć, że udało nam się wyrwać tylko we dwoje! Słuchamy Gaby i Raz Dwa Trzy Młynarski, rozmawiamy o wszystkim i jedziemy przed siebie. Cudownie…

22 stycznia 2011, sobota

-3, pochmurno

Mieszkamy w Willi Orlęta – starym (XIX) , stylowym budynku w stylu muru pruskiego, b. urokliwie położonej nad samym brzegiem Popradu.

Spacer z Wierchomli do Bacówki nad Wierchomlą (11:00-14:00)

Urokliwą drogą wzdłuż Popradu podjeżdżamy do Wierchomli i oglądamy ośrodek narciarski Dwie Doliny, który oceniamy jako bardzo dobry na rodzinny narciarski wypad (trasy niebiesko-czerwone + takie specjalne dla dzieci). Wjeżdżamy na górę kolejką krzesełkową.

Ze szczytu robimy półgodzinny spacer grzbietem do schroniska. Szlak – co się dziwić – beskidzki. oddychamy pełną piersią i nie możemy nacieszyć oczu zimową aurą.

W Bacówce pokrzepiamy się herbatą i kwaśnicą. To bardzo urokliwe miejsce, z klimatem. Podobno rozciąga się stąd piękny widok na Tatry.

Wracamy czarnym szlakiem do Wierchomli, martwiąc się o zagubionego psiaka, który na chwilę się do nas przyczepił. Nasza dzisiejsza trasa może stanowić świetną wycieczkę górską dla kilkulatków.

Popołudniowy spacer (z Regusią) po Piwnicznej

Piwniczna jest bardzo urokliwa: Poprad, kameralny park zdrojowy i stylowa pijalnia z wystawą malarstwa i nastrojową muzyką. Oglądamy skrzyżowanie mostów (wow! dla Tyma) nad Popradem i jego dopływem, a na poważnie: rynek z ratuszem, zabytkową cysterną na wodę i budynkiem muzeum (z bogatą kolekcją nart) oraz pijalnię w maleńkim parku zdrojowym (gdzie zaliczamy po szklance Piwniczanki, korzystając ze zdroju na … fotokomórkę).

Wieczorem R. uczy się do egzaminu specjalizacyjnego, a M. sprawdza kolokwia…

Mieszkamy nad samym Popradem.

Mieszkamy nad samym Popradem.

Stacja narciarska Wierchomla.

Stacja narciarska Wierchomla.

Do Bacówki nad Wierchomlą.

Do Bacówki nad Wierchomlą.

Do Bacówki nad Wierchomlą.

Do Bacówki nad Wierchomlą.

Bacówka nad Wierchomlą.

Bacówka nad Wierchomlą.

Bacówka nad Wierchomlą.

Bacówka nad Wierchomlą.

Bacówka nad Wierchomlą.

Bacówka nad Wierchomlą.

Rynek w Piwnicznej - muzeum i kościół XIX w.

Rynek w Piwnicznej – muzeum i kościół XIX w.

Piwniczańska pijalnia.

Piwniczańska pijalnia.

23 stycznia 2011, niedziela

-3, opady śniegu

Rano idziemy do kościoła w Piwnicznej, a po mszy – prosto na wyprawę.

Łomnica – Hala Łabowska – Łomnica; 9:30-15:30, ok. 15 km

Wejście niebieskim szlakiem

Na początku łagodnie, drogą, po przejściu koryta potoku szlak jednak jest poprowadzony bardzo stromo. Zastanawiamy się, czy schodzić tędy, czy wybrać nieznany ( i nie wiadomo, czy przetarty) żółty szlak. Środkowy odcinek b. malowniczy, wśród hal. Robimy odpoczynek w starym szałasie. R., siadając, załamuje z gracją ławkę;-)

Schronisko PTTK na Hali Łabowskiej

Prawdziwie turystyczna atmosfera i bardzo miły dzierżawca, z którym ucinamy przyjemną pogawędkę. Zjadamy po zupie (uwaga: nie brać gulaszowej…) i szarlotce.

Zejście do Łomnicy żółtym szlakiem

Wybieramy drogę poleconą przez gospodarza – i dobrze. Szlak b. wygodny i niesprawiający nam trudności orientacyjnych (mimo że w wielu miejscach jest zupełnie zawiany). Wiele urokliwych odcinków wśród hal, końcowy fragment malowniczą polną drogą. Tu zima najbardziej daje nam się we znaki: ostro wieje wiatr i sypie śnieg (tworząc ładne nawisy wzdłuż drogi). W dodatku pod warstwą świeżego śniegu jest lód, który co chwilę płata nam figle – przewracamy się i idziemy jak pokraki. Bardzo nam wesoło.

Z Łomnicy na Halę Łabowską.

Z Łomnicy na Halę Łabowską.

Masakryczne podejście.

Masakryczne podejście.

Z Łomnicy na Halę Łabowską.

Z Łomnicy na Halę Łabowską.

Z Łomnicy na Halę Łabowską.

Z Łomnicy na Halę Łabowską.

Z Łomnicy na Halę Łabowską.

Z Łomnicy na Halę Łabowską.

Schronisko na Hali Łabowskiej.

Schronisko na Hali Łabowskiej.

Powrót do Łomnicy żółtym szlakiem.

Powrót do Łomnicy żółtym szlakiem.

Piwniczański rynek nocą.

Piwniczański rynek nocą.

24 stycznia 2011, poniedziałek

-3, śniegu cd.

Z Rytra do schroniska „Cyrla” i z powrotem, 10:15-15:00

Od rana sypie śnieg, sypał też w nocy, więc zastanawiamy się, czy w ogóle uda nam się znaleźć szlak. Mimo to odważnie jedziemy.

Rytro-Cyrla czerwonym szlakiem

Niestety, śnieg zasypał ślady naszych poprzedników, ale ruszamy mimo to – i bardzo dobrze! Szlak nie sprawia większych trudności orientacyjnych, a wędrówka po 15-cm warstwie dziewiczego śniegu jest bardzo urokliwa. Idziemy w większości lasem (tylko na grzbiecie kilka polanek) i podziwiamy drzewa bajkowo ustrojone śniegiem.

Schronisko górskie Cyrla (prywatne)

Sympatyczni gospodarze tworzą miłą atmosferę (mimo przebudowy i remnotu). To świetne miejsce na przyszły wypad z dziećmi – przed schroniskiem plac zabaw, można wynająć miłą wolnostojącą 4-osobową chatkę.

Powrót do Rytra

Wracamy drogą, którą dojeżdżają samochody do schroniska. Łagodnie wije się wśród lasu, tylko pod warstwą świeżego śniegu jest bardzo ślisko.

W drodze powrotnej zahaczamy o ruiny zamku z XIV w, niezwykle malowniczo usytuowane na wzniesieniu nad Rytrem. W dole pięknie widać wijący się Poprad i „wilkolińcowe” pagórki.

Wieczorna wycieczka pożegnalna do Krynicy

Przejeżdżamy przez malowniczo położony nad zakolem Popradu Żegiestów. W Krynicy ucinamy sobie sentymentalny spacer, przypominając sobie nasze zeszłoroczne rodzinne ferie.

Z Rytra do schroniska Cyrla.

Z Rytra do schroniska Cyrla.

Z Rytra do schroniska Cyrla.

Z Rytra do schroniska Cyrla.

Z Rytra do schroniska Cyrla.

Z Rytra do schroniska Cyrla.

Schronisko Cyrla.

Schronisko Cyrla.

Przysiółek Makowica.

Przysiółek Makowica.

Powrót do Rytra drogą przez Makowicę.

Powrót do Rytra drogą przez Makowicę.

Ryterski zamek, kon. XIII w.

Ryterski zamek, kon. XIII w.

Widoki sprzed zamku.

Widoki sprzed zamku.

25 stycznia 2011, wtorek

Od -13 do -3 z opadami śniegu

Cała nasza randka była nadzwyczaj udana, odświeżyliśmy naszego bakcyla krajoznawczego, ale dziś czas powrotu do domu. I cudnie! Już niedługo wyściskamy nasze Skarby.

Piwniczna-Rzeszów, ok. 170 km, 7:00-11:00

Przed przyjazdem do Warszawy musimy przejechać przez Rzeszów, żeby odebrać Tymcia od Dziadków. Jedzie się sprawnie mimo sporego ruchu.

Postój w Bieczu – „perle Podkarpacia”

To przeurocze miasteczko ze ślicznymi (tak!), malowniczo wkomponowanymi w otoczenie zabytkami z XV i XVI w. Aż dziw, że jest tak nieznane. Można tu zobaczyć pozostałości murów obronnych z basztami, kościół otoczony figurami świętych, renesansowy ratusz z wieżą (ze szczytu podobno jest piękny widok – niestety, schody obecnie w remoncie), odkopany barbakan. Mamy przemiły spacer w środku podróży.

Biecz - 'Perła Podkarpacia'.

Biecz – 'Perła Podkarpacia’.

Późnogotycki kościół i dzwonnica obronna.

Późnogotycki kościół i dzwonnica obronna.

Fragmenty średniowiecznych murów obronnych.

Fragmenty średniowiecznych murów obronnych.

Późnogotycki kosciół, kon. XV w.

Późnogotycki kosciół, kon. XV w.

Późnogotycki kosciół, kon. XV w.

Późnogotycki kosciół, kon. XV w.

Ratusz ( wieża - XVI w).

Ratusz ( wieża – XVI w).

Rzeszów – Warszawa, 13:00-19:00

Zabieramy zaokrąglonego Tymusia od Dziadków i obieramy azymut dom. A już wieczorem cieszymy oczy śpiącym w łóżeczku Sebusiem.

Ziemia lubuska, 2010.08

Tereny środkowo-zachodniej Polski były dla nas do tej pory terra incognita. Ten stan rzeczy uwierał jak drzazga. Tym bardziej nęciło nas, żeby odwiedzić ziemię lubuską. Okazja nadarzyła się niedługo po wakacjach na Warmii – kilku z trudem wygospodarowanych sierpniowych dni nie mogliśmy przeznaczyć na nic innego. Ziemia lubuska to według nas idealne tereny do aktywnego wypoczynku – jest pusto, a przyroda piękna – czyste jeziora, wszędzie przepiękne lasy. Dla turystów spragnionych innego rodzaju wrażeń okolice Zielonej Góry też mają wiele do zaoferowania – stare zamki, tajemniczy Międzyrzecki Rejon Umocniony, podążanie szlakiem tradycji winiarskich. My spędziliśmy tu tylko kilka dni, ale z powodzeniem w te tereny można przyjechać na pełne dwa tygodnie i zapominieć o nudzie.

14 sierpnia 2010, sobota

22 stopnie, przelotne opady

Warszawa Niesulice, 6:10-15:30, ok. 460 km

Wygodnie jedziemy autostradą A2. Pierwszy przystanek po godzinie, zatrzymujemy się na śniadanie w zajeździe i ruszamy dalej. Drugi (i ostatni) postój urządzamy w Swarzędzu, gdzie po długich poszukiwaniach odnajdujemy i zwiedzamy

Swarzędzkie Muzeum i Skansen Pszczelarstwa

To największy tego typu obiekt w Polsce. Zdecydowanie najciekawszy dla nas jest szklany ul, w którym przez przezroczyste ściany można podejrzeć pracujące pszczoły (rety, jak ciasno tam u nich!). Bardzo rozczarowuje nas brak możliwości kupienia miodu na miejscu – gdzie jak gdzie, ale w muzeum pszczelarstwa to powinna być oczywistość. Tymo kupuje na pamiątkę świeczkę-świnkę z wosku.

Na zewnątrz bogata ekspozycja uli, ale nic poza tym – teren ma ogromny potencjał, aż się prosi o lepsze wykorzystanie. Tymciowi najbardziej podobają się ule w kształcie sowy, misia i krasnali, a Sebusiowi coś zgoła innego – rosnące w jednym miejscu żółte kwiaty. Na pożegnanie pijemy kawę w pobliskiej restauracji.

Ogólnie cała droga mija nam sprawnie i – poza małym błądzeniem w Swarzędzu i pod Świebodzinem – bez żadnych problemów. Zakwaterowujemy się w ośrodku wypoczynkowym w Niesulicach, nad Jeziorem Niesłysz. Wieczorem robimy jeszcze wypad do pobliskiej tawerny na rybkę.

Skansen pszczelarski w Swarzędzu.

Skansen pszczelarski w Swarzędzu.

Skansen pszczelarski w Swarzędzu.

Skansen pszczelarski w Swarzędzu.

Skansen pszczelarski w Swarzędzu.

Skansen pszczelarski w Swarzędzu.

Skansen pszczelarski w Swarzędzu.

Skansen pszczelarski w Swarzędzu.

15 sierpnia 2010, niedziela

Po wietrznym i chłodnym poranku piękny dzień, 28 stopni

Pobyt inaugurujemy spacerem po naszym ośrodku. Piękny, duży teren, plaża, estetyczne drewniane domki – zdecydowanie do polecania (choć może trochę mało kameralnie). Po porannym spacerze rekonesans uznajemy za zaliczony.

Wycieczka do Łagowa, 11:00-16:00

Dojeżdżamy bocznymi drogami, po drodze atrakcje typu asfalt na jedno koło, kocie łby itp.

Łagów to naprawdę przeurocze miasteczko, malowniczo położone między dwoma jeziorami: Trześniowskim i Łagowskim. Jedną z najsłynniejszych łagowskich atrakcji jest zamek joannitów (ob. postać z XVII w), zbudowany na przesmyku między jeziorami. Nad zamkiem góruje imponująca warowna wieża, na którą odważnie wchodzą M. i T. Dopiero widok z góry pozwala w pełni docenić wyjątkowe położenie Łagowa. Potem szalejemy i na obiad idziemy do zamkowej restauracji – jest dość drogo, ale za to jedzenie pyszne, no i możemy siedzieć na zamkowym dziedzińcu, obrośniętym winoroślą – to wyjątkowe miejsce. Czekając na jedzenie, Tymo jeszcze raz wchodzi na wieżę – tym razem z R.

Spacer na Sokolą Górę

Po obiedzie oglądamy przyzamkowy park ze starymi drzewami, a potem poniemiecki cmentarz zarośnięty lasem – bardzo tajemnicze miejsce… Kulminacją spaceru są dobrze widoczne ślady po tysiącletnim grodzisku. Tymo biega jak nakręcony po ścieżkach; Seba trochę w wózku, trochę w chuście.

Popołudniowa kąpiel w „naszym” Jeziorze Niesłysz

Mimo początkowych obiekcji co da kąpieli (← zimny wiatr) Tymuś stwierdza, że „woda jest gorąca” i że idzie się kąpać. W końcu kąpiemy się wszyscy. Dobrze, że się przełamaliśmy – było warto. Sebcik zachwycony, spędza na czworaka miłe chwile na trawce nad brzegiem jeziora.

Wieczorem idziemy na zapiekankę do naszego ośrodkowego baru. A tu – co za niespodzianka – gra „zespół śpiewaczy” – gustowne różowe stroje, dyrygent we fraku, repertuar biesiadny, średnia wieku 70 – oj, warto było!

Łagów - Brama Marchijska.

Łagów – Brama Marchijska.

Wchodzimy na zamek joannitów, XIV w.

Wchodzimy na zamek joannitów, XIV w.

Na wieżę zamku Joannitów.

Na wieżę zamku Joannitów.

Na wieżę zamku Joannitów.

Na wieżę zamku Joannitów.

Widoki z łagowskiej wieży.

Widoki z łagowskiej wieży.

Widoki z łagowskiej wieży.

Widoki z łagowskiej wieży.

Widoki z łagowskiej wieży.

Widoki z łagowskiej wieży.

W zamkowej restauracji.

W zamkowej restauracji.

Sebuś na naszej plaży.

Sebuś na naszej plaży.

16 sierpnia 2010, poniedziałek

20-25 stopni, ale ranki już odczuwalnie chłodne

Wycieczka w okolice Międzyrzecza, 9:30-15:30

1) Międzyrzecki Rejon Umocniony (MRU)

Pozostałości rozbudowanego systemu umocnień, stworzonego przez Niemców w latach 30. i 40. XX w. to chyba jedna z najbardziej znanych atrakcji turystycznych ziemi lubuskiej. Atrakcyjność miejsca podnosi fakt, że podziemia są obecnie rezerwatem nietoperzy.

Niestety, podziemne trasy zwiedzania są dla nas za długie (1,5 lub 2,5 godz.) – obawiamy się, że Sebusiowi w pewnym momencie przestanie się podobać – więc ograniczamy się o obejrzenia tego, co można zobaczyć na powierzchni. Betonowe konstrukcje przeciwczołgowe, stanowiska ogniowe na wzgórzu, wieża widokowa, armaty i czołg przed głównym budynkiem – jest na co popatrzeć. Piękne słoneczko i biwak na trawie dopełniają wrażeń. Łyżką dziegciu są tylko ogromnie uciążliwe osy.

2) Zwiedzanie Międzyrzecza

Oglądamy XV-wieczny gotycki kościół Jana Chrzciciela, rynek i renesansowo-klasycystyczny ratusz. Na dłużej zabawiamy przy zamku (a właściwie jego pozostałościach), wzniesionym na polecenie Kazimierza Wielkiego w XIV w. Oglądamy główne basteje i mury otoczone fosą (obecnie w remoncie). Obok zamku budynek starostwa z XVIII w (w nim mieści się muzeum) i barokowy dom bramny (obecnie kawiarenka). Spacer po plantach uniemożliwia senny i marudzący Sebuś.

3) Gościkowo-Paradyż

W drodze powrotnej zahaczamy o piękny klasztor pocysterski (XIII-XVIII, po rozbudowie rokokowy). Chłopcy śpią w samochodzie, więc my oglądamy na zmianę.

Wieczór spędzamy na placu zabaw przy jeziorze w naszym ośrodku. Sebusiowi bardzo spodobały się zjeżdżalnie – choć jeszcze nie potrafi chodzić, już chce zjeżdżać – i na siedząco, i na śledzia.

Międzyrzecki Rejon Umocniony, Kaława-Pniewo.

Międzyrzecki Rejon Umocniony, Kaława-Pniewo.

Międzyrzecki Rejon Umocniony, Kaława-Pniewo.

Międzyrzecki Rejon Umocniony, Kaława-Pniewo.

Międzyrzecki Rejon Umocniony

Międzyrzecki Rejon Umocniony

Międzyrzecki Rejon Umocniony

Międzyrzecki Rejon Umocniony

Międzyrzecki Rejon Umocniony

Międzyrzecki Rejon Umocniony

MRU - wieża widokowa.

MRU – wieża widokowa.

Międzyrzecz - Ratusz (XIX w).

Międzyrzecz – Ratusz (XIX w).

Międzyrzecki zamek (XIV w).

Międzyrzecki zamek (XIV w).

Dom starostów międzyrzeckich (XVIII w).

Dom starostów międzyrzeckich (XVIII w).

Tymo na podzamczu.

Tymo na podzamczu.

Barokowy zespół klasztorny w Gościkowie-Paradyżu.

Barokowy zespół klasztorny w Gościkowie-Paradyżu.

Zachód słońa nad Jeziorem Niesłysz.

Zachód słońa nad Jeziorem Niesłysz.

17 sierpnia 2010, wtorek

18 stopni, przelotne opady

Pogoda zrobiła nam psikusa – znacznie się ochłodziło – ale prawdziwych turystów to nie zraża!

Wycieczka do Zielonej Góry, 9:30-16:00

W związku z czarnymi chmurami na horyzoncie decydujemy się zacząć od rynku, a palmiarnię zostawić na później (pod dachem…). Oglądamy kościół św. Jadwigi (XV), a na rynku – kamieniczki i XVI-wieczny ratusz. Na ławeczce w centrum zjadamy drugie śniadanie.

Potem przenosimy się do Parku Winnego – to urocze miejsce, po zadbanych alejkach hasa Tymuś, na zboczach uprawiana jest winorośl.

Ostatni punkt programu to zielonogórska palmiarnia. Zrobiona z rozmachem: wodospady, rzeczki, akwaria z rybkami, żółwie, podświetlana podłoga – bardzo nam się podoba. Sebuś, który ostatnio najchętniej ciągle przy czymś stoi, też jest zauroczony rybkami.

Na obiad wpadamy do centrum handlowego Focus. To sprawdzian naszej cierpliwości i umiejętności zachowania zimnej krwi. Najpierw Sebcik marudzi, bo trudno mu usiedzieć w jednym miejscu. Potem Tymo wylewa na siebie sok pomarańczowy i trzeba go przebierać aż po majtki. Obaj ryczą. Wokół tłumy ludzi. Fajnie jest.

Wieczorny spacer brzegiem Jeziora Niesłysz

Idziemy miłą ścieżką wzdłuż jeziora, wśród pomostów, ośrodków wypoczynkowych i wypożyczalni sprzętu wodnego. Bardzo miło (oczywiście do czasu, potem Seba się rozmarudza, Tymo wpada w kałużę i moczy sobie spodnie itp.)

Zielonogórski ratusz (XVI w).

Zielonogórski ratusz (XVI w).

Drugie śniadanie koło rynku.

Drugie śniadanie koło rynku.

Park Winny, Zielona Góra.

Park Winny, Zielona Góra.

Park Winny, Zielona Góra.

Park Winny, Zielona Góra.

Zielonogórska palmiarnia.

Zielonogórska palmiarnia.

Zielonogórska palmiarnia.

Zielonogórska palmiarnia.

Park Winny.

Park Winny.

Brzegiem Jeziora Niesłysz.

Brzegiem Jeziora Niesłysz.

Brzegiem Jeziora Niesłysz.

Brzegiem Jeziora Niesłysz.

18 sierpnia 2010, środa

Najpierw 15 stopni i deszcz, od popołudnia cieplej i znaczna poprawa pogody

Wycieczka do Drzonowa i Świebodzina

Drzonów – Lubuskie Muzeum Wojskowe

Jak tylko wysiadamy z samochodu, przestaje padać – hura! Najpierw zwiedzamy bogatą wystawę plenerową z armatami, czołgami, samolotami, śmigłowcami i rakietami; eksponaty gł. produkcji ZSRR i polskiej. Chłopakom bardzo się podoba.

Potem krótko oglądamy ekspozycję wewnętrzną. Oglądamy różne rodzaje broni, zbroje, mundury. Dla maluchów mniej ciekawe, ale przynajmniej w środku Sebuś mógł trochę pochodzić.

Świebodzin

Jadąc do Świebodzina, naszą uwagę przyciąga słynna figura Chrystusa – obecnie jest w trakcie montażu: ciało już stoi, głowa leży na ziemi osobno. Widok – delikatnie mówiąc – dość niezwykły. Bardzo żałujemy (jeszcze później wielokrotnie), że nie podjechaliśmy zrobić zdjęcia.

Przed zwiedzaniem Świebodzina nabieramy sił w położonej przy rynku pizzerii. Smaczna pizza i miłe miejsce.

Po obiedzie oglądamy ratusz (pocz. XIV) i rozczarowani stwierdzamy, że wejście na wieżę jest obecnie w trakcie remontu i jest niemożliwe. Potem podchodzimy pod XV-wieczny kościół św. Michała, pozostałości zamku (z niespotykanym krzyżem z kul armatnich) oraz pozostałości murów z basztą. Sebuś wreszcie zasypia w wózku, Tymo bardzo dzielnie nam towarzyszy.

Wieczorem plączemy się po ośrodku, potem chłopcy szaleją na placu zabaw. Sebuś bywa czasami uciążliwy – przede wszystkim chce wszędzie chodzić SAM, ale przy tym szybko się męczy i bardzo marudzi. Ale zaciskamy zęby – żeby było lepiej, przejściowo musi być gorzej…

Lubuskie muzeum wojskowe w Drzonowie.

Lubuskie muzeum wojskowe w Drzonowie.

Lubuskie muzeum wojskowe w Drzonowie.

Lubuskie muzeum wojskowe w Drzonowie.

Lubuskie muzeum wojskowe w Drzonowie.

Lubuskie muzeum wojskowe w Drzonowie.

Lubuskie muzeum wojskowe w Drzonowie.

Lubuskie muzeum wojskowe w Drzonowie.

Świebodzin, ratusz (XIV w, przebud.)

Świebodzin, ratusz (XIV w, przebud.)

Okolice rynku w Świebodzinie.

Okolice rynku w Świebodzinie.

Kościół Św. Michała, XV w

Kościół Św. Michała, XV w

Tymo nad Jeziorem Niesłysz.

Tymo nad Jeziorem Niesłysz.

Nasze Skarby nad Jeziorem Niesłysz.

Nasze Skarby nad Jeziorem Niesłysz.

19 sierpnia 2010, czwartek

17-20 stopni, wietrznie

Wycieczka do skansenu w Ochli, 10:00-15:00

Skansen zajmuje niewielki, ale bardzo miły, zadrzewiony teren. Wzdłuż alejek stoją piękne drewniane rzeźby. Przy wejściu wita nas staw ze … skaczącymi rybami. Chłopcy zachwyceni.

Na terenie ochlańskiego skansenu można zobaczyć naprawdę stare budynki – jest tu wiele eksponatów z XVIII, a zdarzają się nawet i takie z XVII w. Najciekawszym budynkiem jest wieża winiarska z symboliczną uprawą winorośli wokół – taki cuda tylko w Ochli!

Tymuś biega, Sebuś trochę w wózku, trochę w chuście. Traci cierpliwość dopiero pod koniec spaceru. Obiad jemy w przyskansenowej karczmie, urządzonej w starej gospodzie. Wybór okazuje się strzałem w dziesiątkę – to rewelacyjne miejsce na obiad z dziećmi – stoliki na dworze, plac zabaw, obok ławka-huśtawka, a jedzenie pycha. Towarzyszy nam kotek, liczący na resztki ze stołu.

Wieczorem urządzamy sobie spacer pożegnalny wzdłuż brzegów jeziora, żegnamy się też z placem zabaw – Sebuś znów szaleje na zjeżdżalni. Wieczorem zbieramy się o domu – rano planujemy wczesny wyjazd.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Wieża winiarska z XVIII w.

Wieża winiarska z XVIII w.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Muzeum etnograficzne w Ochli.

Nasz ośrodek, Niesulice.

Nasz ośrodek, Niesulice.